Tytuł: "Sieroce pociągi"
Wydawnictwo: Czarna Owca
Stron: 370
"- Co najlepszego przytrafiło ci się przez te dziesięć lat? - pytam.
- Spotkanie cię po raz drugi.
Uśmiecham się, opierając się o jego klatkę piersiową.
- A poza tym?
- Spotkanie cię po raz pierwszy".
"Sieroce pociągi” nie wciągnęły mnie od pierwszej strony i początkowo nie mogłam sobie wyrobić zdania co do tej książki, ale w miarę upływu lektury byłam coraz bardziej oczarowana. Nie powiem, że jestem nią zachwycona, że wywróciła moje życie do góry nogami, ale przyznam, że czyta się ją naprawdę dobrze i można całkowicie wsiąknąć w świat wykreowany przez Christinę Baker Kline.
Bohaterki mamy tu dwie. Jedną z nich jest Molly, dziewczyna tułająca
się po domach zastępczych. Butna i charyzmatyczna wegetarianka z dużą ilością
kolczyków w różnych częściach ciała. W ramach wymierzonych jej prac społecznych
dziewczyna zaczyna porządkować strych pewnej starszej pani. Vivian to
dziewięćdziesięcioletnia urocza staruszka, która tak naprawdę nie chce wyrzucać
starych rzeczy, a jedynie spojrzeć na nie ostatni raz i przypomnieć sobie kim
była. W miarę postępów prac dwie kobiety odkrywają, że mają ze sobą dużo
wspólnego - tak rodzi się między nimi przyjaźń, a Vivian odkrywa przed nastolatką swoją mroczną przeszłość.
Lubię takie połączenia, gdy bohaterem jest dziecko bądź
nastolatek, zaprzyjaźniający się ze starszą osobą. W takich relacjach jest coś
zjawiskowego, niosą wiele nieszablonowych sytuacji, dużo ciepła, zrozumienia i
mądrości. Zmieniają obie strony i dają nowe spojrzenie na świat. Tak jest i
tutaj. Dodatkowo, razem z Vivian wracamy do jej lat dziecięcych, do trudnych czasów,
gdy z grupką innych dzieci została wywieziona z ojczyzny tzw. sierocym pociągiem. Mamy okazję dowiedzieć się więcej na temat zjawiska, które jest ciemną kartą historii USA. Wspomnienia staruszki prowadzone są narracją pierwszoosobową, co bardzo mi się podobało - ułatwiło to odczucie na własnej skórze niedoli dziewczynki, pozwoliło się z nią zżyć. Osobiście najbardziej podobała mi się ta partia książki, gdy poznajemy dorosłe już życie Vivian, gdy z pokrzywdzonej, bezradnej dziewczynki zaczyna wyrastać na piękną, szczęśliwą kobietę. Kiedy akcja wraca do współczesności pojawia się narracja trzecioosobowa -wtedy główną bohaterką staje się Molly i jej również niełatwe wkraczanie w dorosłość.
Książka zaopatrzona jest w wywiad z autorką, która opowiedziała
skąd pomysł na fabułę i jak wyglądały jej badania, poszukiwania i rozmowy ze
świadkami i krewnymi bohaterów tamtejszych zdarzeń. Dostajemy tu także informacje historyczne na temat tułaczki, jaką odbywały porzucone, bezdomne dzieci w Stanach Zjednoczonych w latach 1854-1929. Szacuje się, że "sieroce pociągi" przewiozły ok. dwieście tysięcy dzieci. Miały znaleźć nowy dom, schronienie i opiekę, ale często czekał je los najgorszy z możliwych - były tanią siłą roboczą, wykorzystywaną przez opiekunów, trafiały do rodzin patologicznych czy ubogich, gdzie często padały ofiarą przemocy czy wykorzystywania na tle seksualnym. Dobrze, że to co kiedyś zatajano, dziś może ujrzeć światło dzienne.
5 komentarze:
Piszesz może mniej entuzjastycznie niż inni, ale nadal bardzo zachęcająco. Mój apetyt na tę książkę rośnie.
Podobała mi się ta książka. Wcześniej nic nie słyszałam o pociągach sierocych przez co lektura okazała się jeszcze ciekawsza...
Nie wiem czy siegne po książkę, nie jestem fanką przyjaźni międzypokoloeniowej, sama nie wiem dlaczego. Temat sam w sobie warty zauważenia i zglębienia.
Rzeczywiście, książka wydaje się być intrygująca. Nigdy wcześniej nie słyszałam o "sierocych pociągach". Masz rację, że prawda powinna wychodzić na jaw. "Amerykański sen" tak często kończył się przecież koszmarem.
Niedawno sama skończyłam czytać tę książkę. Bardzo mi się spodobała. Wzruszająca lektura. Polecam wszystkim tym, którzy wahają się, czy warto po nią sięgnąć. Warto :)
Prześlij komentarz