Autor: Lois Lowry
Tytuł: Dawca
Wydawnictwo: Media Rodzina
Stron: 206
Po
„Dawcę” sięgnęłam widząc zwiastun filmowy ekranizacji tej książki –
wydawała się
naprawdę dobrą, futurystyczną młodzieżówką. Gdy ją wypożyczyłam,
zdziwiła mnie objętość
– książka ma nieco ponad 200 stron. Opowiada historię Jonasza,
dwunastolatka wychowującego się w odległej
przyszłości. Świat ten rządzi się swoimi prawami – nie ma w nim bólu,
przemocy i cierpienia, ale
oczywiście kosztem czegoś. Ludzie nie mają pojęcia czym są barwy, muzyka
i
uczucia. Żyją w komórkach rodzinnych, wychowujących maksymalnie dwoje
dzieci (rodzonych przez rodzicielki i oddawanych pod opiekę piastunów aż
do
osiągnięcia odpowiedniego wieku). Jednostki nie spełniające wymogów lub
zbyt stare zostają „zwalniane”.
Mieszkańcy miasteczka muszą być dla
siebie uprzejmi i prawdomówni, a każdy przejaw niesubordynacji jest
natychmiast
wyłapywany. Nikt nie dostrzega wad tego systemu, za wyjątkiem Jonasza.
Gdy
otrzymuje szkolenie na Odbiorcę
Pamięci zaprzyjaźnia się z Dawcą, który systematycznie zaczyna
przekazywać mu
wspomnienia o przeszłości. Chłopiec zaczyna widzieć więcej, dowiaduje
się jak
kiedyś żyli ludzie,
jednak nie może się tym z nikim podzielić…
Oczywiście, wszystko to gdzieś już było. Czytając „Dawcę”
miałam wrażenie że to taka wersja znakomitego „Equilibrium”,
tylko dla
młodszych, czy chociażby popularnej
serii „Delirium”. Dla młodzieży, młodszej i starszej, ale chyba z naciskiem na równolatków
głównego bohatera. Książka napisana jest w sposób bardzo uproszczony,
niewymagający. Czegoś mi w niej zabrakło. Temat stwarzał tyle możliwości,
jednak autorka potraktowała go bardzo powierzchownie. Książka zbiera laury, była bestsellerem i nie przeczę, ma wiele
także edukacyjnych walorów, jednak
jak dla mnie jest zbyt prosta i
dosłowna. Po prostu mało się dzieje, zabrakło mi też szerszych opisów świata,
którego przecież w ogóle nie znam. Oczywiście
trzeba brać poprawkę na wiek potencjalnego
czytelnika, ale
tak czy inaczej jestem zawiedziona.
Słyszeliście o filmie? Wstawiam zwiastun:
5 komentarze:
Nie słyszałam ani o filmie, ani o książce, ale fakt, też mam wrażenie, że to wszystko już gdzieś było. Niemal wszystkie antyutopie w jakimś stopniu opierają się na tym, że ludzie (a przynajmniej większość ludzi) zobojętnieli na cudzą krzywdę czy (jak tutaj) nie wiedzą, czym są uczucia.
Powoli zaczynają mnie irytować historie, w których to dzieciaki mają zniszczyć wadliwy system. W Equilibrum przynajmniej był to facet, który dla tego systemu żył. Nie wiem, czy skuszę się na tę książkę, ale film może obejrzę z ciekawości, bo niezłą ma obsadę :)
Widziałam przedwczoraj zwiastun w kinie i stwierdziłam, że warto by się z tą książką zapoznać.
Początkowo książka mnie zaintrygowała, ale czytając Twoje wrażenia mój zapał do niej miną. Szkoda, że autor nie do końca wykorzystał potencjał w niej zawarty.
Już od jakiegoś czasu jestem zainteresowana tą książką i na nią poluję, może wreszcie nadaży się okazja, bym ją przeczytała :)
Prześlij komentarz