czwartek, 30 stycznia 2014

Gwiazd naszych wina - trailer

Autor: Po drugiej stronie... dnia stycznia 30, 2014 6 komentarze
Pewnie większość z Was już widziała?
Wczoraj w sieci pojawił się pierwszy zwiastun filmu "Gwiazd naszych wina" na podstawie rewelacyjnej książki Johna Greena. Czekam z niecierpliwością!! Zapowiada się świetnie moim zdaniem. Mam nadzieję, że odda i wywoła na nowo wszystkie emocje i wzruszenia, które targały mną podczas czytania książki :)




...maybe "okay" will be our "always"?

Moja recenzja książki tutaj: [klik]


wtorek, 28 stycznia 2014

J.S. Foer: "Zjadanie zwierząt"

Autor: Po drugiej stronie... dnia stycznia 28, 2014 0 komentarze



Autor: J.S. Foer
Tytuł: "Zjadanie zwierząt"
Wydawnictwo: Krytyka Polityczna
Stron: 320




Już od paru tygodni zabieram się do napisania choć kilku słów o książce J.S. Foer'a „Zjadanie zwierząt”. Być może słyszeliście o niedawnej akcji w Tesco – ktoś porozklejał naklejki z kodami QR na tamtejszych produktach mięsnych i nabiałowych, odsyłające do drastycznego filmiku. Materiał pokazywał jak nieludzko traktowane są zwierzęta hodowlane na fermach. Książka o której dziś wspominam uwrażliwia na tę samą kwestię – zjadając zwierzęta na co dzień może nie do końca zdajemy sobie sprawę z drogi, jaką przebyło mięso znajdujące się na naszym talerzu oraz z tego, jak nafaszerowane i niebezpieczne może być dla naszego zdrowia.

"- Najgorzej było pod sam koniec. Najwięcej ludzi zginęło właśnie wtedy. Każdy dzień mógł być ostatnim. Raz jakiś rosyjski chłop przyniósł mi z domu kawałek mięsa, gdy zobaczył, w jakim jestem stanie.
- Uratował ci życie.
- Nie zjadłam tego mięsa.
- Jak to?
- To była wieprzowina. Nie zjadłabym wieprzowiny. 
- Czemu?
- Jak możesz pytać czemu?
- Bo jest nieczysta?
- Oczywiście.
- Ale przecież chodziło o twoje życie.
- Jeśli nic się nie liczy, nie ma sensu ratować czegokolwiek." 


Choć Foer mieszka w Ameryce i opisuje głównie tamtejszą gospodarkę, metody chowu oraz rynek spożywczy, tematykę tej książki możemy odnieść i do naszego środowiska. Oczywiście, normy unijne mają rzekomo rozprawiać się z podobnym niehumanitarnym, bestialskim traktowaniem zwierząt, jednak w praktyce wygląda to różnie i warto zdawać sobie z tego sprawę. Foer zgłębił temat bliżej w momencie, gdy na świat miał przyjść jego syn. Zaczął wtedy zastanawiać się nad swoim jadłospisem, nad zdrowym żywieniem, myśleć o tym co byłoby dobre dla jego dziecka. Zaczął czytać, badać, podróżować, oglądać na własne oczy... Jego skrupulatna, wnikliwa praca, można by rzec, śledcza, dała wstrząsający owoc. Trzeba mieć mocne nerwy, by przedzierać się przez kolejne strony. I, co zrozumiałe, przez jakiś czas człowiek nie może nawet patrzeć na mięso. I co najważniejsze – Foer daje nam wolny wybór, nie nawołuje do przejścia na wegetarianizm, nie potępia, nie osądza, ale dzięki jego przemyśleniom sami chcemy zmierzyć się z tą możliwością. Sądzę, że jego praca nie poszła na marne, że wielu ludzi zacznie jeść z głową, że otworzą oczy.

Każdy z nas wie mniej więcej jak to wszystko wygląda, ale rzeczy, jakie „powyciągał” Foer i tak zaskakują. Negatywnie, oczywiście. Sprawa ma dwa dna. Z jednej strony chodzi o okrutne traktowanie zwierząt, o wyrządzanie im ogromnej krzywdy, o znęcanie się, katowanie i wreszcie korzystanie z okrutnych praktyk podczas uboju. Ale jest jeszcze druga strona – my nie tylko wyrządzamy krzywdę zwierzętom, ale też sobie. Produkty mięsne, jakie trafiają na nasze talerze są nafaszerowane taką ilością chemii, sterydów, wypełniaczy, zarazków i innego paskudztwa, że głowa mała. Najlepszym wyjściem byłoby – jeśli nie całkowicie zrezygnować z produktów pochodzenia zwierzęcego – to zdecydowanie je ograniczyć, albo korzystać z mięsa z pewnych źródeł. 

Kiedy następnym razem zamówicie coś w KFC albo przyjdzie Wam ochota na kilka krewetek – dwa razy pomyślicie, czy naprawdę warto. 

Czytałam, że książka jest bardzo źle przełożona. Trudno mi to ocenić – biologia, chemia, genetyka, to nie są moje mocne działki i nie zauważam niuansów, ale myślę, że choć to niedopuszczalne, ogólny wydźwięk treści został zachowany, książka naprawdę otwiera oczy i nie pozostawia nas obojętnymi. Ja, szczerze mówiąc, chyba jeszcze długo nie będę mogła otrząsnąć się po tym tekście. Jak najbardziej namawiam do przeczytania. To pozycja nie tylko dla wegetarian :)

czwartek, 23 stycznia 2014

O blogerkach w prasie - dzisiejsza GW

Autor: Po drugiej stronie... dnia stycznia 23, 2014 17 komentarze
Chciałam Wam pokazać bardzo fajny felieton z "Dużego Formatu" (dzisiejsza "Gazeta Wyborcza"). Nawiasem mówiąc, Krzysztof Varga gościł kiedyś w mojej bibliotece - to dobry polski pisarz, krytyk literacki, dziennikarz. Myślę, że artykuł zainteresuje wiele blogerek, bo w końcu to o nas, a niektóre mogą nawet znaleźć w tekście swój pseudonim. Publikuję go nie po to, by dolać oliwy do ognia, ale by skłonić do przemyśleń i dyskusji. Blogowanie i recenzowanie jest dobrym hobby, ale czasem doprowadza do tak skrajnych przypadków, jak te opisane w tekście. Co o tym sądzicie? Zgadzacie się, jesteście zbulwersowane, uważacie, że nikt nie ma prawa oceniać jakości/ilości pisanych (produkowanych?) przez internautów recenzji? Miło od czasu do czasu otrzymać egzemplarz recenzencki, ale nie należy się tylko do nich ograniczać - przyjemność z czytania, wolny wybór, sięganie po to, co się lubi, a nie po to, co się "opłaca" - może czasem gdzieś umykają nam te wartości? No i kwestia nadrzędna - czy naprawdę każda książka jest tak warta polecenia? Przecież każdy/a z nas od czasu do czasu musi trafiać na wydawnicze "buble". Zapraszam do wyrażenia swojego zdania na ten temat :)

Mam nadzieję że tekst jest czytelny po kliknięciu w zdjęcie :)

 



poniedziałek, 13 stycznia 2014

Priscille Sibley: "Obietnica gwiezdnego pyłu"

Autor: Po drugiej stronie... dnia stycznia 13, 2014 4 komentarze



Autor: Priscille Sibley
Tytuł: "Obietnica gwiezdnego pyłu"
Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 416






Znali się od zawsze. Dorastali razem, przyjaźnili się, wkrótce pojawiło się uczucie. Nawet gdy czas rozdzielił ich drogi, wciąż coś pchało ich ku sobie. Czasem ludzie są naprawdę sobie pisani – tak było w przypadku Matta i Elle. Gdy w końcu stanęli na ślubnym kobiercu, zapragnęli stworzyć rodzinę. Ale Elle nie mogła donosić ciąży. Najbardziej na świecie pragnęła dziecka, lecz wydawało się, że to niemożliwe. Wtedy zdarzył się straszny wypadek – Elle spadła z drabiny, uderzając się niefortunnie w głowę. Stwierdzono śmierć mózgową, nie było dla niej ratunku. Wtedy nastąpił cud – okazało się, że w łonie kobiety rozwija się dziecko...

Trudno dokonać wyboru takiego, przed jakim stanął Matt i cała jego rodzina. Z jednej strony Elle nie życzyła sobie sztucznego podtrzymywania przy życiu, gdyby kiedykolwiek doszło do takiej sytuacji. W dzieciństwie obserwowała powolne umieranie swojej matki, która bardzo cierpiała, i panicznie bała się takiej śmierci. Z drugiej strony, choć Elle odeszła, żyło w niej dziecko. To prawda, że trzeba by sztucznie podtrzymywać przy życiu matkę przez wiele tygodni, nie mając gwarancji, że dziecko przeżyje. Ale jeśli istniał choć cień szansy, że marzenie kobiety się ziści, że zostawi po sobie potomstwo, to może warto? Rodzina stoczy trudną batalię. Po jednej stronie szali pojawi się prawo do życia nienarodzonego dziecka, po drugiej godna śmierć i uszanowanie woli Elle.

piątek, 10 stycznia 2014

Matthew Quick: "Poradnik pozytywnego myślenia"

Autor: Po drugiej stronie... dnia stycznia 10, 2014 10 komentarze





Autor: Matthew Quick
Tytuł: "Poradnik pozytywnego myślenia"
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 376




„Dobrze, że rozpłakałeś się przy tej piosence. Teraz musimy tylko przekształcić łzy w ruch. Musisz płakać przez taniec, rozumiesz?”


Pewnie wiele/u z Was widziało nominowany do Oscara aż w 8 kategoriach film „Poradnik pozytywnego myślenia”. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiło się polskie wydanie książki, na której oparte jest to dzieło. Na okładce główni bohaterowie – Bradley Cooper i Jennifer Lawrence. Trudno więc nie utożsamiać ich z miejsca z bohaterami Matthewa Quick’a, choć książka i film zdecydowanie różnią się od siebie.

Pat to trzydziestopięciolatek, który właśnie wyszedł z „niedobrego miejsca”. Nie do końca ma świadomość dlaczego przebywał na oddziale zamkniętym, i że spędził tam… cztery lata. Początkowo Pat czuje, że rozłąka z Nikki, jego żoną, trwała chwilę, najwyżej kilka miesięcy. Jest przerażony i totalnie zagubiony, gdy odkrywa, że jego najbliżsi mają kilkuletnie dzieci, jego ulubiony stadion zburzono i wybudowano nowy, a brat jest żonaty. Chwilę trwa, nim Pat przyswoi te informacje i odkryje co tak naprawdę dzieje się w jego głowie. Pomocna w odnalezieniu stabilizacji okaże się Tiffany – dziewczyna równie ”skrzywiona” jak on. Ich znajomość początkowo cechuje spory dystans, ale wkrótce połączy ich skomplikowana, pełna temperamentu zażyłość. Bo nic tak nie zbliża jak… taniec.

wtorek, 7 stycznia 2014

"Sons of Anarchy", sezon 1

Autor: Po drugiej stronie... dnia stycznia 07, 2014 2 komentarze




"Sons of Anarchy"
serial
sezon 1







Producent wykonawczy "Świata gliniarzy" przedstawia fascynujący serial, który zabiera widza do brutalnego, bezwzględnego świata wyjętych spod prawa motocyklistów. Synowie Anarchii żyją, jeżdżą i umierają dla swoich braci. Kiedy lider klubu (Ron Perlman) i jego żona (Katey Sagal) prowadzą resztę w stronę eskalującego bezprawia, jej syn Jax (Charlie Hunnam) musi wybierać pomiędzy lojalnością a dziedzictwem.


Gangi motocyklowe, skóra, handel bronią, kobiety traktowane jak towar, typy spod ciemnej gwiazdy, przestępczość, brutalność, porachunki między klubami, gangsterskie klimaty i wszystko to, co kojarzy się z męskim, ciemnym światem – znajdziecie w „Sons of Anarchy”. Aż samą mnie zaskoczyło, że tak dobrze ogląda mi się ten serial. Jest dobry, nakręcony z pasją, bez kompromisów. Podoba mi się styl bohaterów, bo choć mają swoje za uszami, potrafią trzymać sztamę, są honorowi i dbają o siebie nawzajem. Mężczyzna ma czyste sumienie dopiero gdy pomści przyjaciela, wyrówna rachunki, odbierze co jego - stąd w każdym odcinku przelewa się sporo krwi. Postacie są wyraziste, finezyjne, z temperamentem. Kobieca publiczność straci pewnie serce dla Jaxa (Charlie Hunnam), męskie grono też ma na czym zawiesić oko. Obok historii zamkniętej, solidarnej grupy pojawiają się i inne wątki. Jax miota się pomiędzy swoją ex-żoną narkomanką a młodzieńczą miłością. Musi też spełnić się w roli ojca, i to właśnie sceny z synkiem, który przedwcześnie przyszedł na świat i walczy o życie, są słodką przeciwwagą dla przestępczej działalności Sons of Anarchy. Nie brak tu też humoru, dobrej muzyki, refleksji i wzruszeń.

Ostatnie odcinki tylko podwyższają napięcie. Mam wrażenie, że kolejne sezony będą jeszcze lepsze.

piątek, 3 stycznia 2014

"House of Cards", sezon 1

Autor: Po drugiej stronie... dnia stycznia 03, 2014 3 komentarze





"House of Cards"
serial
sezon 1





„House of Cards” to serial oparty na powieści Michaela Dobbsa, wydany w trochę nietypowej formie. Wszystkie 13 odcinków pierwszego sezonu ukazało się równocześnie 1 lutego 2013 r. na stronie internetowej platformy Netflix – serial nie był emitowany w telewizji.
To ryzykowne posunięcie i zupełnie nowy sposób promowania opłaciło się – serial zdobył fanów i uznanie. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że w główną rolę wcielił się znakomity Kevin Spacey, a i reszta obsady również spisała się na medal.

Serial opowiada o kongresmenie Francisie Underwoodzie, który wbrew obietnicom prezydenta Stanów Zjednoczonych nie otrzymuje upragnionego stanowiska Sekretarza Stanu. Underwood postanawia się zemścić – knuje misterny plan, który nie tylko pozbawi animuszu wszystkich jego rywali, ale także ma przyczynić się do zdobycia należnego mu miejsca w rządzie. Aby osiągnąć ten cel kongresman nie cofnie się przed niczym, będzie bezwzględny, okrutny i chytry. Bardzo długo nikomu nie udaje się rozgryźć głównego bohatera. To taki wilk w owczej skórze – potrafi być uroczy, słodki i daje się pogłaskać, ale tylko on sam wie, w jakim kierunku podąża to wszystko. Underwood jest znakomitym strategiem. Przewiduje, manipuluje i miesza ale tak, by podejrzenia nigdy nie padły na niego. Muszę przyznać, że potrafi wzbudzić podziw, ale też i zniesmaczenie. Nie chcielibyście mieć go za wroga. Urażona ambicja daje popalić. Kongresmen naprawdę nie zna granic i w którymś momencie czara się przepełnia, chcemy by wreszcie się potknął, a wszystkie jego niegodziwości wyszły na jaw.

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon