niedziela, 10 stycznia 2021

Ana Johns: Kobieta w białym kimonie

Autor: Po drugiej stronie... dnia stycznia 10, 2021 0 komentarze
Ana Johns: Kobieta w białym kimonie


Z domu nazywam się Naoko Nakamura. Po mężu jestem Naoko Tanaka. A kiedyś, przez krótki czas pomiędzy, nosiłam jeszcze inne nazwisko - nietradycyjne, wynikające z niekonwencjonalnej ceremonii zaślubin pod starodawnym drzewem migoczących światełek. 

Tymi słowami zaczyna się powieść „Kobieta w białym kimonie” Any Johns, i właśnie te słowa od razu skradły moje serce. Od razu poczułam ten klimat, od razu zżyłam się z bohaterką, jej wypowiedź trafiła prosto w moje serce. Wiedziałam, że to będzie ważna książka, że na pewno mi się spodoba, ale wiedziałam też, że wzruszy, może czasem zaboli, że dotknie każdej struny i wywoła pewnie wiele wspomnień. Ale… właśnie tego przecież chce się od literatury. 

Akcja powieści rozgrywa się w dwóch liniach czasowych. Mamy tutaj czasy młodości Naoko, dorastającej japońskiej dziewczyny, rok 1957, gdy Japonia znajduje się pod amerykańską okupacją. Jest i wybranek jej serca, którego nazywa Hajime, choć w rzeczywistości służy on w amerykańskiej marynarce i nie jest mile widziany w jej rodzinnym kraju. Rodzina wymaga, by dziewczyna zgodziła się na zaaranżowane małżeństwo, które podniosłoby ich status i umocniło kontakty biznesowe. Ona jednak jest zakochana i przejawia naiwność nastolatki – wierzy, że uda jej się przekonać rodziców do swojego wybranka, mimo że traktują jego pochodzenie jako coś gorszego. Gdy rodzina zdecydowanie odrzuca ten pomysł, Naoko postanawia uciec, by być z ukochanym. Ten jednak również ma trudności prawne z zalegalizowaniem ich związku. 

Naprzemiennie, poznając kolejne trudy miłości japońskiej dziewczyny i amerykańskiego marynarza, przenosimy się do czasów współczesnych. Dziennikarka Tori Kovac towarzyszy ojcu w chorobie, przeczuwając że zbliża się koniec. To wtedy poznaje fragment sekretu ojca, odkrywa jego drugie życie i zamierza zrobić wszystko, by dowiedzieć się więcej. Los rzuca ją do Japonii, gdzie obie historie będą miały szansę się skonfrontować. 

Książka inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami, autorka przyznaje że inspiracją była historia jej ojca. Mamy więc poczucie, że to o czym czytamy jest tak rzeczywiste, tak bliskie prawdzie. Zresztą, historii podobnych jak ta, było tysiące – już w końcowym komentarzu „Od autorki” dowiadujemy się wiele o niechlubnych procederach tamtego okresu, o zakazanych związkach i mieszanych dzieciach, będących ich owocami – dzieciach, których nikt nie chciał, które plamiły honor swoich matek, były oddawane, a czasem czekał je o wiele gorszy los. Trudno to wszystko pojąć, zrozumieć, po prostu nie można. I choć czasu nie da się odwrócić, a ofiar uratować, pozostaje pamięć – a „Kobieta w białym kimonie” jest wspaniałym hołdem oddanym tym niewinnym, którzy nie zasłużyli na tak okrutny los. 

Powieść czyta się błyskawicznie, może dzięki fabule, która wciąga od pierwszych stron i pozostaje na równym poziomie aż do końca, może za sprawą stylu autorki, który jest lekki, ale też naładowany emocjami. Bohaterowie są nam bliscy, ich losy dramatyczne, ale naznaczone też determinacją i siłą, okraszone wiarą w miłość i jej moc. Zycie nie jest proste, pewne wydarzenia nosimy w sobie już na zawsze i nie jest nam łatwo, ale też dzięki nim czujemy, że żyjemy. Ta książka pozwala nam to uświadomić. 

Bardzo mi się podobała debiutancka powieść Any Johns i jestem ciekawa jej kolejnych odsłon. Mam nadzieję, że się pojawią. Może nie jest to wysoka literatura, ale historia ma coś w sobie, jest ważna, przykuwa uwagę i pozostawia z wieloma pytaniami, a o to właśnie chodzi. Polecam, zwłaszcza dla wrażliwców. Będzie emocjonalnie, to fakt, ale naprawdę warto.
 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon