środa, 22 lipca 2015

Erin Kelly: „Broadchurch”

Autor: Po drugiej stronie... dnia lipca 22, 2015 6 komentarze


Erin Kelly
„Broadchurch”
Wydawnictwo Literackie
432 str.




Na wstępie przyznam, że nie przepadam za czytaniem kryminałów. Rzadko po nie sięgam, na blogu pojawiają się sporadyczne, w mojej biblioteczce domowej – prawie w ogóle. Ale, jakby tak z przekory, uwielbiam seriale detektywistyczne. Dają trochę inny rodzaj wyczekiwania i budowania napięcia, który w tym wydaniu mi odpowiada. Gdy więc usłyszałam o książce Erin Kelly „Broadchurch” miałam mały dylemat. Książka na podstawie serialu Chrisa Chibnalla, pod tym samym tytułem. Serialu, którego dotąd nie oglądałam, więc mogłam śmiało poddać się lekturze, nie znając odpowiedzi na fundamentalne pytanie „kto zabił?”. Książki na podstawie – czy to filmu, czy serialu – mają to do siebie, że nie zawsze są dobre. Raczej kojarzą się z czymś napisanym tylko, by się sprzedać, na fali popularności pierwowzoru. Jednak tutaj autorka mile mnie zaskoczyła, a książka okazała się dobra. Mit powieści kryminalnych w moim odczuciu obalony, wsiąkłam do głębi i w sumie mam ochotę na więcej takich tytułów.

O czym jest książka? Małe miasteczko. Śmiała zbrodnia i niewinna ofiara – dziecko. Dwoje śledczych – nie do końca profesjonalistów, raczej detektywów błądzących we mgle. Wiele tajemnic, które wychodzą jakby mimochodem,w trakcie śledztwa. Dziennikarskie hieny, wietrzące sensację. I ludzkie dramaty, bo zabójstwo okazuje się tylko punktem zapalnym.

Szczerze polecam. I jak minie trochę czasu, na pewno będę chciała obejrzeć serial. Na ten moment lektura jet zbyt świeża, co pewnie zmniejszyłoby frajdę z oglądania, ale jak tylko zapomnę o szczegółach, będę mogła porównać na ile książka oddaje ducha serialu i co właściwie jest lepsze.

Na koniec dodam, że książka ma przyjemną szatę graficzną i coś takiego w układzie tekstu, że dosłownie się go pochłania. :)

Znacie? Czytaliście? Oglądaliście?

niedziela, 12 lipca 2015

O pewnym stosiku :)

Autor: Po drugiej stronie... dnia lipca 12, 2015 4 komentarze
Hej :) Staram się wrócić do częstszego pisania, bo prawda jest taka, że jak raz zaniecha się systematyczności, to potem trudniej wrócić, i własnie to było powodem stagnacji na blogu, ciągnącej się właściwie już od miesięcy.

Ale pora ożywic to miejsce!

Dziś chciałabym Wam zaprezentować stosik, z którego jestem niezwykle dumna. Już dawnoo nie pokazywałam na blogu tego tyu zdjęć, bo uznałam, że oprócz uciechy dla oczu, nie mają większego sensu. Jednak zestaw, który chcę Wam pokazać, jest szczególny. Ale po kolei :)

Bardzo fajnym dodatkiem do pensji są różnego rodzaju benefity, które pracodawcy oferują swoim pracownikiem. Niedawno uruchomiono nowy system także i w moim miejscu pracy. Co miesiąc będę dostawała określoną liczbę punktów, którą można wymienić na różnego typu bony i zniżki - na koncerty, wydarzenia kulturalne ibilety do kina, zakupy w sklepach stacjonarnych i internetowych, wyjazdy (nawet zagraniczne) i tak dalej. Na szczęście na liście znalazły się też dwie księgarnie: Empik i Merlin. W pierwszym z tych sklepów oczywiście zakupów staram się nie robić, nie tylko z uwagi na ceny, jak i całą otoczkę (akcja "Nie karmij książkowego potwora). Merlin z kolei może nie ma cen tak atrakcyjnych jak mój ukochany dyskont książkowy Aros (za tę samą kwotę mogłabym skompletować więcej książek niesety), ale oferta jest bogata, więc cieszę się ogromnie, że będę mogła częściej robić książkowe zakupy.

Pierwszy raz robiłam zakupy na Merlinie, choć serwis znam, sama od czasu do czasu nawet jakieś recenzje tam zamieszczam. Obsługa sklepu internetowego jest przejrzysta i prosta, cena wysyłki też w porządku (zapłaciłam ok 10 zł), czas realizacji - również bez zastrzeżeń. Po złożeniu zamówienia otrzymałam wiadomość e-mailową, że będzie kompletowane, po ok. dwóch dniach dostałam informację, że zamówienie zostało wysłane, a następnego dnia przesyłka była u mnie w domu.

Książki starannie zapakowane i dobrze zabezpieczone, załączam fotkę:
/przepraszam za jakość, ale chyba dłonie mi się trzęsły z emocji :P)



No a teraz najważniejsze - moje zdobycze. Przyznam, że trochę poszalałam, ale w końcu stwierdziłam, że należy mi się. To w końcu jakaś forma wynagrodzenia mojej ciężkiej pracy, więc warto wydać ją na coś, co naprawdę przysporzy radości. 

Parę słów o każdej z książek:

Głosy Pamano - po "Wyznaję" wiedziałam, że muszę przeczytać wszystkie książki tego autora, ba!, chciałabym mieć je w domu. Nie jest to tania rzecz, ale uważam, że warto i mam nadzieję, że naprawdę się nie zawiodę. A wszystkich, którzy jeszcze nie słyszeli o Cabre, z miejsca odsyłam do lektury.

Szczygieł - głośno o tym tytule ostatnio - nagradzany, olśniewający, przełomowy... Słowa działające jak wabik. Książka prezentuje się niesamowicie, tyle Wam powiem. Prawie 900 str, pięknie wydana, i mam nadzieję, że będzie to uczta literacka, jak obiecują.

Sto lat samotności - klasyk, wiadomo. Wciąż jeszcze nie miałam okazji przeczytać, aż wstyd się przyznać.

Książka, której nie było - zupełny przypadek - trafiłam na jej recenzję na jednym z blogów i przepadłam - tytuł, okładka, opis... Mam nadzieję, że to będzie równiez strzał w dziesiątkę.

A tak prezentuje się stosik:


























Pozdrawiam i cóż.... uciekam czytać!


piątek, 10 lipca 2015

Czasopismo kulturalne "Fragile"

Autor: Po drugiej stronie... dnia lipca 10, 2015 0 komentarze


Ostatnio zaproponowano mi zrecenzowanie jednego numeru czasopisma kulturalnego "Fragile" i chciałabym dziś przybliżyć Wam ten tytuł w kilku słowach.

Czasopismo niszowe, dostępne w salonach Empik, małych księgarniach oraz poprzez stronę internetową Fragile. Cena: 7 zł, przy ok. 100 czarno-białych stronach.

[Pismo kulturalne "Fragile", wydawane od 2008 roku, jest projektem artystyczno-badawczym rozumianym jako forum wymiany myśli i postaw, które ma kształtować kompetentne, spójne, zróżnicowane społeczeństwo. Kwartalnik koncentruje się na kulturze współczesnej, polskiej i zagranicznej, jej wytworach, funkcjonowaniu i odbiorze. Bada i omawia projekty kultury niszowej, promując je, oraz zagadnienia kultury popularnej, dążąc do ich reinterpretacji. Na łamach "Fragile” publikowane są teksty krytyczne, naukowe, eseje, wywiady i recenzje.] - 
 http://pisarze.pl/index.php/prasa-literacka.html 

Zawartość czasopisma podzielona jest na pięć kategorii głównych: Muzykę, Film, Sztukę, Literaturę i Teatr. To daje duże pole do popisu  sprawia, że każdy powinien znaleźć temat dla siebie. Gdy szukam słowa, oddającego ducha poszczególnych materiałów, artykułów, przychodzi mi do głowy jedno - akademicki. Naprawdę można się poczuć trochę tak, jakbyśmy znów zasiadali w sali wykładowej (a czasem brakuje mi tych studenckich chwil :)) Dobre teksty krytyczne, wywiady, recenzje.  Prace są rzetelne, wyczerpujące, widać trud i wkład w nie włożony. Oczywiście nie każdy musi sięgać po tego typu tytuły, nie dla każdego będą one interesujące, ale wierzę, że dobrze jest od czasu do czasu przynajmniej sięgnąć po coś z wyższej półki.


Z zawartości tego numeru mnie najbardziej zainteresował artykuł "Atelier muzyka", który rzuca sporo światła na to, jak to jest być muzykiem, ile wyrzeczeń wiąże się z tą pracą. Tekst odwołuje się m.in do znakomitego filmu "Whiplash" i pokazuje, że obraz wcale nie jest tak bardzo przesadzony...

Drugim, polecanym przeze mnie tekstem, jest "Creative writing - wybawienie czy pułaka", czyli temat bardzo na czasie. Trochę o tym, jak to naprawdę jest z pisaniem - czy pisać każdy może, jak rodzi się talent i czy pisania można się nauczyć. Co z kursami pisania, poradnikami, warsztatami - czy teksty, które wychodzą spod pióra wychowanków takiej szkoły, są mniej wartościowe?

Numer utrzymany jest w oszczędnej, czarno-białej stylistyce. Zdaję sobie sprawę, że w tej czy podobnej cenie powstaje wiele innych, kuszących czasopism i bardzo ciężko przebić się tytułom kulturalnym, które nie gonią za rozgłosem. Przeglądając "Fragile" czułam, że wydają je ludzie z pasją, którzy kochają to, co robią i chcą się dzielić swoją wiedzą z innymi, a takie działania popieram. Nie wszystkie artykuły były dla mnie, nie każda z tych dziedzin głeboko mnie interesuje, ale doceniam i cieszę się, że na naszym rynku można odnaleźć takie pozycje.

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon