sobota, 26 grudnia 2015

"Fargo", serial, sezon 1

Autor: Po drugiej stronie... dnia grudnia 26, 2015 2 komentarze

 "Fargo", serial, sezon 1

Znalezienie dobrego serialu to naprawdę niełatwa sztuka, jeśli spotkało się już kilka tytułów, które wgniotły w fotel. Każdy kolejny okazuje się potem lekkim rozczarowaniem, czymś mniej oryginalnym i bardzo przewidywalnym, trudno znów się zachwycić inną historią. Ale czasem się to udaje – tak właśnie trafiłam na niepozorny serial „Fargo”, który – co tu dużo mówić – jest świetny.


Fargo” ma chłodny, zmowy klimat. Rzecz dzieje się w Minesocie, w roku 2006. Przed każdym odcinkiem jesteśmy raczeni wzmianka, że wydarzenia te miały miejsce naprawdę, zmieniono tylko imiona i nazwiska ofiar. Postacią, która zapoczątkuje ciąg niefortunnych, a koniec końców tragicznych w skutkach zdarzeń, jest niepozorny sprzedawca ubezpieczeń, Lester Nygaard (grany przez znakomitego Martina Freemana, oglądając serial wciąż w głowie miałam obraz Watsona z „Sherlocka”). Lester jest znużonym życiem niedorajdą, któremu nie wychodzi ani w życiu zawodowym, ani w prywatnym. Frustracja przelewa czarę gdy poznaje zabójcę na zlecenie, Malvo. Ich przypadkowe spotkanie na zawsze zmieni życie Lestera i uczyni z tego zamkniętego w sobie szaraczka osobę okrutną i bezwzględną.


Napięcie w tym serialu narasta stopniowo. Odcinki budowane są trochę jak w „Breaking bad” - wydarzenia poznajemy nie zawsze chronologicznie, a czasem wstęp do danego odcinka opowiada jakieś wydarzenie dziejące się x lat wcześniej, które ma jednak spore znaczenie dla fabuły. Generalnie – nie mogę przyczepić się do niczego. Kolejny raz możemy obserwować metamorfozę bohatera, która prowadzi do jego upadku, choć w mniemaniu Lestera mężczyzna pnie się po szczeblach kariery. Jest dużo ciekawych wątków pobocznych – jak chociażby nieśmiałe uczucie rodzące się pomiędzy gorliwą policjantką Molly i fajtłapą Gusem (tutaj przed oczami staje mi serial „Roswell”). Czarny charakter ma wiele twarzy,a przy tym chowa w sobie nutkę tajemnicy – i o to właśnie chodzi. Spotkamy tu sceny przerażająco smutne, jak i bezwzględnie brutalne. Trzeba mieć mocne nerwy, ale to ogromy plus - serial dozuje emocje, wyzwala w nas szereg odczuć. 

Serial dla osób które lubią połączenie chłodnego kryminału z psychologicznym dramatem. Serial dopracowany w każdym detalu. Świetni aktorzy i świeża, fascynująca historia. A najlepsze jest to, że mogę sięgnąć już po sezon drugi :)

środa, 23 grudnia 2015

Katarzyna Bonda: "Pochłaniacz"

Autor: Po drugiej stronie... dnia grudnia 23, 2015 2 komentarze
Katarzyna Bonda: "Pochłaniacz"
Wydawnictwo Muza
audiobook (Audioteka.pl)
Lektor: Agata Kulesza
Długość: 18 godzin 37 minut

Mimo, że czytam mało kryminałów, postanowiłam sprawdzić na czym polega fenomen polskiej pisarki, Katarzyny Bondy, o której twórczości mówi się coraz częściej. „Pochłaniacz” to pierwsza część serii książek, których główną bohaterką jest Sasza Załuska, profilerka wracająca do kraju po latach studiów za granicą. Książka skonstruowana jest w ciekawy sposób – pierwsze rozdziały są tłem dla historii, która rozegra się dużo później. Mamy rok 1993, a bohaterowie zamieszani w późniejszą zbrodnię, są jeszcze młodzi. Autorka opowiada historię braci bliźniaków, z których jeden jest zdolnym, solidnym uczniem, a drugi miesza się w przestępczą działalność wujka. Ginie nastoletnie rodzeństwo, a każdy z braci w jakiś sposób zamieszany jest w tę tragedię. Następnie akcja przenosi się do roku 2013. Profilerka będzie musiała wytłumaczyć kolejną zbrodnię – ginie popularny piosenkarz. To wydarzenie jednak niebezpiecznie zacznie łączyć się z zapomnianymi dawno wydarzeniami z przeszłości...

Przyznam, że intryga zarysowana jest bardzo dobrze. Katarzyna Bonda wykorzystuje świetny motyw braci bliźniaków, dzięki czemu zapewnia akcji parę naprawdę dobrych zwrotów akcji i to, tak wymagane w kryminałach, uczucie że do końca nie wiadomo kto jest tym dobrym, a kto złym. Choć sama historia mnie nie porwała – zarówno główna bohaterka, jak i postacie drugoplanowe niczym nie przekonały mnie do siebie, nie wzbudziły większej sympatii, książka rzeczywiście jest dobra. Widać, że pisarka włożyła wiele pracy w to, by uwiarygodnić historię, zespoić ze sobą kilka oddzielnych wątków i połączyć w całość wydarzenia rozgrywające się na przełomie dwudziestu lat. Podejście do pracy śledczych jest bardzo profesjonalne – pisarka wykorzystuje informacje, które zdobyła podczas przygotowań do pisania, widać to wyraźnie. Miałam czasem wrażenie, że jest tego za dużo – chwilami czułam się, jakby czytała podręcznik kryminologii, gdy pisarka szczegółowo rozwodziła się nad kolejnymi metodami pracy, ale i tak duży plus za trud i wkład włożony w tę historię.

Efekt końcowy jak dla mnie jest przeciętny – książka jakich wiele, nie zapadnie mi w pamięć niczym szczególnym. Technika i dbałość o szczegóły to nie wszystko – książce brakuje napięcia i żywiołowych, barwnych postaci. Powieść nie trzyma w napięciu, nie czekamy z utęsknieniem na wielki finał, że kibicujemy bohaterom, bo wszechobecny chaos i zbyt wiele wątków zabijają trochę ten główny. Niemniej, jeżeli nadarzy mi się taka sposobność, być może dam jeszcze jedną szansę autorce i sprawdzę jak potoczyły się dalsze losy Saszy Załuskiej.

Tej książki nie czytałam – słuchałam audiobooka. Polecam ze względu na spokojny, ciepły głos Agaty Kuleszy. Dużym plusem odsłuchiwania książek w serwisie Audioteka.pl jest to, że dostęp do internetu konieczny jest tylko przy pierwszy odtwarzaniu – gdy plik się pobierze, możemy słuchać go bez problemów nawet wtedy, gdy akurat nie mamy możliwości połączenia się z internetem. Aplikacja zapamiętuje odtworzony już przez nas czas nagrania – słuchałam audiobooka na przemian na telefonie i tablecie i nie miałam z tym najmniejszych kłopotów. Dla wygodnych – rozwiązanie idealne :)

Do pobrania: >>klik<<

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Eleanor Catton: "Próba"

Autor: Po drugiej stronie... dnia grudnia 14, 2015 7 komentarze


Eleanor Catton: "Próba"
Wydawnictwo Literackie
384 str.




Już w trakcie czytania „Próby” natknęłam się gdzieś na opinię, że książka została doceniona przez krytyków, którzy się nią wręcz zachwycali, natomiast przez czytelników pozostała raczej niezauważona, przeszła bez echa. Dopiero kolejna powieść Eleanor Catton: „Wszystko, co lśni”, nagrodzona Bookerem, przyniosła jej popularność. Czytając debiutanckie dzieło pisarki nie trudno było mi zrozumieć, dlaczego tak się stało.

Temat wydaje się intrygujący – molestowanie seksualne, którego dopuścił się nauczyciel na swojej uczennicy. A może zakazana miłość, która owładnęła dwojgiem ludzi i musiała zakończyć się w ten sposób, mimo wzajemności obojga. W sąsiedniej szkole teatralnej pierwszoroczniacy przygotowują spektakl, biorąc na temat sztuki właśnie te skandaliczne wydarzenia. Odtwórca głównej roli spotyka się z siostrą napiętnowanej, skrzywdzonej nastolatki. Nauczycielka gry na saksofonie trenuje swoje uczennice. Co jest prawdą, a co tylko grą? Granice między przedstawieniem a życiem rozmywają się. Nic nie wydaje się rzeczywiste.

Taka właśnie jest ta powieść – niejednoznaczna, dziwna, jak duży kocioł, w którym ktoś właśnie zamieszał. Rozumiem, co mogło urzec recenzentów, a co nie przypadło do gustu czytelnikom – ta zagadkowość, ciąg pytań bez odpowiedzi. Książka zawiera urzekające sceny prób młodzieży, gdzie właśnie słowo jest najpiękniejszym narzędziem, tworzącym nastrój. Ale zawiera też fragmenty, które nie zostają do końca wyjaśnione, które dają szerokie pole do interpretacji – na tyle szerokie, że nie mamy pojęcia, czy podążamy właściwym tokiem rozumowania. 
 
Trzeba brać tę powieść na dystans, nie sugerować się krzykliwą tematyką – gdyż można się wtedy bardzo zdziwić. Całość jest delikatna, cicha i spokojna. Opowiada o uczuciach, nie zbrodni. O dorastaniu i życiu po zajściu, którego nikt nie potrafi pojąć. Ucieka od krwistych szczegółów, stawia na przeżycia wewnętrzne. Nie jest to książka łatwa i na pewno wywoła skrajne opinie, ale na pewno ma w sobie coś i warto się z nią zmierzyć.

czwartek, 3 grudnia 2015

Emilie Albertini i Anne Humbert: „Bądź chic! Tajemnice kobiecej garderoby”

Autor: Po drugiej stronie... dnia grudnia 03, 2015 4 komentarze


Emilie Albertini i Anne Humbert
„Bądź chic! Tajemnice kobiecej garderoby”
Wydawnictwo Literackie
224 stron 




Która z nas nie zna tego uczucia – stoimy przed szafą pełną ubrań i kolejny raz okazuje się, że nie mamy co na siebie włożyć, że brak nam pomysłu co z czym zestawić. Przeglądamy kolorowe magazyny i blogi modowe zastanawiając się, jak one to robią i skąd wiedzą. Ciągle brak nam swojego stylu. Ale bez obaw, co i rusz wychodzą nowe poradniki, które pomagają odnaleźć się w tym skomplikowanym, modowym świecie.

Jednym z nich jest książka „Bądź chic! Tajemnice kobiecej garderoby”. Książka może dla kobiet obytych w temacie nie będzie dużą inspiracją, raczej powtarza spotykane wszędzie informacje, ale dla początkujących – jest jak najbardziej fajną lekturą.

Duet Emilie Albertini i Anne Humbert stara się udowodnić, że jeśli w naszej szafie znajduje się para dżinsów, mała czarna, sweter, biała koszula i marynarka to właściwie mamy już wszystko. Krok po kroku, zwracając uwagę na szczegóły kobiecej sylwetki, autorki zgłębiają naszą wiedzę o tym jak ukryć to, co powinno być ukryte, a wyeksponować to, co warto podkreślić. Książka zbudowana jest w bardzo przejrzysty, przyjazny dla czytelnika sposób. Przede wszystkim treść pogrupowano na trzy części: Niezbędniki, Dodatki, Ostatnie rady. Autorki po kolei skupiają się na poszczególnych elementach kobiecej garderoby, przytaczając przy tym anegdoty i ciekawostki. Książka ma ładny krój pisma, odpowiednie partie tekstu są przemyślnie podkreślane. No i rysunki – proste, ale niezwykle urocze. Książkę można czytać od deski do deski, albo wyrywkowo. Każda z nas znajdzie tu coś dla siebie.

Żałuję, że nie rozwinięto bardziej partii poświęconych historii poszczególnych elementów stroju – bo z książki dowiadujemy się m.in. jak powstały pierwsze dżinsy i które gwiazdy wypromowały małą czarną. To były fragmenty, które najbardziej mi się podobały. Warto zwrócić tez uwagę na małe poradniki DIY, czyli jak zrobić coś ładnego z niczego.

Książkę polecam, ale w roli ciekawostki – na pewno nie jest to tradycyjny poradnik,z którego zaczerpniecie maksimum wiedzy. Raczej taka zabawa modą, zwrócenie uwagi na sprawy, które nam umykają, ale nie są bardzo odkrywcze. Wizualna strona pozycji jest jej mocną stroną, więc prawie każda miłośniczka tematu zapewne zechce mieć ją na półce.
 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon