sobota, 25 lutego 2012

Stieg Larsson: "Dziewczyna, która igrała z ogniem"

Autor: Po drugiej stronie... dnia lutego 25, 2012 16 komentarze

Autor: Stieg Larsson
Tytuł: "Dziewczyna, która igrała z ogniem"
Wydawnictwo: Czarna Owca
Stron: 704




"Miałam cholernie paskudny tydzień i jestem w cholernie kiepskim humorze. A wiesz, co w tym wszystkim najgorsze? Gdzie się nie obrócę, wszędzie jakiś zasrany dupek stoi mi na drodze i szpanuje obwisłym brzuchem. Idę stąd, więc się przesuń."



Po przeczytaniu pierwszej części trylogii „Millenium” S. Larsson’a, wielkim zachwycie, świetnym filmie na podstawie powieści i ogólnie pojętym entuzjazmie dla tej serii, zrobiłam sobie mały prezent, a mianowicie, zakupiłam cały pakiet książek szwedzkiego pisarza. Niestety nie mogłam zabrać się do czytania od razu, ale właśnie nadrabiam zaległości – jestem świeżo po przeczytaniu „Dziewczyny, która igrała z ogniem”.

Trudno mówić cokolwiek o fabule, w przypadku książki gdzie wydarzenia z noty wydawcy rozgrywają się dopiero około 200-300 strony. Ale Larsson ma to do siebie, że z niczym się nie spieszy, książka długo się rozkręca. Paradoksalnie jednak, jego kryminały mają zgrabną intrygę i trzymają w napięciu.

Lisbeth ma tendencje do pakowania się w kłopoty, tym razem jednak przeszła samą siebie. Policja w całym kraju mobilizuje siły, by ją złapać. Dziewczyna podejrzana jest o straszliwe przestępstwo, a mocne dowody zdają się niepodważalnie potwierdzać owe przypuszczenia. Mikael Blomkovist, który nie miał z Lisbeth kontaktu od roku, postanawia wkroczyć do akcji. Nie wierzy w zarzuty wobec przyjaciółki, co więcej, jego gazeta również zostaje wplątana w śledztwo. Również były pracodawca Lisbeth dorzuca swoje trzy grosze i wspiera działanie policji, z zamiarem odkrycia prawdy. Problem w tym, że dziewczyna przepadła bez wieści i choć jest poszukiwaną listem gończym niebezpieczną psychopatką, nie da się jej złapać…

To bardzo fajne uczucie znów spotkać się z ulubionymi bohaterami i móc odkryć wiele faktów z zagadkowej przeszłości Lisbeth, bo druga część tej kryminalnej serii dostarcza nam sporo sensacji. Całość utrzymana jest w podobnym stylu jak poprzednia – każda pojawiająca się w historii osoba ma szczegółowo dopracowaną przeszłość, wydarzenia są powiązane ze sobą w sposób prawdopodobny i wiarygodny, trudno w tej skomplikowanej konstrukcji doszukać się błędów, mamy tu dużo zawiłych opisów i wyjaśnień, a także kryptoreklam (opisy zakupów, wystroju wnętrz, sprzętu komputerowego), jednak są one tak wkomponowane w tekst, że o ile irytowały w pierwszym tomie, teraz można się już z nimi oswoić i po czasie nawet nie zwraca się już na nie większej uwagi. Są raczej charakterystyczną manierą pisarza. W odróżnieniu jednak od poprzedniej części, ta urywa się w momencie, który wymaga kontynuacji – część trzecia będzie zatem swoistym uzupełnieniem i najlepiej czytać je od razu jedna po drugiej.




No i Lisbeth… Samotna dziewczyna o niepozornym wyglądzie, z którą lepiej nie zadzierać. Stojąca na straży dobra kobiet, szaleńczo broniąca własnej niezależności. Trudna, nieobliczalna, ponadprzeciętnie inteligentna i definitywnie sprawiedliwa. W jej świecie za zło trzeba karać, każdą krzywdę pomścić. Wyrazista do bólu.


Po przeczytaniu drugiego tomu nie można zaprzestać lektury, tylko jak najszybciej brać się za trzeci, bowiem druga część kończy się w najciekawszym momencie (uprzedzam) – także niewątpliwie wkrótce pojawi się tu recenzja ostatniego tomu.

Ocena: 5/6

czwartek, 23 lutego 2012

Agnieszka Frączek: "Nie bój się misiu!"

Autor: Po drugiej stronie... dnia lutego 23, 2012 12 komentarze

Autor: Agnieszka Frączek
Tytuł: "Nie bój się misiu!"
Wydawnictwo: Wilga
Stron: 20


Kolejna przepiękna książeczka dla dzieci wydawnictwa Wilga, która podbiła moje serce. Tym razem mowa o „Nie bój się misiu!”.

Bo dzieci się boją i to naprawdę różnych strachów. A to że coś wyjdzie spod ich łóżka, a to potwora chowającego się w szafie, a to burzy, duchów czy wizyty u dentysty. Boją się też ciemności i właśnie ten lęk próbuje oswoić i wyeliminować książeczka, którą dziś recenzuję. Jej bohaterem jest malutki miś polarny, który poza tym, że jest bardzo wesoły i rozbrykany, ma jeden problem – gdy nadchodzi noc wyolbrzymia wszystkie obrazy i dźwięki, których jest świadkiem. Tym sposobem każdy podejrzany cień czy świst wiatru przyprawia go o drżenie. Co zrobić w takiej sytuacji? Tata naszego miśka znajduje rozwiązanie, możemy więc mieć nadzieję, że i nasze dziecko podąży za tym tokiem rozumowania i pozbędzie się swoich strachów.



Tekst bajeczki rymuje się – wierszyk na pewno szybciej zapadnie każdemu dziecku w pamięć. Można nawet ćwiczyć ze swoją pociechą kolejne wersy, pozwolić, by zapamiętało mądre porady. Czcionka jest różnorodna – czasem pojawiają się większe litery, by zaakcentować jakieś słowa. Osobiście bardzo lubię taką zabawę drukiem, odchodzenie od schematyczności i prostych układów. Czcionka współgra z tekstem, występuje nie tylko na górze czy dole strony w grzecznych linijkach, ale czasem litery układają się np. na kształt wiejącego wiatru. Myślę, że zwracając uwagę dziecka już na sam druk można objaśnić mu pewne sprawy.

Oprócz funkcji dydaktycznej, jaką niewątpliwie spełnia ta książka, ma jeszcze inne zalety, jakie docenią nasi milusińscy. Bardzo ładna oprawa graficzna, kolorowe ilustracje, duży format i twarda okładka to nie wszystko. Jak ujawnia już informacja z okładki w książce znajdziemy inne małe cuda: futerka, rozkładanki i błyszczące folie. No właśnie! Głaskanie naszego miśka po miękkim futerku czy zakamuflowana na końcu książki duża rozkładanka na pewno wywołają uśmiech u każdego brzdąca, będą godną atrakcją. Bardzo podobają mi się możliwości, z których skorzystało wydawnictwo w tym przypadku. Takie urozmaicenia sprawiają frajdę dzieciakom i zachęcają ich do kolejnej lektury, bo przecież za każdym razem może mieć ona inny przebieg, mogą odkryć coś nowego. To ważne, by poprzez zabawę oswajać dzieci z książkami, pokazywać im ich różnorodne funkcje, wpływać na najmłodszych, by wyrobili sobie nawyk czytania. Polecam!

Ocena: 6/6


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Wilga


niedziela, 19 lutego 2012

Perfect Women

Autor: Po drugiej stronie... dnia lutego 19, 2012 8 komentarze
Zostałam zaproszona do zabawy "Perfect Women" przez Finkaa :)



Zasady zabawy:

Wybierz idealne kobiety w trzech kategoriach: perfekcyjna w swoim zawodzie, ideał urody, perfekcyjny styl.
Opublikuj na blogu obrazek z tagiem “Perfect Women”.
Napisz kto cię wyznaczył.
Przekaż zabawę innym blogerom.



Zadanie to było dla mnie niezwykle trudne ponieważ z reguły kobiet nie trawię :P Gdybym miała wskazać swoje męskie typy to bez problemu (raczej na nich koncentruję się oglądając filmy, słuchając muzyki itd.), ale cóż, wysiliłam trochę główkę i oto, co mam:


Perfekcyjna w swoim zawodzie: Natalie Portman



Bardzo lubię tę aktorkę i z przyjemnością śledzę jej karierę począwszy od czasów "Leona Zawodowca", skończywszy na najnowszych filmach. Moje ulubione produkcje z jej udziałem to: "Czarny łabędź", "Sex Story", "Thor", "Zakochany Paryż", "Kochanice króla". Filmy głównie lekkie i przyjemne (choć nie wszystkie), ale bardzo je lubię.



Ideał urody: Rooney Mara




Odkąd tylko zobaczyłam ją w "Dziewczynie z tatuażem" mogę stwierdzić, że to ewidentnie mój typ :)


Perfekcyjny styl: Emma Watson





Tu postanowiłam dać szanse młodzieży i wskazać młodą angielską gwiazdkę, znaną przede wszystkim z "Harry'ego Pottera". Emma słynie z elegancji, a przy tym jest doskonałą modelką.


Ponieważ zabawa pojawiła się już na wielu blogach przekazuję ją dalej bez przymusu tym, którzy mają na to ochotę, a jeszcze nie podawali swoich typów :)

czwartek, 16 lutego 2012

Haruki Murakami: "Norwegian Wood"

Autor: Po drugiej stronie... dnia lutego 16, 2012 17 komentarze

Autor: Haruki Murakami
Tytuł: "Norwegian Wood"
Wydawnictwo: Muza
Stron: 472


"Chciałabym tylko móc zachować się jak zwykła egoistka. Prawdziwa egoistka. Na przykład mówię, że chcę ciastko biszkoptowe z truskawkami, ty rzucasz wszystko i biegniesz je kupić. Wracasz zziajany i podajesz mi je: 'Proszę, Midori, oto ciastko z truskawkami', a ja mówię: 'Nie mam już na nie ochoty' i wyrzucam przez okno. Czegoś takiego potrzebuję. (...) Chcę, żeby mój chłopak powiedział: 'Zrozumiałem, Midori. Myliłem się. Powinienem był się domyślić, że stracisz ochotę na to ciastko. Jestem głupi jak osioł i gruboskórny. W ramach przeprosin polecę jeszcze raz i kupię coś innego. Co byś chciała? Mus czekoladowy? A może sernik?' "



To moje pierwsze zetknięcie z twórczością Haruki Murakamiego, popularnego japońskiego pisarza i oczywiście jak najbardziej udane. Recenzja będzie raczej króciutka – zjada mnie brak czasu – ale chciałam już na wstępie polecić tę nostalgiczną opowieść.

Toru Watanabe sięga pamięcią do swojej młodości, lat sześćdziesiątych w Tokio, czasów studenckich. W jego wspomnieniach przeplatają się ze sobą historie dwóch dziewczyn, dwóch miłości, dwóch burzliwych związków o zupełnie odmiennym charakterze. Naoko to koleżanka jeszcze z lat licealnych – dziewczyna najlepszego przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Śmierć Kizukiego wpłynęła dramatycznie na oboje. Przez lata nie mieli ze sobą kontaktu, aż przebiegły los znów skrzyżował ich ścieżki. Wspomnienie chłopaka odbija się echem w każdej ich rozmowie. Naoko to dziewczyna poturbowana przez los o depresyjnej naturze. Watanabe ze wszystkich sił stara się jej pomóc, czując się z nią blisko związany.

Zupełnie inną dziewczyną jest Midori, koleżanka ze studiów. To otwarta, swobodna dziewczyna, lubiąca długie rozmowy o seksie. Watanabe rozdzielony z Naoko, przebywającą na terapii, zbliża się do Midori. Obie są dla niego ważne, znajomość z nimi kształtuje jego osobowość, wpływa na postrzeganie świata. Gdzieś pomiędzy przyjaźnią, miłością, życiem i śmiercią, chłopak przeradza się w mężczyznę. Wydarzenia rozgrywające się w czasach studenckich nigdy nie zostaną przez niego zapomniane…

Książka to nostalgiczna, delikatna, ulotna. Pełna bólu i dramatycznych splotów. Akcja posuwa się powoli, bohaterowie oswajają się ze sobą, dni płyną swoim własnym, nieprędkim rytmem. Dużo w tej powieści pytań pozostawionych bez odpowiedzi, myśli rzuconych na wiatr, zagadek nigdy nie rozwiązanych, dramatów bez wyjaśnienia „dlaczego?”. Bardzo zżyłam się z bohaterami tej powieści, szczególnie z Naoko, piękną dziewczyną o chorej główce. Murakami stworzył elektryzująca, zagadkową postać – dziewczynę, której nie potrafi zrozumieć nikt, łącznie z nią samą, ogarniętą lękami, kruchą jak szkło. Aż chciałoby się ją przytulić, uspokoić. Jednocześnie mamy świadomość ile na świecie jest osób z podobnymi traumami. I jak bardzo sami potrzebujemy pomocy…

„Norwegian Wood” nie jest powieścią dla tych, którzy cenią wartką akcję, intrygę i dominację dialogów. Choć sporo tu również dobrego humoru i śmiałych scen erotycznych, powieść ta jest delikatna, refleksyjna, rozmyta. Trzeba się do niej odpowiednio nastroić, przygotować. Jednak dla wszystkich lubiących takie klimaty, będzie na pewno niezapomnianą wędrówką, także po nieodkrytych obszarach własnej podświadomości. Zostawia po sobie ślad.


Ocena: 5/6

poniedziałek, 13 lutego 2012

"Powiastki Beatrix Potter"

Autor: Po drugiej stronie... dnia lutego 13, 2012 13 komentarze




Autor: Beatrix Potter
Tytuł: "Powiastki Beatrix Potter"
Wydawnictwo: Wilga
Stron: 400



W książkach dla dzieci ważna jest zarówno warstwa tekstowa, jak i wizualna – i trudno stwierdzić w zasadzie, która ważniejsza, choć często nacisk kładzie się przede wszystkim na ilustracje, na drugim planie jest sama treść (ileż ostatnio powstaje świetnych książek, gdzie na stronie pojawia się jedna czy dwie linijki tekstu, wkomponowanego w zachwycające rysunki?). Dzieje się tak dlatego, że młody czytelnik, nie radzący sobie jeszcze przecież często z samodzielnym czytaniem, książki przede wszystkim ogląda. Czytanie to zadanie rodziców, a co więcej – dobre, barwne ilustracje są doskonałym punktem wyjścia do zabawy z dzieckiem, rozwijania wyobraźni – można przecież zadawać pytania do grafiki, zwracać uwagę na szczegóły, charakteryzować postaci. Z tych wszystkich powodów książki dla dzieci ocenia się trochę inaczej niż te dla dorosłych i chyba pierwszy raz przypada mi w udziale recenzować właśnie taką pozycję.

Ekskluzywne wydanie „Powiastek Beatrix Potter” urzekło mnie już od pierwszego wejrzenia i spełnia wszelkie konieczne wymogi, jakimi powinny wyróżniać się dobre książki dla dzieci, o których wspomniałam we wstępie.
Po pierwsze książka umieszczona jest w tekturowym etui, które chroni ją przed nie zawsze bezpiecznymi rączkami małego dziecka. Książka oczywiście w dużym formacie, z twardą okładką, a dodatkową z obwolutą. Również papier zasługuje na plusik – strony są sztywne i gładkie. Tak więc wydanie jest naprawdę dopracowane z myślą o najmłodszych.





Beatrix Potter urodziła się w Londynie w 1866 r. Swoje zainteresowania przyrodą i wnikliwe studia nad zachowaniem zwierząt przekładała na rysunki i opowiadania. Jej książeczki zyskały spore grono oddanych czytelników, do dziś nie tracąc na popularności. Wydawnictwo Wilga postanowiło zebrać wszystkie powiastki Potter, łącznie z czterema utworami niepublikowanymi za jej życia i wydać je w tej przepięknej formie. Wszystkie bajeczki są oczywiście opatrzone oryginalnymi ilustracjami samej autorki. Co więcej, każdą z bajek poprzedza komentarz, wyjaśniający ich genezę i prezentujący ciekawostki z biografii autorki.

Na pewno każde dziecko polubi zwariowane przygody zwierzęcych bohaterów powiastek i wierszyków Beatrix Potter, a niektóre tytuły takie jak np. „Piotruś Królik”, przypomną ich rodzicom własne dzieciństwo, bo każdy z nas, tak myślę, zetknął się już gdzieś z tymi utworami. Utwory te nie tylko bawią, ale i uczą – tego, że należy słuchać starszych, że to, co atrakcyjne, nie zawsze jest bezpieczne i że dobre zachowanie zostaje wynagrodzone. Ponadto rozbudzają wrażliwość na otaczający nas świat i przyrodę – Beatrix daje w nich wyraz swojego umiłowania wszystkiego, co żywe. A dzieci kochają zwierzaki – króliki, kotki, wiewiórki, myszki, kaczki czy żabki… Na stronach tej książki aż roi się od dziecięcych ulubieńców. Historie te są dynamiczne, wesołe, pełne energii – nie można się przy nich nudzić.

Beatrix Potter karierę jako autorka i ilustratorka książek dla dzieci zaczęła w 1901 roku. Dziś – ponad sto lat później – jej historie nadal cieszą młodych czytelników, co świadczy o talencie pisarki. Nie pozostaje mi więc nic innego jak gorąco polecić Wam tę książkę – to wspaniały prezent dla wszystkich maluchów. Warto mieć ją na uwadze, szukając lektur dla swoich pociech.

Ocena 6/6



Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Wilga


środa, 8 lutego 2012

Glenys Carl: "W twoich rękach"

Autor: Po drugiej stronie... dnia lutego 08, 2012 14 komentarze


Autor: Glenys Carl
Tytuł: "W twoich rękach"
Wydawnictwo: Niebieska studnia
Stron: 368




Co czuje matka, której dotąd zdrowy, pełen życia syn ulega nagłemu wypadkowi i zapada w śpiączkę? I nawet jeśli niezłomna wiara i wsparcie pomagają i udaje mu się wyjść z krytycznego stanu, pozostaje kaleką już na zawsze, tym samym jego życie diametralnie się zmienia? Książka „W twoich rękach” jest zapisem właśnie takich doświadczeń matki, zajmującej się ciężko chorym synem. Jej dziennik jest historią prawdziwą, a przy tym wypełnioną taką ilością cudów i zbiegów okoliczności, że czyta się go z zapartym tchem.

Glenys Carl jest matką trzech dorosłych synów, gdy dowiaduje się, że jeden z nich w poważnym stanie znalazł się w szpitalu. Matka bezzwłocznie opuszcza Niemcy, by udać się do Australii i być przy synu – lekarze są bezwzględni, radzą pośpiech, diagnozy nie są optymistyczne. Jednak wbrew wszystkiemu po kilku miesiącach oczekiwania Scott wybudza się ze śpiączki. To jednak wcale nie koniec, a raczej dopiero początek długiej drogi ku odzyskiwaniu sił. Chłopak potrzebuje bowiem stałej opieki i złożonej rehabilitacji, a wątła matka nie jest w stanie robić wszystkiego sama. Wtedy pojawiają się wolontariusze, serdeczni ludzie, gotowi wesprzeć Glenys. Scott zdaje się przyciągać ludzi jak magnes…

Mogłoby się wydawać, że opowieść o zmaganiach z niepełnosprawnością będzie historią ciężką, pesymistyczną, bogatą w łzy i wyrzuty. Jednak nic bardziej mylnego – strony „W twoich rękach” nasycone są optymizmem, wiarą w ludzkie możliwości, serdecznością, nadzieją, a przede wszystkim miłością. To w gruncie rzeczy przede wszystkim świadectwo matki, która dla syna jest w stanie poświęcić wszystko, całe swoje życie. To obraz możliwości, jakie mają przed sobą osoby w podobnym położeniu – wystarczy odrobina samozaparcia i okazuje się, że nie ma rzeczy niemożliwych. To potwierdzenie, że istnieją jeszcze ludzie bezinteresowni, gotowi nieść pomoc. A także obraz niezwykłych cudów, jakie wydarzają się w otoczeniu tej rodziny. Historia niezwykła, a przecież nie odosobniona – podobne wydarzają się każdego dnia na całym świecie.

Smutne jest tylko to, że życie pisze swoje własne scenariusze, a zakończenie zostaje nam zdradzone już na samym wstępie. Książka staje się przez to poniekąd pomnikiem wystawionym Scottowi – młodemu człowiekowi, pełnemu humoru i życzliwości, którego los wystawił na tak ciężką próbę. We wszystkim jednak można odnaleźć sens – i to starała się zawsze robić matka Scotta. Wiele osób, które miało styczność z ich historią, niejednokrotnie powtarzało jak wielki wpływ na ich dalsze życie miało spotkanie ze Scottem. Książka naprawdę daje do myślenia i pozwala spojrzeć na cierpienie z innej perspektywy.

Na koniec pragnę jeszcze zaznaczyć, że 2 zł ze sprzedaży każdego egzemplarza wpływa na konta fundacji „Akogo?” i „Mimo Wszystko”. W związku z tym do historii Glenys zostało dołączone polskie posłowie Ewy Błaszczyk i Anny Dymnej – chyba nikomu nie trzeba przedstawiać tych dwóch nazwisk. Myślę, że to bardzo szczytna idea, zwłaszcza że profil działalności obu Pań jest tak zbieżny z problemem, który prezentuje książka.

Warto sięgnąć po tę powieść i to bez obaw, że wywoła przygnębienie. Choć nie zawsze skłania do uśmiechu, „W twoich rękach” jest naprawdę piękną historią o miłości, odwadze, wytrwałości i szukaniu sensu. Carl potrafiła zachować optymizm mimo przeciwności losu i swoją postawą może dawać przykład wielu podminowanym rodzinom, borykającym się z podobnymi przypadkami. Nigdy się nie poddawała, wierzyła, że z czasem znajdzie rozwiązanie z każdej sytuacji. Każdy z nas powinien pójść w jej ślady.

Książka z rodzaju tych, którym nie wystawiam oceny, bo nie powinno poddawać się pod żadną skalę czyjegoś życia.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Niebieska studnia


sobota, 4 lutego 2012

Ali Shaw: "Dziewczyna o szklanych stopach"

Autor: Po drugiej stronie... dnia lutego 04, 2012 23 komentarze



Autor:
Ali Shaw
Tytuł: "Dziewczyna o szklanych stopach"
Wydawnictwo: Amber
Stron: 296


"Jak to było, kiedy miało się kości i mięśnie, pięty i podeszwy? Nie pamiętała. Teraz chodzenie przypominało lewitację, zawsze dwa centymetry nad ziemią."


Są książki, które chce się przeczytać odkąd tylko zobaczy się ich tytuł. Tak było w moim przypadku z „Dziewczyną o szklanych stopach”, odszukaną szczęśliwym trafem na promocyjnym stoisku. Nie tylko tytuł tej książki jest magiczny – również okładka ma w sobie jakiś nieodgadniony, ezoteryczny urok. Czas więc zajrzeć do środka :)

Midas Crook stroni od ludzi – to zamknięty w sobie, obarczony trudną przeszłością aspołeczny chłopak, ukrywający się za obiektywem nieodłącznego aparatu. Midas ze światem zewnętrznym komunikuje się poprzez zdjęcia. Nie potrafi rozmawiać z ludźmi, a sama myśl o czyimś dotyku jeży mu włosy na głowie. Tym ciekawsza staje się obserwacja jego zachowania, gdy w pobliżu pojawia się niezwykła dziewczyna – Ida. Losy tej dwójki splatają się pewnego zimowego wieczoru, a wkrótce migawka aparatu Midasa uwieczni coś zatrważającego – stopy dziewczyny bowiem zmieniły się w szkło, a nienaturalna przemiana w lód najwyraźniej wciąż postępuje....

Powieść debiutującego Ali Shawa zachwyca z kilku względów. Jest to po pierwsze niekonwencjonalna historia miłosna, w którą warto się zagłębić. Chłopak bojący się własnych uczuć i dziewczyna krucha jak szło – czy coś dobrego może wyjść z takiego połączenia? Czy owa dwójka ma szanse na szczęście? Następnie na wyróżnienie zasługuje nastrojowy, osobliwy klimat opowieści. Daleki archipelag, skąpany w śniegu, gdzie pośród drzew ukrywa się dziwne stworzenie, zamieniające żywe organizmy w szkło. Nie brak tu fantazyjnych postaci, takich jak malutkie byczki ze skrzydłami ciem czy albinosy. Chłodny, czarno-biały klimat podkreśla zimową aurę. Na uwagę zasługują też inne postacie, obdarzone głębokim rysem psychologicznym. Bo opowieść Ali Shawa to nie tylko historia miłosna, ale coś więcej. Autor prezentuje nam ludzi, a raczej ludzkie wraki, nieszczęśliwe i zagubione, nie mogące ułożyć sobie życia. Pokazuje jak łatwo przekreślić swoje życie, zaprzepaścić życiowe szanse i jak podobne nietrafione decyzje rzutują na dalsze życie. To ludzka kruchość jest główną bohaterką tej powieści – uosobiona najczytelniej w postaci Idy, cierpiącej wskutek okrutnej przypadłości, ale nie tylko. Bo ból, rozstania, przegrane miłości i śmierć są nieobce kartom tej powieści. Czy wobec tego można mówić o jakiejkolwiek nadziei? Czy bohaterowie są z góry straceni? Zobaczcie… Wreszcie – język powieści – subtelny, oniryczny, nastrojowy. Ta powieść jest jak mgiełka – balansuje gdzieś na granicy jawy i snu, prawdy i fikcji.

"Midasie. Pamiętasz? Kiedy byłeś u mnie w domku Carla, słyszeliśmy, jak pohukuje sowa. Zapytałeś, czy chcę pochodzić po lesie. Żeby jej poszukać. A ja stwierdziłam, że nie, bo boję się przewrócić. Hm... powiedziałam tak, ponieważ mało cię znałam. Nie wiedziałam, czy będę z tobą bezpieczna. Teraz wiem, że się o mnie troszczysz. Wyjdźmy, popatrzmy na te światła."


Nie jest to historia, która spodoba się wszystkim. Akcja biegnie tu wolno, wiele kwestii pozostaje niewyjaśnionych, a zakończenie nie każdemu może przypaść do gustu. Jednak ja jestem oczarowana światem stworzonym przez tego brytyjskiego pisarza i jak najbardziej zadowolona z lektury. Książka o nauce kochania, o bolesnych cieniach przeszłości, metaforyczna i ekscentryczna. Dodatkowo - pisarza porównuje się do Haruki Murakamiego, choć ja raczej jestem ostrożna w przypadku podobnych zestawień i nie lubię takiej promocji. Co prawda nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z książkami tego popularnego japońskiego twórcy, ale na moim biurku już czeka w kolejce jedna z jego książek, więc mam nadzieję odnaleźć tam podobną magię. Tymczasem polecam „Dziewczynę o szklanych stopach” wszystkim, którzy mają już ciarki na samą myśl o dziewczynie niebezpiecznie zamieniającej się w szkło…

Ocena: 5/6
 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon