sobota, 25 lutego 2012
Stieg Larsson: "Dziewczyna, która igrała z ogniem"
Autor: Stieg Larsson
Tytuł: "Dziewczyna, która igrała z ogniem"
Wydawnictwo: Czarna Owca
Stron: 704
"Miałam cholernie paskudny tydzień i jestem w cholernie kiepskim humorze. A wiesz, co w tym wszystkim najgorsze? Gdzie się nie obrócę, wszędzie jakiś zasrany dupek stoi mi na drodze i szpanuje obwisłym brzuchem. Idę stąd, więc się przesuń."
Po przeczytaniu pierwszej części trylogii „Millenium” S. Larsson’a, wielkim zachwycie, świetnym filmie na podstawie powieści i ogólnie pojętym entuzjazmie dla tej serii, zrobiłam sobie mały prezent, a mianowicie, zakupiłam cały pakiet książek szwedzkiego pisarza. Niestety nie mogłam zabrać się do czytania od razu, ale właśnie nadrabiam zaległości – jestem świeżo po przeczytaniu „Dziewczyny, która igrała z ogniem”.
Trudno mówić cokolwiek o fabule, w przypadku książki gdzie wydarzenia z noty wydawcy rozgrywają się dopiero około 200-300 strony. Ale Larsson ma to do siebie, że z niczym się nie spieszy, książka długo się rozkręca. Paradoksalnie jednak, jego kryminały mają zgrabną intrygę i trzymają w napięciu.
Lisbeth ma tendencje do pakowania się w kłopoty, tym razem jednak przeszła samą siebie. Policja w całym kraju mobilizuje siły, by ją złapać. Dziewczyna podejrzana jest o straszliwe przestępstwo, a mocne dowody zdają się niepodważalnie potwierdzać owe przypuszczenia. Mikael Blomkovist, który nie miał z Lisbeth kontaktu od roku, postanawia wkroczyć do akcji. Nie wierzy w zarzuty wobec przyjaciółki, co więcej, jego gazeta również zostaje wplątana w śledztwo. Również były pracodawca Lisbeth dorzuca swoje trzy grosze i wspiera działanie policji, z zamiarem odkrycia prawdy. Problem w tym, że dziewczyna przepadła bez wieści i choć jest poszukiwaną listem gończym niebezpieczną psychopatką, nie da się jej złapać…
To bardzo fajne uczucie znów spotkać się z ulubionymi bohaterami i móc odkryć wiele faktów z zagadkowej przeszłości Lisbeth, bo druga część tej kryminalnej serii dostarcza nam sporo sensacji. Całość utrzymana jest w podobnym stylu jak poprzednia – każda pojawiająca się w historii osoba ma szczegółowo dopracowaną przeszłość, wydarzenia są powiązane ze sobą w sposób prawdopodobny i wiarygodny, trudno w tej skomplikowanej konstrukcji doszukać się błędów, mamy tu dużo zawiłych opisów i wyjaśnień, a także kryptoreklam (opisy zakupów, wystroju wnętrz, sprzętu komputerowego), jednak są one tak wkomponowane w tekst, że o ile irytowały w pierwszym tomie, teraz można się już z nimi oswoić i po czasie nawet nie zwraca się już na nie większej uwagi. Są raczej charakterystyczną manierą pisarza. W odróżnieniu jednak od poprzedniej części, ta urywa się w momencie, który wymaga kontynuacji – część trzecia będzie zatem swoistym uzupełnieniem i najlepiej czytać je od razu jedna po drugiej.
No i Lisbeth… Samotna dziewczyna o niepozornym wyglądzie, z którą lepiej nie zadzierać. Stojąca na straży dobra kobiet, szaleńczo broniąca własnej niezależności. Trudna, nieobliczalna, ponadprzeciętnie inteligentna i definitywnie sprawiedliwa. W jej świecie za zło trzeba karać, każdą krzywdę pomścić. Wyrazista do bólu.
Po przeczytaniu drugiego tomu nie można zaprzestać lektury, tylko jak najszybciej brać się za trzeci, bowiem druga część kończy się w najciekawszym momencie (uprzedzam) – także niewątpliwie wkrótce pojawi się tu recenzja ostatniego tomu.
Ocena: 5/6
Categories
Czarna Owca,
kryminał,
książka,
S. Larsson
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
16 komentarze:
Do trylogii Larsona przymierzam się już od dawna. Mam ją w postaci e-booka, jednak nie jest to to samo co wersja papierowa (zwłaszcza, że czytnika nie posiadam). Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła pochwalić się nią na swojej półce.
Nie mam przekonania do tej serii...ale kto wie, może z czasem :)
Trylogia już za mną :) miedzy drugą a trzecią częścią nie da się przerwy zrobić - takie emocje że ho ho :)
Pięknie się prezentuje cała trylogia Larssona i mam nadzieję, że może niedługo sprawię sobie taki cudowny, emocjonujący prezent w postaci książek tego autora.
Też muszę sobie sprezentować taką paczuszkę. Mam zamiar przeczytać całą trylogię. Narobiłaś mi dodatkowego smaczku i nie mogę się doczekać, aż książki znajdą się na mojej półce.
Pozdrawiam!
Mam za sobą całą trylogię, czytałam w wakacje wszystkie części po kolei, bez przerw. Cóż mogę powiedzieć, to właśnie od Larssona rozpoczęła się moja fascynacja skandynawskimi kryminałami, a Lisbeth stała się ulubioną kobiecą bohaterką literacką i to bohaterką 'z jajami' ;)
Przede mną jeszcze cała trylogia i muszę wreszcie po nią sięgnąc!
Czytam teraz uszami - czyli słucham audiobooka. Wcale mi się dzisiaj nie spieszyło, zeby przestać sprzątać, haha
Ja mam kupioną tylko pierwszą część... Może zanim zacznę ją czytać, zaopatrzę się w pozostałe ;)
Trylogia jest na poziomie, koniecznie muszę się zdopingować i wreszcie ją poznać :).
Jeszcze nie czytałam, ale sięgnę na pewno. Z ta trylogią trzeba się zapoznać :)
Baaardzo chciałabym się zapoznać z całą trylogią, tzn. najpierw zaczęłabym od pierwszego tomu i sprawdziła czy to w ogóle dla mnie, chociaż w sumie czuję, że by mi się spodobało. Zazdroszczę tego Twojego prezentu dla samej siebie. :)
Jak dla mnie to na razie jest najlepsza książka z całej trylogii, chociaż mogę zmienić zdanie jak przeczytam w końcu trzecią część.
Pozdrawiam :)
Podejrzewam, że jestem jedną z ostatnich, która nie przeczytała jeszcze nawet pierwszego tomu... Ale obiecuję - nadrobię! Chyba zwyczajnie też sprawię sobie taki prezent po którejś wypłacie... To jest pomysł :)
Czytalam dawno, ale wlasnie w ten sposob, drugi i trzeci tom jeden po drugim :-).
Lisbeth, ach kochana Lisbeth...
Salander jest zdecydowanie jedną z najlepiej skrojonych bohaterek. Jej kreacja zaskakuje i aż prosi o odkrycie tajemnicy jej życia.
W moim przypadku 2 i 3 są zaliczone, zaś 1 nadal widnieje na mojej liście "do przeczytania". Nie mogłam się wręcz powstrzymać i ich nie przeczytać.
Pozdrawiam.
Prześlij komentarz