Hej
:) Dziś chciałam Wam opowiedzieć o zabiegu laserowej korekcji
wzroku, któremu poddałam się 23 października, a dokładniej o
jego przebiegu. Jest to temat, do którego
będę jeszcze wielokrotnie wracać, dzieląc się z Wami bieżącymi
informacjami. Sama przez zabiegiem przeczytałam wiele wpisów na
forach, obejrzałam różne filmiki i miałam wciąż wiele pytań.
Mim, że wydawało mi się, że przygotowałam się na operację, bo
z tyloma różnymi relacjami spotkałam się wcześniej, wszystko
wyglądało mimo wszystko trochę inaczej i dlatego chciałam napisać
kilka słów o własnych odczuciach.
O
zaleceniach przed zabiegiem już wspominałam, więc nie będę do
tego wracać. W dniu operacji należy sobie zarezerwować co najmniej
parę godzin na pobyt w klinice, i najważniejsze – zabrać ze sobą
bliską osobę. Standardowo zaczyna się od powtórzenia badań i
spotkania z lekarzem prowadzącym, który przygotuje nas do zabiegu.
Doktor m.in. opowiedział mi o przebiegu całej operacji krok po
kroku, przypomniał jak powinnam postępować przez pierwsze tygodnie
po zabiegu oraz wypisał receptę i poinstruował jak należy
dawkować leki. Od razu wyznacza się też pierwszą wizytę
kontrolną i wiem, że w różnych klinikach może się to
nieznacznie różnić, ale po ok. tygodniu należy pojawić się na
ściągnięcie soczewek ochronnych, które nakładane są w trakcie
zabiegu.
Warto,
żeby jak najszybciej wykupić leki z recepty – jeżeli czeka na
nas bliska osoba, można przekazać jej receptę, albo zorientować
się gdzie jest najbliższa apteka i zrobić to po wyjściu z
kliniki. Jeżeli nie ma takich możliwości, powinniśmy chociaż
mieć ze sobą jakieś leki przeciwbólowe. Bardzo szybko po zabiegu
zaczynamy odczuwać ból i naprawdę warto szybko coś zażyć. Ja miałam zabieg wieczorem, i jechaliśmy z daleka (ok. 300 km), także trochę pobładziliśmy, zanim udało nam się znaleźc tam aptekę czynną o 20. Warto przemyślec takie szczegóły wcześniej, bo znieczulenie szybko przestaje działać i natychmiast czujemy w oku kłucie i wrażenie takiego jakby piasku pod powiekami.
Choć
oczy są znieczulane i zabieg określany jest jako bezbolesny, dla
mnie odczuwalny był duży dyskomfort. Może jest to kwestia
wrażliwości, komuś kto na co dzień np. stosuje soczewki
kontaktowe łatwiej przejść pewne rzeczy... Wydawało mi się, że
lepiej zniosę zabieg, jednak okazało się, że nie była to rzecz
przyjemna. Nie chcę nikogo straszyć, ale czytałam wcześniej tyle
opinii o tym, że praktycznie nic nie czuć, że trochę mnie to
zszokowało. Warto mieć świadomość, że różnie to może
wyglądać, że każdy człowiek jest inny.
Przed
wprowadzeniem na salę zabiegową dostajemy ubranie ochronne i czepek
na głowę. Zostajemy wprowadzeni, musimy położyć się na stole i
oddajemy się w ręce pielęgniarek i lekarza. Okolice wokół oczu są odkażane, a
na twarz nakładane jest tzw. obłożenie czyli płachta z otworem na
operowane oko. Przed zabiegiem na oko
nakładana jest tzw. rozwórka, która uniemożliwia zamknięcie oka.
Umieszczenie jej wewnątrz nie należy do najprzyjemniejszych, odczuwamy ucisk. Oczy są kropione – zresztą przed zabiegiem
także kilka razy. Zostajemy ustawieni pod laserem. Doktor cały czas
informuje na jakim etapie jest zabieg i co teraz będzie się działo.
Sam przebieg zabiegu różni się w zależności od obranej metody, w
moim przypadku była to EPI-LASIK.
Później
następuje moment dosyć nieprzyjemny. Rogówka jest przygotowywana
do zabiegu, nie znam się na tym fachowo, ale jej wierzchnia warstwa
jest jakby ścierana (odseparowanie nabłonka rogówki). Czujemy
nacisk na oko, jakieś urządzenie zostaje do niego przyłożone i
pojawia się odgłos jak w maszynce do golenia czy depilatorze.
Szczerze, będzie mi się on na pewno długo kojarzył z tą chwilą.
Dla mnie ten moment był trudny. Nie mogę powiedzieć, że bolesny,
ale bardzo nieprzyjemny i wywoływał duże emocje. Po odsunięciu
urządzenia od oka na chwilę traci się widzenie, i mimo że doktor
mnie o tym uprzedzał, i tak się przeraziłam że straciłam wzrok.
Oczywiście to zaraz mija, wzrok wraca i doktor przystępuje do
kolejnej fazy zabiegu. Raz jeszcze dokładnie ustawia pacjenta pod
laserem i instruuje w jakie światełko należy patrzeć. Podsumowuje
na jakim etapie jest zabieg: 10 proc, 20, 50, 80... Nie musimy się
bać, laser śledzi nasze oko, a ten proces jest bezbolesny. Była
jeszcze jedna czynność, ale nie pamiętam czy miała miejsce po
laserze, czy przed. Doktor nabrał coś na pęsetę i przemywał mi
powoli oko – przynajmniej tak mi się wydaje. Z mojej perspektywy
leżącego pacjenta wyglądało to jakby dłubał mi w oku po prostu.
Nie czułam tego, ale miałam świadomość co robi, widziałam to, i
myślałam że zaraz odlecę... Sprawdziłam – ściślej rzecz
ujmując był to masaż rogówki gąbką nasączoną pewnym
roztworem. I to już koniec. Oko jest intensywnie polewane wodą –
też nie należy to do najprzyjemniejszych, ale nic nie boli, i znów
zakraplane. Lekarz zakłada też soczewkę opatrunkową, która wygląda jak zwykła soczewka kontaktowa. Ma za zadanie chronić gojącą się rogówkę i przez tydzień nosimy ją cały czas, az do wizyty kontrolnej - zdejmie ją dopiero lekarz. Później przechodzi się do operacji drugiego oka, cały proces powtarza się ponownie. Bałam
się, że muszę przechodzić to jeszcze raz, ale jakoś dałam radę.
Na sali zabiegowej spędzamy tylko kilka-kilkanaście minut, zależy to od obranej metody i wady wzroku. I po wszystkim, od razu możemy wstać, pielęgniarka prowadzi nas do
sali. Możemy tam odpocząć i poczekać tyle, ile potrzebujemy, a
potem wrócić do domu i czekać na efekty.
Nie
chcę nikogo straszyć, ale chcę uświadomić, że nie dla każdego
ten zabieg jest całkowicie bezbolesny. Dla mnie wiązał się z dość
dużym dyskomfortem i nie wiem, czy zdecydowałabym się na niego,
gdybym wiedziała, jak to wygląda. Jestem raczej panikarą. Może
gdybym była tego świadoma – niestety w większości opisów w
internecie znajdujecie tylko informację o tym, że praktycznie nic
nie czuć, albo że jest pewien dyskomfort, ale niewielki, a wszystko
trwa przecież tylko kilka-kilkanaście minut. Ale to jednak oczy,
nasz wzrok, jeden z najważniejszych narządów i dobrze zdawać
sobie z tego sprawę. Każda operacja wiąże się z powikłaniami, każda jest jakąś ingerencją w nasz organizm. Trzeba o tym pamiętać, dlatego ja nikomu nie powiem: polecam, zrób to sobie, poprawisz sobie niesamowicie komfort życia. To musi być samodzielna, przemyślana decyzja.
O
rekonwalescencji i efektach napiszę niedługo w kolejnym wpisie :)
2 komentarze:
O kurcze, z tym przytrzymywaniem oka to aż mnie zabolało - nie wiem, czy dałabym radę z takim zabiegiem, oczy mnie bolą od samego myślenia o nim. Ale mam nadzieję, że wszystko będzie u Ciebie dobrze i że szybko wrócisz do pełnego zdrowia :)
Tirindeth M => szczerze powiem, sama cieszę się, że najgorsze mam już za sobą :) dzięki wielkie :)
Prześlij komentarz