Podarować
komuś kawałek siebie...
Temat
transplantologii, żywo dyskutowany od lat, został znów silniej
zaakcentowany za sprawą polskiego filmu „Bogowie”,
opowiadającego o życiu profesora Zbigniewa Religi. Po seansie,
który wbił mnie w fotel (nie tylko za sprawą znakomitej roli
Tomasza Kota), nasunęło mi się kilka przemyśleń na temat
przeszczepów.
Kiedy
jako młoda gimnazjalistka po raz pierwszy zetknęłam się z
formularzem oświadczenia woli, natychmiast wypełniłam ową kartę
i zaczęłam nosić przy sobie, w portfelu. Nie wgłębiałam się
wtedy zbytnio w istotę procesu dawstwa organów. Wydawało mi się
to słuszną drogą, tak po prostu. Bo gdybym kiedyś mogła uratować
komuś życie, dlaczego nie? Oczywiście, samo oświadczenie ma
charakter jedynie informacyjny – to znak dla bliskich i lekarzy,
gdyby w tej niezwykle trudnej sytuacji spadła na nich konieczność
podjęcia decyzji. To również wyrażenie chęci ratowania czyjegoś
życia, w momencie gdy własne przyjdzie nam tracić. Dla nastolatki
wizja swojej śmierci jest czymś tak odległym i abstrakcyjnym, że
trudno tu mówić o świadomym wyborze, ale jednak... Tamten
pierwszy, impulsywnie wypełniony druczek do dziś noszę przy sobie.
Nikt nie chce myśleć o sobie w takim kontekście, nikt nie chce
wybiegać myślami w rejony tak mroczne, jednak warto to zrobić. Dla
samych siebie, by odchodzić w spokoju. Dla bliskich, by w razie
takiej sytuacji, zdjąć z ich ramion odpowiedzialność. I dla
potencjalnego biorcy – tego anonimowego człowieka, którego życie
jesteśmy w stanie odmienić.
Przeszczep
serca to zabieg od początku dyskutowany. Czy jest moralny? Etyczny?
Bezpieczny? Profesor Religa dokonał w Polsce przełomu. Musiał
zmierzyć się z głosami krytyki ze strony środowiska medycznego.
Początkowo przeszczepy serca traktowano jako największe zło,
prowadzące do śmierci dwójki pacjentów. Kwestie moralne to temat
dosyć śliski w naszym kraju. Jesteśmy zamknięci na zmiany i
nowości. Śmierć mózgu była wtedy pojęciem trudnym do
zinterpretowania. Komisje lekarskie nie chciały jej stwierdzać, gdy
w grę wchodziły szalone pomysły Religi. Chirurg napotykał
trudności – odmawiano mu wydania narządu, krytykowano jego pracę,
traktowano jak szarlatana. Ale on miał jasno wyznaczony cel i do
niego dążył, nie bacząc na przeciwności. Widać to wyraźnie w
filmie – doktor miał trudny, chwiejny charakter i źle odnosił
się do swoich współpracowników. Ale z drugiej strony – gdyby
nie jego bezkompromisowość i hart ducha, jeszcze długo długo nikt
by nie podjął u nas takich starań. Zwłaszcza po pierwszych
nieudanych operacjach w tym zakresie.
Dziś
zmieniła się trochę mentalność. W przeszczepach upatrujemy
cudów, szansy na życie, nadziei. Coraz więcej mówi się na temat
dawstwa i są to głosy przychylne. Ludzie na całym świecie
decydują się na podpisanie oświadczenia woli. Nie boją się, ale
wierzą, że mogą kiedyś komuś pomóc. Poruszają nas historie z
prasy i telewizji o ludziach, którzy żyją dzięki takiej pomocy.
Zastanawiamy się – ile z dawcy przechodzi na biorcę jego organu?
Czy biorca po przeszczepie zmienia się, wykazując zainteresowania
zgodne z tymi, które cechowały dawcę? Historia zna wiele takich
przypadków, które Hollywood oczywiście rozdmuchuje. Ale czyż nie
lubimy podobnych wyciskaczy łez?
Oczywiście,
każdy medal ma dwie strony. Nadal pojawiają się głosy
przeciwników. Lęk przed tym, że lekarze zamiast walczyć o życie
ludzi po wypadkach, wolą pozwolić im umrzeć, by móc pobrać
narządy. Czy lekarz ma prawo kwestionować wolę Boga? Jak stwierdzić śmierć mózgu i czy nie dochodzi do pomyłek? W tym miejscu jednak porzucę te rozważania, gdyż nie
uważam, by były trafne.
Przełom
nastąpił lata temu, nareszcie zbieramy jego owoce.
Ostatnio
w Polsce miała miejsce intrygująca kampania promująca
transplantacje. „Zrób coś dobrego, zanim zostaniesz zombie!” -
to hasło, ukute przez serwis Dawca.pl i kanał FOX, doskonale
trafiło w sedno problemu. Oczywiście, przy okazji ogólnopolskiej
akcji promowano najnowszy sezon serialu „The Walking Dead”,
jednak taka medialność była moim zdaniem potrzebna. Zdanie
promujące akcję mówi wprost: zanim odejdziesz, możesz zrobić coś
dobrego. Nie zmarnuj tej szansy. Nie zaprzepaść możliwości. Twoje
ciało umiera i już go nie potrzebujesz. W twoich rękach może być
czyjeś życie... Taka forma przedstawienia przeszczepów oczywiście
może budzić zastrzeżenia, ale narobiła też trochę zamieszania –
a o to głównie chodziło. Jest to forma doskonała do przekonania
młodych, do pokazania im różnych możliwości, do zainteresowania
tematem. Poza tym hasło zestawiono z dobrym serialem, który także
dużo mówi o naturze człowieka w obliczu totalnego spustoszenia
świata.
A
jakie jest Wasze zdanie na temat transplantacji? Co myślicie o
podpisywaniu oświadczenia woli? A może zetknęliście się
bezpośrednio z przeszczepami? Wy, albo ktoś z Waszych bliskich?
3 komentarze:
Nie oglądałam jeszcze filmu, ale mam go w planach :)
http://pasion-libros.blogspot.com/
Wszystko ma swoje plusy i minusy, ale warto walczyć o życie pacjenta. Oczywiście nie kosztem życia drugiego człowieka, ale jeśli istnieje tylko szansa, żeby uratować komuś życie, to jestem za.
Filmu nie widziałam. Muszę nadrobić. Mam zaległości ;)
Słyszałam o tym filmie wiele pochlebnych opinii, ale ciągle nie mogę się do niego przekonać
Prześlij komentarz