Kto z nas nie pamięta słodkiego Simby, przemądrzałego Zazu, podstępnego Skazy i zwariowanych Timona i Pumby? Najlepsza animacja naszego dzieciństwa powraca na ekrany kin i to w technologii 3D, byśmy mogli po kryjomu znów uronić parę łez nad śmiercią Mufasy, pokazując bajkę kolejnemu pokoleniu.
Cofnijmy się siedemnaście lat wstecz. Fabułę doskonale znamy wszyscy, bo trudno sobie wyobrazić, by ktoś nie oglądał filmu, choć podobno takie przypadki istnieją (jest jednak wyśmienita okazja to nadrobić). Simba przychodzi na świat w królewskiej lwiej rodzinie, by gdy podrośnie zastąpić swego ojca, panującego na lwiej skale. W ukryciu czai się jednak brat Mufasy, zgorzkniały i chytry Skaza, któremu narodziny lwiątka są nie w smak: ma on bowiem chętkę na koronę. Skaza knuje intrygę wraz ze swoimi poplecznikami, głupimi hienami, doprowadzając do śmierci Mufasy, a winę za zaistniałą sytuację zrzucając na niewinne lwiątko. W obliczu tragedii i wyrzutów sumienia załamany Simba po prostu odchodzi, pragnąc jedynie własnej śmierci. Wkrótce jednak zazna spokoju i odnajdzie wspaniałych przyjaciół, którzy nauczą go hasła „hakuna matata”, dosłownie „nie martw się”. Przeszłość jednak odnajdzie Simbę w najmniej spodziewanym momencie…
Właściwie niewiele się zmieniło. Odświeżono ścieżkę dźwiękową, grafikę, dodano efekt 3D, który nie jest i nigdy dotąd chyba jeszcze nie był powalający, ale robi miłe wrażenie głębi ekranu i to wszystko. Skąd więc to całe zamieszanie, wielki szum wokół reinkarnacji naszych ulubionych bohaterów? Może dlatego, że wielu uważa, że po „Królu lwie” Disney się skończył, że nie było już i nigdy nie będzie bajki tak dobrej, wartościowej, głębokiej. I nie ma co skąpić słów pochwały, gdyż ciężko znaleźć kogoś, komu opowieść o lwim świecie nie przypadła do gustu. Nie da się nie docenić wielu filozoficznych myśli, wplecionych w świat bajki, mądrych haseł i nauk, przeplatanych żartem i przygodą. To właśnie bajka, którą ma się ochotę pokazywać własnym dzieciom, by mogły czerpać z niej życiową mądrość, tak rzadko obecną w dzisiejszych mediach.
Na „Królu lwie” dobrze bawią się wszyscy. Dla tych starszych to sentymentalna podróż w świat własnego dzieciństwa, dla młodszych dobra zabawa z barwną, radosną animacją. Ścieżka dźwiękowa przeszła już do historii, a perełki takie jak „Krąg życia” czy „Miłość rośnie wokół nas” niezmiennie zachwycają.
Sceptyczni mogą sobie mówić, że film trafił do kin znów tylko po to, by zbić na nim dobry interes, ale przecież właśnie z tego powodu powstają wciąż nowe produkcje, a jeśli coś jest sprawdzone i dobre, to dlaczego to odtrącać? Osobiście uważam, że jak najbardziej było warto – cofnęłam się trochę w przeszłość i poczułam się znów dzieckiem, które niegdyś z wypiekami na twarzy śledziło losy Simby. Aż ma się ochotę powrócić do kontynuacji. Zabrałam do kina też młodszą siostrę, która choć widziała już gdzieś wcześniej bajkę w telewizji, z entuzjazmem przyjęła obraz na wielkim ekranie. Zabawa była przednia i myślę, że nikt nie wyszedł z kina rozczarowany, wręcz przeciwnie – zaserwowano nam duży ładunek emocjonalny w pięknej formie. Czasem miło usiąść sobie wygodnie w fotelu i powspominać, tak po prostu.
I co tu więcej mówić? To po prostu trzeba zobaczyć :)
I jako ciekawostka: link do 3 części "Króla lwa" >>tu<<, zaraz sama będę oglądać i sprawdzę czy dobrze działa :) Widzieliście? Spojrzenie na losy lwiątka okiem Timona i Pumby, naprawdę dobra zabawa ;)
I jako ciekawostka: link do 3 części "Króla lwa" >>tu<<, zaraz sama będę oglądać i sprawdzę czy dobrze działa :) Widzieliście? Spojrzenie na losy lwiątka okiem Timona i Pumby, naprawdę dobra zabawa ;)
7 komentarze:
Oj przywołałaś wspomnienia ;) Uwielbiam ten film ;)
Bujaczek => tak teraz mi się przypomniało, że Titanica też mają robić w 3D, kolejny powrót do przeszłości :)
Ooo Titanic w 3D. Mogą być ciekawe efekty ;)
Byłam trochę sceptycznie nastawiona - fakt, uwielbiam Króla Lwa, ale wydawało mi się, że to jego "ulepszanie" jest zrobione tylko i wyłącznie dla celów komercyjnych... Mimo wszystko chyba się skuszę i pójdę do kina :)
to ja jeszcze poproszę o odświeżenie E.T.:D
jakoś nie jestem przekonana do siedzenia w kinie w okularach, nawet na Piratów i Pottera się nie wybrałam. ale jeśli stare taśmy mają zyskać nowe życie dzięki ponownemu wprowadzeniu na ekrany (pal sześć, z 3D czy bez tego) - jestem za:)
hakuna matata! no:)
giffin => zawsze jeszcze można obejrzeć na kompie, ale to nie to samo ;)
jaka ja? => haha, ET też uwielbiam :) ja bym też nie była przekonana, biorąc pod uwagę ceny biletów 3D, toż to porażka, ale gdy jeszcze pracowałam w kinie strasznie się do tego przyzwyczaiłam, mieliśmy nawet zmiany 3D na których siedziało się na filmie i pilnowało okularów, i ja polubiłam taki sposób oglądania, bo nie musiałam za to płacić ;) okulary noszę i tak, więc nałożyć jedne na drugie to dla mnie żadna różnica.
oj przypomniały mi się stare dobre czasy :) to była chyba pierwsza bajka na której byłam w kinie i jak ja wtedy płakałam :)
Prześlij komentarz