„Naiwny. Super” to powieść norweskiego pisarza Erlenda Loe, idola młodego pokolenia, który w swoich książkach z dużym powodzeniem wyraża przekonania rodzimych dwudziestokilkulatków, zyskując dzięki temu miano twórcy kultowego. Z okładki książki dowiadujemy się ponadto, że pisarz jest doceniany również przez krytykę, co skłania do rzucenia przychylnym okiem na jego dorobek. Idąc tym tropem, postanowiłam sama zmierzyć się z książką Loe’go i ocenić jego talent.
Bohaterem powieści jest dwudziestopięciolatek, który po niepowodzeniach w grze w krykieta, załamuje się. Sytuacja wręcz komiczna, ale przegrana z bratem niesie naprawdę poważne konsekwencje. Bohater postanawia wycofać się z dotychczasowego życia, rzucić studia, a zyskany czas wykorzystać na trywialne czynności, takie jak kopanie piłki czy wbijanie kolorowych kołków do deseczki – dosłownie, a nade wszystko: na myślenie. Wspomniana wyżej deseczka, z którą nasz bohater zdaje się nie rozstawać, umieszczona została również na okładce – to symbol spokoju i opanowania, pozwalający odnaleźć równowagę podczas rytmicznego uderzania młotkiem. Fabuła koncentruje się na kolejnych dniach z życia postaci, kiedy to przesiaduje on w domu swojego brata, opiekując się nim pod jego nieobecność, zaprzyjaźnia się z przedszkolakiem, odbiera faksy od swojego przyjaciela, meteorologa, a czasem kontaktuje się również ze swoim drugim, złym przyjacielem.
Postawę bohatera wyróżnia bierność. Poświęcając dnie na rozważanie naukowych teorii o czasie i wszechświecie, z którymi zapoznaje się wertując książkę znalezioną u brata, zdaje się nie zauważać, jak sam swój cenny czas marnuje. Dwudziestopięciolatek nie robi nic konstruktywnego, zmagając się ze swoją depresją, zastanawiając się nad sensem istnienia i zadając sobie wiele filozoficznych pytań. Z zamiłowaniem tworzy listy rzeczy, które lubi, widział, ma lub chciałby mieć. Cechuje go ironia i błyskotliwość, jest uważnym obserwatorem, a także ma wielkie serce - jednak mimo tego, jak dla mnie, nadal pozostaje znudzonym życiem chłopcem, który po prostu nie wie co ze sobą zrobić, zwykłym dzieciakiem.
Styl Loe’go jest jasny i nad wyraz oszczędny, wręcz telegraficzny. Budowane przez niego zdania, często wręcz równoważniki zdań, są krótkie i wyrażają proste, podstawowe myśli. Autor nie bawi się metaforykę, styl powieści jest dosadny i jednoznaczny. Oczywiście, pod tym na pozór infantylnym językiem i niepozornymi tematami, rozstrzygają się fundamentalne prawdy, ale choć dowcip i ironia bohatera faktycznie mnie ujęły, powieść oceniam jako przeciętną. Brakowało mi fabuły, wydarzeń, akcji. Krótkie scenki z życia bohatera albo wspomnienia z okresu dzieciństwa nie zaspokajają tego defektu.
Dodatkowo w książce można znaleźć liczne diagramy, skany stron albo notatek, opublikowane w oryginalnej wersji językowej, co utrudnia odbiór. Często w tekście występują też angielskie zwroty, listy, cytaty, które również nie zostały przetłumaczone na język polski – a uważam, że powinno się dokonać tłumaczenia chociażby w przypisie, gdyż nie każdy czytelnik biegle posługuje się tym językiem.
Podsumowując, książka Loe’go jest opowieścią o młodym, zagubionym człowieku, zmagającym się z pytaniami bez odpowiedzi. Każdy dorastający człowiek prędzej czy później przechodzi w swoim życiu podobny okres, a bohater pokazuje nam swój sposób na wyjście z opresji. Książka pozwala na chwilę oderwać się od codzienności i pogrążyć się w dziecięcej naiwności, a czasem potrzeba tego każdemu z nas. Jednak powrót do normalności będzie szybki i bezbolesny, gdyż cała aura znika zaraz po przeczytaniu.
3 komentarze:
Ciekawa historia, jeżeli będę miała okazję na pewno przeczytam tę książkę :)
Czytam w oryginale po norwesku. Również występują zwroty angielskie, nie napisane po norwsku. Być może takie było założenie Loe'go
Pozdrawiam
a ja mysle, zmaganie sie z depresja samo w sobie jest konstruktywnym zajeciem.
Prześlij komentarz