"The Last Kingdom"
serial
sezon 1
Przy oglądaniu serialu „The Last Kingdom”
porównanie z „Wkingami” ciśnie się na usta mimowolne, wszak to podobna tematyka
i czas historyczny. Akcja toczy się w drugiej połowie IX w. historia skupia się
wokół osoby Uhtreda, syna saskiego szlachcica, który zostaje porwany przez
Wikingów i wychowuje się wśród nich. Uhtred dorastając wciąż się miota, nie wie
kim tak naprawdę jest i do której społeczności powinien przynależeć. Czuje się
jednym z Wikingów, wyrasta na wspaniałego wojownika, ale marzy też o odzyskaniu
należnych mu ziem i tytułu. Będzie musiał stoczyć niejedną walkę, zarówno
przeżywając konflikty wewnętrzne, jak i stając na prawdziwym polu walki.
Początkowo serial nie skradł mojego serca,
wydawał mi się słabszy od „Wikingów”. Co prawda, serial jest dużo bardziej
brutalniejszy, a przy tym wydaje się prawdziwszy, jednak Uhtredowi daleko było
do kreacji Ragnara, która jest jedyna w swoim rodzaju. Z każdym kolejnym
odcinkiem jednak zmieniałam zdanie i serial coraz bardziej mnie wciągał.
Porusza zupełne inne kwestie niż jego „starszy brat”. W „Wikingach” skupiono
się przede wszystkim na przemianie jednostki – z niepozornego chłopa do króla,
oraz na relacjach Wikingów z kobietami, na namiętności która ma różne oblicza.
W „The Last Kingdom” uwagę poświęcono przede wszystkim poszukiwaniu własnego
miejsca w świecie, przeznaczeniu przed którym trudno uciec oraz honorowi, który
sprawia, że czasem trzeba odpuścić i zostawić to, czego się pragnie w imię
złożonej obietnicy. W Uhtredzie można dostrzec większe poczucie lojalności, przywiązanie do raz danego słowa. Kiedy jest z kobietą mamy wrażenie, że kocha ją naprawdę - nie tylko dla jej wyglądu czy pozycji. Jest pozytywniejszym bohaterem niż Ragnar, chęć władzy aż tak nie namieszała mu w głowie. Oczywiście, pali go chęć zemsty i odzyskania tego, co mu się należy, ale jest w tym jakiś taki spokój i rozsądek, oczekiwanie na właściwy moment.
Niemniej, w obu serialach
Wikingowie to plemię okrutne, lubujące się w walce. Sceny batalistyczne są na
wysokim poziomie, a krew leje się strumieniami – o to przecież w takich
obrazach chodzi.
Oglądając „The Last Kingdom” nie musicie bać się
powtórki z rozrywki – serial jest zupełnie inny, ma swój własny styl i klimat,
tworzy zupełnie nową, wciągająca historię. Dla mnie w tym starciu wciąż jednak
wygrywają „Wikingowie”, jednak z tego co wiem, nowsza produkcja ma coraz więcej
fanów. I nie chodzi tu wcale o to, że w tym pierwszym tytule męskie role
powierzono przystojniejszym aktorom :p
3 komentarze:
Za takimi serialami nie przepadam. Nawet nie skończyłam "Gry o tron" :D a "Wikingów" obejrzałam tylko odcinek :)
Ach, tak bardzo chcę zacząć oglądać któryś z wymienionych przez Ciebie wyżej seriali, jednak już na dniach zacznie się kolejny sezon "Gry", a lepiej nie wkręcać się w zbyt wiele serii, bo potem nie wychodzi z tego nic dobrego. Pamiętam, jak kiedyś w miesiąc obejrzałem 10 sezonów "Chirurgów"...
Pozdrawiam!
Gnom
[niepokoje-gnoma]
fabularnie jest lepiej niż w Vikings
Prześlij komentarz