Cristina Sanchez-Andrade:
"Zimowe panny"
Wydawnictwo Muza
320 str.
Książka jest
przedziwna – naprawdę długo szukałam jednego słowa, którym mogłabym ją opisać,
ale to jedyne, które kryje w sobie całą prawdę. Prawdą jest stwierdzenie, że trudno
znaleźć w literaturze podobny tytuł, bo to książka zupełnie inna niż większość
tego, co do tej pory przeczytaliście. Ale zarazem to stwierdzenie jest
kłamstwem – bardzo łatwo wskazać autora, którym Cristina Sanchez-Andrade
musiała się inspirować, bo wyczułam to sama już po pierwszych stronach, i
zdradza to sam rewers okładki – „Zimowe panny” to próbka Marqueza we
współczesnej odsłonie.
Do małej galisyjskiej
wioski przybywają dwie siostry. Wracają po latach do rodzinnego domu, zupełnie
same. Ich powrót wywołuje małe zamieszanie, odżywają wspomnienia i tajemnice. Ta
ładniejsza zbiera zaciekawione spojrzenia mężczyzn, marząc o karierze
aktorskiej. Ta brzydka, nie może przeboleć kąśliwych uwag, jakie ludzie rzucają
na jej temat. Nie wierząc w ludzi i w miłość, nieoczekiwanie wpada w sidła
dentysty, który niekonwencjonalnymi metodami chce wymienić jej uzębienie, by
poczuła się znów atrakcyjna. Tymczasem mieszkańcy wspominają zmarłego dziadka
sióstr i umowy, które zawarł z nimi przed laty. Ludzie boją się umierać, w obawie
że po śmierci ktoś powycina im mózgi…
Nie jest to łatwa
lektura, z tradycyjną powieścią książka ma niewiele wspólnego. Panuje w niej
niepokojący, złowieszczy nastrój, a emocje, jakie wywołuje we mnie kilka
tygodni od lektury, są skrajnie różne. Z jednej strony książka byłą przygodą,
czymś odmiennym i zadziwiającym, z drugiej taka lektura nie każdemu będzie
odpowiadać, bo jest trudna i żyje własnym życiem, wymykając się regułom.
Duch miasteczka
Macondo unosi się gdzieś nad małą wioską Saladiny i Dolores. Książka powstała z
fascynacji rodzinnymi opowieściami, gawędami i legendami, tak samo jak dzieło Gabriela Garcia Marqueza. I chociaż nikt mistrzowi
nie dorówna, dla koneserów jego twórczości może to być ciekawa przygoda.
4 komentarze:
Zaintrygowałaś mnie tym złowieszczym nastrojem, a wzmianka o Marquezie też robi swoje. Z chęcią przeczytam. Pozdrawiam :)
Ten niepokojący, złowieszczy nastrój mnie bardzo kusi, dlatego będę miała na uwadze ten tytuł.
Czytałam i bardzo mi się podobała. Marquez cały czas przede mną i mam nadzieję ( w sumie to jestem pewna), że okaże się jeszcze lepszy...
Nie jestem co do niej przekonana na chwilę obecną, nie przemawia do mnie i nie czuję, że muszę przeczytać.
Prześlij komentarz