Nadrabiając zaległe wpisy na temat spotkań z pisarzami, w których brałam udział, mam zamiar napisać dziś parę słów o bardzo ważnym dla mnie spotkaniu z Markiem Bieńczykiem. Miało ono miejsce 8 kwietnia tego roku w filii katowickiej Miejskiej Biblioteki Publicznej.
Marek Bieńczyk jest pisarzem, historykiem literatury, tłumaczem i eseistą. W 2012 r. otrzymał Nagrodę Literacką Nike za zbiór esejów „Książka twarzy”. Jest autorem m.in. książek: „Melancholia. O tych, co nigdy nie odnajdą straty” (recenzowałam ją kiedyś na bogu tutaj), „Kroniki wina”, „Przezroczystość”, „Terminal” i „Tworki”.
Spotkanie upłynęło w bardzo miłej atmosferze. Początkowo autor odpowiadał dosyć oszczędnie, krótko i zwięźle na pytania zadawane przez prowadzącą, Monikę Badowską, ale z czasem chyba oswoił się z miejscem i ludźmi i dzięki temu mogliśmy wysłuchać naprawdę interesujących wypowiedzi. Pisarz jest człowiekiem niezwykle skromnym, spokojnym, skupionym. Byłam pod wrażeniem jego erudycji i wiedzy – jej przedsmak miałam w „Melancholii”, jednak okazało się, że na co dzień Bieńczyk jest taki sam – zdyscyplinowany, poważny, refleksyjny. Każda jego wypowiedź wydawała się idealnie wyważona i przemyślana, każde słowo trafne, żadne zbędne. To była niezmierna przyjemność uczestniczyć w tym spotkaniu, słuchać i utwierdzać się w przekonaniu, że ma się do czynienia z człowiekiem wybitnym - nie zawaham się przed użyciem tego określenia.
Podczas rozmowy dowiedzieliśmy się między innymi, że autor jest wielkim fanem Winnetou i Ani z Zielonego Wzgórza i to te dwie serie, gdyby miał wybierać, ustawiłby na półce z podpisem „ulubione”. To stwierdzenie spotkało się z zaskoczeniem, ale pisarz zaraz pospieszył tłumaczyć, dlaczego. W miarę trwania spotkania pojawiało się coraz więcej anegdotek i żartów ze strony pisarza, co ubarwiło całe wydarzenie. Marek Bieńczyk opowiedział także o tym czym jest dla niego nagroda Nike i jak zmieniło się jego życie po otrzymaniu tego wyróżnienia… O tym, że sąsiedzi gratulowali mu bo „pan podobno coś dobrego napisał”, że dostawał smsy od przyjaciół i sam do końca nie mógł w to uwierzyć. Mówił także o tym czy traktuje „Książkę twarzy” jak autobiografię, o pracy tłumacza (o swojej drobiazgowości w tym zawodzie, o „przejmowaniu” stylu pisarzy, których tłumaczy i wynikających z tego powodu problemach) oraz o swoich pasjach: tenisie, ping-pongu, winie…
Twórczość Bieńczyka to przede wszystkim książki eseistyczne, nie zawsze łatwe w odbiorze, kunsztowne, wymagające często od czytelnika wiedzy i skupienia, rodzaj pewnej gry intelektualnej. Ale napisał także dwie powieści („Terminal” i „Tworki”), od których chyba najlepiej zacząć swoją przygodę z jego twórczością, jeśli ktoś się do tego dopiero zabiera. Obie są na mojej liście obowiązkowej, do przeczytania w najbliższym czasie.
foto: MBP w Katowicach.
niedziela, 14 lipca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
Książka z autografem to zawsze gratka:)
Autora co prawda nie znam, ale chętnie zapoznam się z jego twórczością.
Prześlij komentarz