czwartek, 18 lipca 2013

Jaume Cabre: "Wyznaję"

Autor: Po drugiej stronie... dnia lipca 18, 2013




Autor:
Jaume Cabre
Tytuł: "Wyznaję"
Wydawnictwo: Marginesy
Stron: 768





To jest książka niezwykła. O której można by mówić i mówić, pisać i pisać, nie wyczerpując wcale tematu, ale jednocześnie mając świadomość niedostatku swojego języka przy próbie uchwycenia jej możliwości, złożoności, tego co magiczne i po prostu piękne.
Dlatego nawet nie odważę się spróbować – postaram się oddać tylko część z moich rozmyślań nad tą pozycją.

„Wyznaję” Jaume Cabre'a to powieść szkatułkowa, która wymyka się jednak klasyfikacjom. Z jednej strony jest to, jak sugeruje tytuł, rodzaj spowiedzi głównego bohatera, Adriana – filologa, muzyka, naukowca, profesora, lingwisty. Człowieka wybitnego, utalentowanego, o ponadprzeciętnej inteligencji. Adrian Adrevol u kresu życia podejmuje się trudnego zadania spisania swoich przeżyć, wspomnień, refleksji. W sposób chaotyczny, niechronologiczny, powraca do lat swojego dzieciństwa, młodości, wieku dojrzałego. Opisuje trudne dzieciństwo, pozbawione miłości, podporządkowane nauce, literaturze, skrzypcom. Muzyka daje mu największego przyjaciela – Bernata. Ta postać towarzyszy nam przez całą opowieść. Adrian poznaje swoją największą miłość, Sarę, i traci ją. Czy ich drogi jeszcze się skrzyżują? Ale przede wszystkim poświęca się pracy – pisze eseje, gra, kolekcjonuje rękopisy i dzieła sztuki. Ale „Wyznaję” to nie tylko dzieje Adriana. Poprzez znajdujące się w jego posiadaniu „pomniki historii” - skrzypce, obrazy, teksty – historia poszerza się. Cofamy się m.in. do czasów Barcelony lat 40. i 50., do Hiszpańskiej Inkwizycji, do Paryża przełomu XVII i XVIII wieku, do okresu nazizmu i II wojny światowej. Można zapytać gdzie w jednej powieści miejsce na taką złożoność i jak można tego dokonać? Każdy z tych zakamarków przeszłości odkrywa przed nami bowiem nowych bohaterów, wielkie dramaty, poruszające historie. I w tym miejscu trzeba rzec kilka słów na temat narracji „Wyznaję”.

"To mój przyjaciel. To facet, który... Mimo, że jest taki mądry, nadal chce być moim przyjacielem i znosi moje kaprysy. Od tylu lat."

Głównym bohaterem, spoiwem, trzonem całej historii jest oczywiście Adrian. To on opowiada, prowokuje i przywołuje historie, nadaje im bieg. To on przemawia – w pierwszej osobie, pisząc list – adresata udaje nam się poznać, w pewnym momencie. Ale narracja wprowadzona przez Cabre'a jest przedziwna. W obrębie czasem nawet jednego zdania narrator pierwszoosobowy potrafi oddać głos trzecioosobowemu. Przez pierwsze kilkanaście stron, zanim oswoiłam się z tym chwytem, nie mogłam do końca połapać się w tym kto jest bohaterem, kto mówi, ilu ich tu w ogóle jest. Obok wypowiedz bezpośrednich pojawiają się zdania typu: „Adrian spojrzał...”. Dodatkowo opowieść często zostaje nagle przerwana, a w nią wtłoczona jakaś historia z przeszłości. Oglądanie obrazu może np. spowodować przeskok czasowy do okresu, w którym mnisi zamieszkiwali klasztor z tego konkretnego malowidła. Dialogi wplatane są w tekst, bez stawiania znaków interpunkcyjnych. Jest tu też dużo cytatów w obcych językach, które nie zostały, zgodnie z wolą autora, przetłumaczone. Jest i piękny, kunsztowny, melodyjny język. Pojawia się także narracja kursywą - rodzaj książki w książce, opowieść z punktu widzenia Bernata. To wszystko i jeszcze więcej sprawia, że powieść wymaga skupienia, koncentracji, analizy. Ale to także czyni ją zagadkową, monumentalną, po prostu piękną.

"Sara. Dni, tygodnie, miesiące przy tobie, z szacunkiem dla tego odwiecznego milczenia, w które często zapadałaś. Jesteś dziewczyną o spojrzeniu smutnym, ale cudownie pogodnym. A ja miałem coraz więcej zapału do nauki, wiedząc, że później cię zobaczę i zatopię się w twoich oczach, zawsze na ulicy, jedząc zapiekanki na placu Sant Jaume czy spacerując alejkami parku Ciutadella, w naszej szczęśliwej konspiracji, nigdy w twoim czy moim domu, chyba że byliśmy pewni, że nikogo nie będzie, bo nasz sekret miał pozostać tajemnicą dla obu rodzin. Nie wiedziałem, dlaczego właściwie; ale ty wiedziałaś. A ja pozwalałem się unosić nieprzerwanemu szczęściu przez tyle dni, nie zadając pytań. "

Chociaż mówi się, że głównym tematem „Wyznaję” jest zło absolutne, któremu Adrian poświęcił życie, starając się stworzyć esej, dokładnie badający to zagadnienie, i rzeczywiście to prawda, obok tego wszechogarniającego zła czai się coś jeszcze – coś dobrego, ciepłego. Zło, okrucieństwo, krzywda, zbrodnia, podstęp – to wszystko wypełnia karty tej opowieści, owszem. Zło pojawia się wszędzie, znajdujemy je na kartach historii, bez względu na czas, miejsce, społeczeństwo. Zło, które stawia pytanie: gdzie jest Bóg? I czy w ogóle istnieje? Ale „Wyznaję” to także jedna z najpiękniejszych opowieści miłosnych, jakie miałam okazję czytać. Opowieść o uczuciu tak silnym, trwałym, będącym treścią istnienia. O miłości, która potrafiła sobie poradzić z okrucieństwem. I ta książka wzrusza, i zapada w pamięć. Zostanie ze mną jeszcze na długo. Polecam tym, którzy nie boją się wyzwań :)

11 komentarze:

natanna on 18 lipca 2013 14:36 pisze...

Świetnie napisana opinia. Nie znam chyba żadnego kanadyjskiego pisarza. Ta książka intryguje.)

Sylwia (nieperfekcyjnie.pl) on 18 lipca 2013 15:26 pisze...

Przeglądałam tę lekturę w księgarni i po tych kilkunastu przewertowanych stronach doszłam do wniosku, że "Wyznaję" musi być niezwykle frapującą i wartościową powieścią. Widzę, że nie myliłam się...

Tirindeth on 18 lipca 2013 18:54 pisze...

ojej, słyszałam, że to niezwykła książka, ale że aż tak? Szkoda, że cena okładkowa odstrasza, bo chętnie nabyłabym ten tytuł.

Po drugiej stronie... on 18 lipca 2013 19:16 pisze...

Tirindeth => ja mam z biblioteki ;) fajne wydanie, porządne, w twardej oprawie, prezentuje się imponująco :)

Taki jest świat on 18 lipca 2013 19:29 pisze...

Wspaniała recenzja niezwykłej książki :)

Kaśka Pe. on 18 lipca 2013 23:35 pisze...

Kiedy staje mi przed oczami termin "powieść szkatułkowa", zawsze przypomina mi się "Rękopis znaleziony w Saragossie" Potockiego- pozycja ta jest niemożliwie wręcz zaplątana. Ale skoro tak pozytywnie opisujesz "Wyznaję", to skuszę się ;)

Blueberry on 19 lipca 2013 09:40 pisze...

Mama sprezentowała mi tę pozycję już jakiś czas temu i po Twojej recenzji mam na nią jeszcze większą ochotę, tylko kiedy się za to zabrać, tyle zaległości do nadrobienia :)

Hordubal on 19 lipca 2013 10:17 pisze...

ksiazka intryguje mnie od momentu kiedy w Radiowej Jedynce,Dorota Koman o niej opowiadała. Od razu wtedy zapisałam ja swoja listę,ale do dziś jeszcze jej nie przeczytałam. Trochę się obawiam,że zagubię się w labiryntach słów... Recenzja rewelacyjna.

Po drugiej stronie... on 21 lipca 2013 00:05 pisze...

natanna => sprostuję tylko, że katalońskiego pisarza :)

natanna on 21 lipca 2013 10:47 pisze...

to jak ja Twój post czytałam, faktycznie nazwisko ma takie hiszpańskie.)

Izabela Witorzeńć on 5 lutego 2016 23:39 pisze...

Bardzo dobra powieść, moim zdaniem warta kilkukrotnego przeczytania. Czyta się ją niczym piękna mozaikę - zbieramy malutkie elementy, które powoli tworzą piękny obraz całości. Moja recenzja na: http://pozycjeobowiazkowe.blogspot.com/2016/02/wyznaje-jaume-cabre-wydawnictwo.html

Prześlij komentarz

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon