Helena Kowalik: "Miłość, zbrodnia, kara"
Wydawnictwo Muza
416 stron
„Miłość,
zbrodnia, kara” – czasem przypadki mają właśnie taką kolejność, jak w tytule
książki Heleny Kowalik. Książki gorzkiej, smutnej, odkrywającej okrucieństwo,
które właściwie trudno opisać. Aby je uzmysłowić, odsłonić, obnażyć autorka
sięga po niecodzienną formę. Sięga do kartotek policyjnych, akt, zeznań
świadków na Sali sądowej, by przedstawić autentyczne historie, dziejące się
gdzieś w Polsce. Chyba to trafia nas najbardziej – to nie kolejna powieść
kryminalna, w której sprawca jest nieuchwytnym, fikcyjnym bohaterem. Tutaj poraża
nas prawda. Ludzie potrafią zabijać, potrafią posuwać się do strasznych czynów.
A powody? Czasem błahe, zupełnie przypadkowe, innym znów razem wynikające z
chorej zazdrości, chęci zysku, konfliktu. Sytuacje, które nigdy nie powinny się
zdarzyć, ale niestety mają miejsce.
Książka podzielona
jest na kilka tematycznych części, bo zbrodnie da się posegregować w oparciu o
ich motyw. Każda z opowieści to kilka kart tej książki, opisanych raczej
zdawkowym językiem – ma się naprawdę wrażenie, jakby odczytywało się akty
sądowe. A przy tym ogrom, jaki niesie ze sobą każdy kolejny przypadek – myśl o
osobach zaangażowanych w sprawę, bliskich pokrzywdzonych, rodzinach zbrodniarzy…
Autorka skupia się na różnych postaciach: na ofiarach, na przestępcach,
wreszcie na przedstawicielach prawa. Każdy przypadek jest odosobniony, każdy
odkrywa coś nowego. Ja zupełnie inaczej zaczęłam patrzeć na system sądownictwa
po przeczytaniu kilkudziesięciu stron. Uderzyło mnie, jak z pozoru łatwe do
rozwiązania sprawy potrafią ciągnąc się długimi latami.
Książka w
odbiorze jest bardzo trudna, przytłaczająca. Trzeba się na to nastawić, trzeba
gustować w takiej tematyce – choć oczywiście trochę złowieszczo to brzmi. Ja chociaż
uwielbiam seriale kryminalne, książki z tego gatunku trochę mniej. Nie wiem
dlaczego, ale zbyt dosłownie je biorę sobie do serca, czuję się niekomfortowo,
za bardzo się przejmuję. Tutaj tym bardziej – te krótkie reportaże zbyt silnie
oddziaływały na moją wyobraźnię. Dotrwałam tylko do połowy książki. Choć przyznam,
że autorka bardzo przyłożyła się do swojej pracy i nadała książce właściwy
kształt. Jednak jest to lektura nie dla każdego, i to trzeba podkreślić.
1 komentarze:
Coś dla mnie, chociaż lekturę zostawię sobie na czas późniejszy.
Prześlij komentarz