Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Tytuł: "Narodziny Gubernatora"
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Stron: 364
Mam
problem z tą książką, ponieważ bardzo lubię serial „The
walking dead”, do którego nawiązuje pozycja. Nie miałam jeszcze
szczęścia zapoznać się z komiksowym pierwowzorem – to zakup
chwilowo nie na moją kieszeń, a w bibliotekach ciężko znaleźć
taki rarytas. Książka „Narodziny Gubernatora” powstała przy
współpracy Roberta Kirkmana, twórcy komiksu o zombie i jednego z
producentów serialu oraz Jay'a Bonansinga, pisarza specjalizującego
się w thrillerach. A więc najpierw był genialny komiks o świecie spustoszonym przez żywe trupy, później
powstał znakomity serial, ostatecznie historia doczekała się też
wersji powieściowej. Pytanie – czy był to dobry pomysł?
Sensacja,
thriller czy horror - to nie do końca moja działka, stąd
wspomniany zgrzyt. Jednak doceniam bardzo serial i podoba mi się to,
jak wiele mówi o naturze człowieka, o odbudowywaniu świata z
gruzów i sile przetrwania – z tego powodu sięgnęłam po więcej.
Tytuł książki nawiązuje do postaci Gubernatora - poznajemy go w
trzecim sezonie serialu. To człowiek, o którym początkowo niewiele
wiadomo. Stoi na szczycie miasteczka Woodsbury, utrzymując w nim
porządek i chroniąc mieszkańców przed żywymi trupami. Niewiele o
sobie mówi, ukrywa nawet własne imię. Jest zagadkowy, pełen
sprzeczności. Wyzwala w ludziach zarówno podziw, jak i strach.
Początkowo budzi zaufanie, wydaje się opiekuńczy, trzyma w ryzach
małą społeczność, umie dowodzić i podejmować ważne decyzje.
Jednak w miarę jak go poznajemy okazuje się, że Gubernator ma
drugie oblicze. To mroczne, niepokojące, brutalne. Grupa Ricka
najpierw z ulgą przyjmuje zaoferowane przez Gubernatora schronienie,
później bardzo szybko sytuacja się odwraca, a sprzymierzeńcy
stają się największymi wrogami.
Jednak
kim naprawdę jest Gubernator, jaka jest jego historia, co robił,
nim świat ogarnęła zaraza? Ta
książka sięga do korzeni, wyjaśniając naprawdę wiele. Opowiada
historię sprzed serialu, niczego nie powiela. Jest to zupełnie
nowa, odrębna opowieść.
Lektura
jest dynamiczna, z wartką akcją i barwnie odmalowanymi bohaterami.
Ja wolę powieści, w których więcej uwagi poświęca się
przeżyciom wewnętrznym, uczuciom i zażyłościom, tu jest tego
mniej. Liczy się dynamizm, makabra i walka o każdy kolejny dzień.
Myślę, że książka oddaje ducha serialu, nie ustępuje mu pod
względem tempa i rozwoju akcji. Właściwie najbardziej podobały mi
się końcowe rozdziały, kiedy oglądamy co tak naprawdę stało się
z Panny, jak zaważyło to na dalszych losach grupki przyjaciół i
wreszcie...w jakich okolicznościach narodził się Gubernator. Taki,
jakiego znamy z serialu czy komiksu.
Książek
z tej serii jest więcej, pewnie tez przeczytam. Osobiście lepiej
bawię się przed telewizorem, jednak książka dostarcza wiedzy,
która na pewno zadowoli fanów zombie Może też być czytana w
całkowitym oderwaniu od pierwowzoru – straci wtedy jednak smaczki,
dostrzegane tylko przez znawców oryginału.
Od
strony technicznej mogę doczepić się kilku literówek, ale nie ma
książek bez błędów :) Bardzo podoba mi się szata graficzna.
6 komentarze:
Zapowiada się nawet nieźle :)
Jestem fanką serialu :) Książki nie czytałam i jak wpadnie mi w ręce to chętnie się z nią zapoznam, ale jeśli nie, to jakoś specjalnie jej szukać nie będę :)
Raczej nie ciągnie mnie do tej pozycji - do serialu z resztą tez nie.
Potwierdzam wszystko co napisałaś - choć chyba byłam bardziej entuzjastyczna w swojej ocenie (jako fanka tematyki) :):)
Kolejne części książkowego The Walking Dead są znacznie lepsze. Zachęcam do sięgnięcia, bo mnie też Narodziny Gubernatora odrobinę zawiodły. Za to potem... huh, wystarczy poczytać recenzje na Stacji :)
Ooo, mam nadzieje, że uda mi się zdobyć w takim razie kolejne części, bo "Gubernator" znalazł się w mojej kolekcji całkiem przez przypadek ;)
Prześlij komentarz