niedziela, 12 sierpnia 2012

"Mroczny Rycerz powstaje"

Autor: Po drugiej stronie... dnia sierpnia 12, 2012

Dziś parę słów o najnowszym „Batmanie”. Filmu nie mogłam się doczekać odkąd zobaczyłam ten genialny zwiastun:

klik

Wcześniej obejrzałam w domu dwie poprzednie części trylogii. Chciałam sięgnąć też po wcześniejsze ekranizacje kultowego komiksu, jednak w tym momencie odezwał się mój przewrotny gust filmowy, odrzucający wszystko (no, prawie), co powstało wcześniej niż piętnaście-dwadzieścia lat temu. Tamte filmy z punktu widzenia współczesnego kinomaniaka mogą wydawać się po prostu śmieszne i karykaturalne. Ja właśnie tak mam, i choćbym nie wiem jak się starała, nie potrafię się przekonać do starszego kina. Klasyka klasyką, ale jestem zdecydowanie za postępem.

„Batman” to historia o tym jak swoje lęki przekuć na siłę. Bohater nie zostaje obdarzony żadnymi nadnaturalnymi mocami – swoją moc zawdzięcza tylko i wyłącznie treningowi fizycznemu, samozaparciu i… efekciarskim gadżetom. Bruce Wayne to zwyczajny mieszkaniec mieszaczka Gotham (no może drobnym szczegółem jest tu fakt, że ma na swoim koncie więcej zer niż przeciętny), który po tragicznej i niesprawiedliwej śmierci rodziców całkowicie się zmienia. Postanawia, że nigdy nie będzie już cierpiał, i równocześnie wypowiada wojnę wszelkiemu złu. Staje na straży miasta, lecz tak jak dzieje się to w przypadku innych bohaterów, jego postać szybko zostaje zrzucona z piedestału. Władze miasta nie doceniają jego potencjału, widząc w nim tylko bandytę.


W najnowszym filmie w reżyserii Ch. Nolana Batman znów będzie musiał wrócić do gry, choć przed wieloma latami zaszył się zrezygnowany w swojej rezydencji, samotny i nieszczęśliwy. Jego przeciwnikiem będzie Bane – przebiegły, inteligentny i piekielnie silny mężczyzna z tajemniczą maską na twarzy. Trzeba przyznać, że kiedy Bane pojawia się na ekranie, coś w człowieku zamiera. Jego głos, zniekształcony przez maskę, budzi prawdziwy lęk. Równolegle oprócz strachu, Bane wzbudza głęboki respekt. Tom Hardy naprawdę „przypakował” do tej roli, jest nie do poznania. W filmie - co przypisuję na plus – obok morderczego instynktu zostaje ukazana też ludzka słabość Bane’a. Nie jest on złem skończonym, zachowuje ludzkie odruchy. To człowiek pokrzywdzony przez los, który jednak obiera w życiu inną ścieżkę niż Batman.

Również Anne Hathaway w roli Kobiety-Kota spisała się znakomicie. Choć nie przepadam za tą aktorką (jeszcze od czasów „Pamiętnika księżniczki”) muszę obiektywnie przyznać, że jest idealnie stworzona do tej roli. Uwodzicielska, sprytna i przebiegła jednocześnie. Stanowią z Batmanem zgrany team – oczywiście kiedy wreszcie udaje im się dogadać.

No i Christian Bale w tytułowej roli Mrocznego Rycerza. Bardzo lubię tego aktora (pierwszy film, jaki z nim obejrzałam to „Equilibrium”). Mimo że krążą różne opinie o jego chorobliwym wręcz zaangażowaniu w role i szalonym perfekcjonizmie (na potrzeby filmu „Mechanik” schudł prawie 30 kilogramów), nie da się ukryć że jego kreacje są naprawdę dobre. Tak jest i tym razem. Doskonale wciela się w postać upadłego bohatera, który będzie musiał zmierzyć się z samym sobą zanim powróci na scenę.

Jest jeszcze jedna postać, o której chciałabym dorzucić swoje trzy grosze. Znany z „Incepcji” Joseph Gordon-Levitt w roli policjanta Johna Blake’a. Jako typowa kobieta chodzę do kina także po to, by sobie popatrzeć, a ów aktor jest doskonałym obiektem westchnień. Synonim sprawiedliwości w najlepszym wydaniu. No i otwarte zakończenie, w którym Blake odsłania swoje drugie oblicze daje pewne nadzieje na to, że być może jeszcze zobaczymy tę postać w akcji.

Film trwa prawie trzy godziny – po wyjściu z kina spojrzałam na zegarek i byłam w szoku, że już tak późno. Są momenty, że zaczyna się dłużyć, ale raczej nie odczuwa się tego, że jest aż tak długi. Pojawia się też element zaskoczenia w końcowych scenach. Podsumowując: kawał dobrego kina akcji, nakręconego z rozmachem i patosem. Nie brakuje też banału – jak końcowa scena w restauracji - ale każdy fan Batmana przymknie na oko na drobne niedociągnięcia.

Ocena: 5/6

13 komentarze:

Aithusa on 12 sierpnia 2012 22:08 pisze...

Catwoman w tym filmie to akurat była całkowita porażka. Z pewnością najgorzej przedstawiona postać ze wszystkich. Batmana kocham i zawsze będę, to mój ulubiony superbohater. Byłam na premierze zakończenia trylogii i dzięki piorunującemu końcowi, podniosłam swoją ocenę z 4 na 5 :)

Alannada on 12 sierpnia 2012 22:29 pisze...

Kiedyś będzie trzeba zrobić sobie batmanowy maraton filmowy :D

Miłośniczka Książek on 12 sierpnia 2012 23:05 pisze...

niespecjalnie ciągnie mnie, żeby obejrzeć najnowszego Batmana :) zresztą nie wszystkie poprzednie części oglądałam, mam braki ;]

Blueberry on 12 sierpnia 2012 23:34 pisze...

Jak dla mnie pierwsza część była o wiele lepsza, ale tą też miło się ogląda :)

Sylwia_85 on 13 sierpnia 2012 00:17 pisze...

To bardziej zainteresowałoby mojego brata, może i męża. Podobnie jak Miłośniczka Książek mam braki jeśli chodzi o poprzednie części.

☞ Agata 📚 Bookstagram on 13 sierpnia 2012 08:24 pisze...

Kiedy zobaczyłam Bane'a, to mi szczęka opadłą. Wiedziałam, ze Hardy nabrał ciała, ale żeby aż tak! Film niezły. Kobieta kot taka, jaką sama chciałabym być - bez durnych uszu, a z... goglami;)

Edyta on 13 sierpnia 2012 09:23 pisze...

Rónież bardzo cenię Christiana Bale'a i za "Imperium Słońca", kiedy to jeszcze był chłopcem i za "Equilibrium". Za to kiedy widzę J. Gordona Lewitta, to zawsze przypomina mi się jego rola w komedii "Zakochana złośnica", w której to beznadziejnie kochał się w Biance. A klasyka wcale nie jest taka zła, choć zdecydowanie bardziej w roli Wayne'a podobał mi się M. Keaton niż V. Kilmer.

☞ Agata 📚 Bookstagram on 13 sierpnia 2012 10:20 pisze...

Ha, ha, ja pamietam J G L z "Trzeciej planety od słońca":))

Immora on 13 sierpnia 2012 21:03 pisze...

W ogóle z Incepcji to tutaj trzy postacie występują, co jest ciekawe, ale i zupełnie mi nie przeszkadzało ;) A film mi się podobał, chociaż parę wad ma :)

Querida on 13 sierpnia 2012 21:32 pisze...

Na pewno obejrzę ten film, uwielbiam Batmana. :)

☞ Agata 📚 Bookstagram on 14 sierpnia 2012 13:41 pisze...

Więcej: Joseph Gordon-Levitt, Tom Hardy, Cillian Murphy, Marion Cotillard i Michael Caine

Po drugiej stronie... on 14 sierpnia 2012 13:53 pisze...

Agata Adelajda & Immora => dobre jesteście, ja nawet bane'a nie skojarzyłam, dopiero jak przeglądałam obsadę. ale nigdy nie miałam pamięci do twarzy - za wyjątkiem przypadków, gdy ktoś mi się wyjątkowo podoba :P

Karolina Zarębska on 13 lipca 2021 21:16 pisze...

Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.

Prześlij komentarz

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon