środa, 15 sierpnia 2012
Laura Esquivel: "Z szybkością pragnienia"
Autor: Laura Esquivel
Tytuł: "Z szybkością pragnienia"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Stron: 158
Trudno mi napisać cokolwiek o książce, która wywołała we mnie nijakie emocje, więc będzie krótko. Właściwie zaczynając czytać „Z szybkością pragnienia” nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ale wzmianka, że Laura Esquivel jest autorką bestselleru „Przepiórki w płatkach róży” dawała nadzieję. Choć każdy wie, że w dzisiejszych czasach co druga wydawana książka określana jest bestsellerem – promocja robi swoje. Niestety często za tym terminem nie stoi żadna wartość. Ale to już kwestia na zupełnie inne wywody.
Największym plusem książki jest fakt, że opisuje ona już trochę zapomniane urządzenie, jakim był telegraf. Wszystkie ciekawostki techniczne związane z tym sposobem komunikacji, praktyką i przekazywaniem wiadomości alfabetem Morse’a były interesujące. Fabularnie już trochę gorzej: historia staruszka Jubila, którego poznajemy u kresu życia, zmożonego chorobą Parkinsona, pozbawionego wzroku i niemego. Pielęgnuje go córka, mająca w pamięci obraz ojca pełnego wigoru i wdzięku, obdarzającego zaraźliwym darem radości każdego, z kim przebywał. Jubilo także wraca myślami do swojej młodości. Do czasów, gdy dorastał, poznał swoją piękną żonę i spędził z nią najszczęśliwsze lata życia. Jednak teraz, kilkadziesiąt lat później, mężczyzna jest sam, rozstał się z żoną i nie widział jej od wielu lat. Kontrast pomiędzy tym, co było, a jak wygląda życie Jubila teraz, jest przykry. Co więc się stało? Dlaczego?
Treść jest raczej banalna. Denerwowało mnie sprowadzanie wielkiej miłości, która rzekomo narodziła się między Jubilem i Luchą głównie do łóżka – podkreślanie tego, ile razy dziennie w nim lądowali i jak hojnie obdarzali się pieszczotami. Punkt kulminacyjny, którym było wyjawienie co ostatecznie rozdzieliło parę i przekreśliło ich miłość, rozczarował mnie. Oczywiście – na łożu śmierci małżonkowie dostają szansę od losu na wybaczenie sobie dawnych urazów. Czy ją wykorzystają, łatwo się domyślić. Irytująca była też postać Luchy, która wychowała się w dostatku i przywiązywała wielką wagę do pieniędzy – a Jubilo, biedny telegrafista, nie mógł zaspokoić jej potrzeb. Jej przesadzony materializm i przekonanie, że mieć pieniądze = być szczęśliwym, doprowadzało mnie do szewskiej pasji.
Książka raczej nudna,, nie wzbudzająca żadnych głębszych emocji, napisana właściwie nie wiadomo po co. Dużo górnolotnych, pustych słów, moralizatorstwa, patosu i truizmów. Zabrakło prawdy. Bohaterowie wydają się jakby wycięci z szablonu, sztywni i miałcy. Czasami trudno ich zrozumieć. Największym plusem tej książki jest jej niewielka objętość. Czytałam, mając nadzieję, że jednak czymś mnie zaskoczy. Nie udało się. Odradzam.
Ocena: 2/5
Categories
książka,
L. Esquivel,
obyczajowa,
ZYSK i S-KA
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarze:
Będę trzymała się od tej książki z daleka. Fabuła nie wydaje się czymś, co chwyciłoby mnie za serce. Ponadto, Twoja ocena również nie zachęca do sięgnięcia po tę książkę, więc spasuję.
Dzięki za recenzję. Będzie ona dla mnie przestrogą.
I ja po nią nie sięgnę.
Gdy widzę taką okładkę spodziewam się książki wybitnej. Szkoda.
Ojoj, w takim razie będę jej unikać!
Będę się wystrzegać.
Ja też pochodzę bardzo sceptycznie do książek, o których mówi się bestsellery. Wiele razy się już na nich zawiodłam. Szkoda, że w wypadku tej książki treść jest taka banalna i brak tu emocji. Mogło być ciekawie...
Bestseller bestsellerem, ale najbardziej szlag mnie trafia jak bohaterowie są płytcy i miałcy, często to wlaśnie oni są w stanie uratowac nudną historię a tu brak i ciekawych bohaterów i ciekawej opowieści. Zdecydowanie nie dla mnie :)
Prześlij komentarz