poniedziałek, 19 marca 2012
Ronlyn Domingue: "W zbawiennej próżni"
Autor: Ronlyn Domingue
Tytuł: "W zbawiennej próżni"
Wydawnictwo: Albatros
Stron: 352
"On nadal cię ma, chociaż nie żyje."
Do przeczytania „Zbawiennej próżni” R. Domingue przekonało mnie jedno – porównanie klimatu tej książki do „Nostalgii anioła” A. Sebold. I choć zwykle traktuję podobne zestawienia z przymrużeniem oka, bo bywają na wyrost, tu jednak dałam się przekupić. „Nostalgia…” jest jedną z moich ulubionych pozycji (ktoś czytał?) i cieszyłam się na myśl, że znów będę mogła zanurzyć się w podobny, nostalgiczny świat. Tym razem udało się, jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana.
Razi nie żyje od kilkudziesięciu lat. Jej duch jednak pozostaje na Ziemi – tkwi pomiędzy, pozwalając na obserwowanie życia innych ludzi, uniemożliwiając jednak uczestniczenia w nim w sposób namacalny. Kobieta nie może przebywać w pobliżu swojego grobu, opuściła też rodzinę, przyjaciół i ukochanego – przebywanie w ich pobliżu działa bowiem destrukcyjnie zarówno na ducha, jak i na ludzi, ale nie znaczy to, że zapomniała. Każdy dzień, każdą minutę poświęca na rozpamiętywanie swojej przeszłości, na opłakiwanie życia, które zostało jej odebrane w młodości, w najlepszym momencie. Wciąż zastanawia się co stało się z jej ukochanym i ta obsesja wyniszcza ją. Nieoczekiwanie pewna biblioteczka pełna wspomnień splata losy Razi z młodą parą – Amy i Scottem. Duch dziewczyny uzależnia się od ich towarzystwa, odnajdując w ich historii echa własnej. Towarzyszy im, odkrywając sekrety nie tylko z ich życia, ale również ze swojego…
„W zbawiennej próżni” jest książką specyficzną, którą albo odłoży się ze zniechęceniem po kilku stornach, albo będzie się czytać z wielkim zaangażowaniem. Należę do tych, którzy tę książkę po prostu czują.
Dwie przeplatające się ze sobą historie – ta sprzed lat, której bohaterką jest Razi i ta dziejąca się tu i teraz, w której śledzimy udręki młodej żony, Amy, mają wiele cech wspólnych. Jedna prowokuje drugą, pewne wydarzenia wywołują wspomnienia o innych. Na końcu okaże się, że ta więź zacieśni się jeszcze bardziej. Sposób, w jaki wszystko nagle się tłumaczy i uzupełnia jest bardzo ciekawie pomyślany. Ale wszystkie puzzle układanki dopasują się dopiero na końcu. Wcześniej mamy tylko poszlaki, domniemania, intuicyjne powiązania.
Książka R. Domingue to opowieść o dramacie. O życiu, które zostaje zakończone w najmniej spodziewanym momencie i wszystkich tych szansach, których nie zdołało się wykorzystać. Ale przede wszystkim książka pokazuje jak trudno jest tym, którzy pozostają. Jak bardzo boli śmierć osoby, którą się kochało. I ile można stracić pogrążając się w niekończącej się żałobie. Jak śmierć jednostki wpływa na losy innych. Jest to też opowieść o poszukiwaniu siebie, odnajdywaniu sensu w życiu, odbudowywaniu z popiołów. Czasem daje nadzieję, innym razem ją pogrąża. I wreszcie – historia miłości silniejszej niż śmierć. Tak pięknej, że wyciska z oczu łzy. I niejednej…
To powieść przede wszystkim prawdziwa, zaciskająca gardło. Książka, która aż krzyczy do czytelnika. Niełatwa i niewesoła, ale dla sympatyków nostalgicznych opowieści z pewnością lektura niezapomniana.
Ocena: 5/6
Categories
Albatros,
dramat,
książka,
magia,
obyczajowa,
R. Domingue,
romans
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
11 komentarze:
Mam chętkę na tę książkę i mam nadzieję, że wpadnie mi w ręce:))
Czytałam ja jakiś czas temu, historia, która zapada w pamięć
Narobiłaś mi ochoty :)
Brzmi naprawdę ciekawie. Dopisuję do listy.
To ja podziękuję od razu. Kilka dni temu przeczytałam "Nostalgię..." i wynudziłam się okrutnie :P
Kiedyś zauważyłam tą książkę w księgarni, głównie dzięki tej przepięknej i niezwykłej okładce. Dziękuję za Twoją recenzję, dzięki niej przypomniałam sobie o tej książce i nie omieszkam przeczytać, zwłaszcza, że też uwielbiam "Nostalgię anioła" :)
Nostalgiczne elementy jakoś mnie odrzucają. Może latem - przy lepszej, mniej pochmurnej pogodzie :)
Ciekawie się zapowiada, bardzo chętnie przeczytam :)
historie o miłości muszą byc piękne, więc i pot e na pewno warto sięgnąć, bardzo chętnie :)
Nie słyszałam ani o autorce ani o tej książce, ale cieszę się, że tak pozytywnie ją wspominasz bo jutro mam zamiar wybrać się do biblioteki... :)
Oj chyba coś dla mnie:) Muszę poszukać :)
Prześlij komentarz