Drugi tom „Wojen Wikingów” Bernarda Cornwella już za mną. „Zwiastun burzy” jest w moim odczuciu jeszcze lepszy niż część pierwsza. Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę, strony przesuwały się sama nie wiem kiedy, a historia wciągnęła mnie całkowicie. Wspaniale zapowiada się ta seria, myślę, że idąc dalej tym tropem kolejne części będą jeszcze ciekawsze, jeszcze bardziej pasjonujące.
Uhtred jest już mężnym młodym mężczyzną, ma dwadzieścia parę lat, żonę i syna. W nowej roli ojca rodziny czuje się dobrze tylko przez chwilę, szybko porzuca tę ścieżkę. Wychowywał się od dziecka wśród wikingów, co sprawiło że drzemie w nim dusza wojownika. Nie potrafi osiąść w jednym miejscu, nie dla niego życie na łonie rodziny. Uhtred pragnie wyzwań, potrzebuje adrenaliny, musi walczyć, łupić, zdobywać. Choć całym sercem kocha Duńczyków, dostaje się pod opiekę króla Alfreda i to u jego boku decyduje się walczyć. Uhtred jest człowiekiem ceniącym swoją wolność, nie można mu nic nakazać, postępuje tak, jak kieruje go rozsądek lub serce. Choć obiecuje wierność angielskiemu królowi, nie zapomina o swoim wychowaniu i nigdy nie podniesie miecza na tych, których traktuje jak rodzinę. Nawet gdy stanie przeciwko nim na polu walki – morduje Duńczyków, choć w połowie czuje się jak jeden z nich, ale też oszczędza tych najbliższych.
Uhtred powoli staje się cenionym wojownikiem, wieść o jego talentach i zwycięstwach zaczyna obiegać kraj. Wszak to on zabił Ubbę, jednego z najokrutniejszych duńskich wojowników, choć musi walczyć o prawdziwą wersję tej historii ze znienawidzonym Oddą Młodszym, który stara się na każdym kroku odebrać mu uznanie. W życiu młodego wojownika wielką rolę odgrywają też kobiety. Uhtred opuszcza swoją żonę, choć nadal nosi w sercu ją i swego syna, i oddaje serce nowej wybrance, tajemniczej królowej cieni, przepowiadającej przyszłość. Ich nieformalny związek jest bardzo silny, dodaje mężczyźnie odwagi i wiary w zwycięstwo. Chociaż Iseult przepowiada ukochanemu szczęście u boku innej, złotowłosej piękności, ich historia jeszcze się pisze.
W drugim tomie po sromotnej klęsce król Alfred ze swoją świtą, do której przynależy też Uhtred, w ukryciu stara się odbudować armię i ruszyć na Duńczyków, zapobiec ich ekspansji. Mizerny, chorowity król, nie nadaje się do walki czy wojennych przemów, ale ma bystry umysł i powoli, ale skutecznie, podąża za swoim marzeniem zjednoczenia całego kraju. Uhtred nie daje się nawrócić, to Odynowi chce służyć, to miecz Thora nosi na piersi, chrześcijaństwo jest dla niego dziwną, wymagającą religią. Mimo to słowo honoru i obowiązek ma dla niego szczególną moc, i walczy u boku tych, których nie rozumie, przeciwko tym, wśród których czuje się sobą. Ten dysonans pozostanie z nim chyba na zawsze. Przebywając z anglikami często jest brany za wikinga, nosi bowiem długie włosy i zdobyte w bitwach naramienniki, zna także ich mowę. Gdy zaś ukrywa się wśród Duńczyków, zwracają uwagę na jego dziwny akcent, również nie traktują go jak jednego ze swoich. Uhtred nie przynależy nigdzie, przez co często zmienia strony i nie może zdecydować, kim tak naprawdę chciałby być.
Końcowe partie książki to opis widowiskowego starcia ludów Anglii z Duńczykami. Autor bardzo plastycznie opisuje kolejne etapy bitwy, tak że nieomal stajemy razem z naszymi bohaterami w murze tarcz. Jestem pod wrażeniem, w jak zajmujący, realistyczny sposób udało mu się odtworzyć jedną z najbardziej legendarnych bitew. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy, gdyż apetyt rośnie tu w miarę jedzenia. Sądzę, że jeszcze wiele fantastycznych starć przed nami :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz