To już dziewiąty tom serii Bernarda Cornwella „Wojny Wikingów” i ja naprawdę nie wiem kiedy i jak to zleciało, nie mogę uwierzyć, że postać Uhtreda towarzyszy mi już tyle czasu i przez tyle książek. A jednak. Jak bardzo się zmienił, jak postarzał. Gdy spotyka innych wojowników słyszy często kpiny na zasadzie: „Czego tu szukasz, staruszku?”, i choć jego umysł jest nadal lotny, a nam wciąż wydaje się, że mamy do czynienia z tym samym mężnym, silnym wojownikiem, prawda jest całkiem inna. Bohater jest już zmęczony życiem, ma dorosłe dzieci, a chociaż jego imię nadal wywołuje poruszenie, upływ czasu daje o sobie znać. Nie jest już tym samym młodzianem wychowanym przez Duńczyków, ma swoje ograniczenia.
W Wessexie, Mercji i Angli Wschodniej panuje pokój pod rządami króla Edwarda i jego siostry Aethelflead, która swego czasu była kochanką Uhtreda. Tych dwoje nadal łączy specyficzna więź, a Uhtred stawia się w roli doradcy, na którego słowach królowa zawsze może polegać, choć czasami trudno jej się z nim zgodzić. Nic jednak nie trwa wiecznie, szykuje się kolejna duńska inwazja. Sprzymierzeni Norwegowie, Duńczycy i Irlandczycy zajmują żyzne ziemie i łupią bogate kościoły, a przewodzi im budzący przerażenie Ragnall Ivarson. Dla Uhtreda nie ma jednak rzeczy niemożliwych, więc starcie tych dwóch sław jest nieuniknione.
Najbardziej w powieściach Cornwella lubię nie, wbrew pozorom, majestatyczne sceny batalistyczne, pełne pasji i krwi, ale wszystko to, co powiązane jest z prywatnym życiem głównego bohatera, jego relacje z kobietami, z dziećmi, honor i pamięć o ziemiach, które tak bardzo chce odzyskać. Uhtred oprócz tego, że nie boi się niczego i zawsze znajdzie jakiś przebiegły fortel, by dopiąć swego, jest też wrażliwym mężczyzną, nawet gdy często stara się to ukryć. W tomie dziewiątym dość wiele tekstu poświęconego jest właśnie jego dzieciom, emocjom związanym z ojcostwem i wypuszczaniem dzieci w dorosłe życie, akceptowaniem (lub nie) ich wyborów i konsekwencjami tych dróg. Dojdzie tutaj do ciekawych spotkań, niezwykle ważnych dla naszego bohatera. I to były moje ulubione partie tej części.
Jedyną wadą powieści póki co jest powtarzalność i schematyczność. Nie da się przez dziewięć tomów cały czas zaskakiwać czytelnika. Wiele wątków przypomina powoli inne, a sytuacje kryzysowe nie są już tak dramatyczne, jak dawniej – w końcu przyzwyczailiśmy się, że Uhtred zawsze sobie jakoś poradzi i wyjdzie cało z każdej opresji. Mimo to opowieść nadal przykuwa uwagę i jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko skończy :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz