niedziela, 29 września 2019
B. Cornwell: "Wojny Wikingów: Strażnik ognia"
Czy zastanawialiście się kiedyś, jaką rozpiętość miałaby historia Waszego życia? Ile tomów miałaby opowieść o Was? Taka refleksja naszła mnie przy czytaniu X tomu „Wojen Wikingów” pt. "Strażnik ognia". Czy byłaby to ciekawa opowieść? Na pewno pełna wzlotów i upadków, ale czy kończyłaby się szczęśliwie?
Postać Uhtreda z Bebbanburga towarzyszyła mi przez ten rok niemal cały czas i dziwna jest myśl, że ten bohater w końcu może zniknąć z kart powieści. A coraz bliższy jest ten moment – dziesiąty tom jest pewnym podsumowaniem jego losów, jest opowieścią o momencie, do którego wojownik zmierzał od lat dziecięcych – Uhtred w końcu staje twarzą w twarz ze swoim kuzynem i podejmuje działania, mające na celu odzyskanie ziem, które mu się należą. To właśnie tutaj, do tej chwili, prowadziły wszystkie dotychczasowe wybory Uhtreda, to w to miejsce wyrywało się jego serce – i choć wciąż pojawiały się inne sprawy, inne ważniejsze bitwy, w których musiał wziąć udział, choć wciąż coś go powstrzymywało i krzyżowało plany, ten jeden raz Uhtred już nie da się spowolnić… Przychodzi po to, co należało mu się po śmierci ojca… Przychodzi po swoje…
Dziesiąty tom to taki czas na podsumowanie całej czytelniczej podróży, która odbyłam dzięki twórczości Bernarda Cornwella. Choć wspominałam o tym wiele razy, kolejny raz chciałam podkreślić jak w fantastycznej szacie graficznej zdecydowano się wydać ten zbiór. Ustawiając na półce dziesiąty tom, nie sposób jeszcze raz tego dostrzec – to, co na początku było tylko zalążkiem wyłaniającym się z ustawionych rządkiem grzbietów książek, teraz stanowi już piękny obraz. To jedna z lepiej prezentujących się serii w mojej biblioteczce, naprawdę jestem oczarowana pomysłem takiego wydania całości. Dobrze, że zdecydowano się na twardą oprawę, a także dość minimalistyczną stylistykę. To wszystko dobrze współgra z treścią książek, nadaje jej charakteru.
Każdy tom niósł ze sobą odrębną historię, ale jednocześnie składał się na całość życiorysu tego owianego sławą wojownika. Człowieka pełnego pasji i honoru, człowieka rozdartego między światem chrześcijańskim a pogańskim, wychowanego przez ludzi, którzy przecież odebrali mu rodzinę, a mimo to stali się bliżsi, niż ta własna. Człowieka miotanego namiętnościami, który mimo poczciwego serca, potrafił też zabijać i blefować, kiedy było trzeba.
Seria na razie liczy 10 tomów i w tym miejscu kończę swoją przygodę ze światem wikingów, który bardzo mnie wciągnął i towarzyszył mi przez kilka ostatnich miesięcy. Ale podobno Wydawnictwo Otwarte będzie jeszcze kontynuować i rozwijać tę serię, więc kto wie, może uda się jeszcze zanurzyć w ten świat, towarzyszyć Uhtredowi, a może już jego dzieciom przy okazji kolejnych, pasjonujących przygód?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz