Raczej nie recenzuję
filmów, ale spędziłam bardzo kinowy weekend i chciałabym choć w paru słowach
podzielić się z Wami wrażeniami. Kilka moich krótkich przemyśleń na temat dwóch
obrazów, które oczywiście polecam.
"Logan. Wolverine", film
W sobotę wybraliśmy się
do kina na „Logan. Wolverine”. Film znacznie odbiega od tego, co z X-Menami może się
kojarzyć, ale jednocześnie jak dla mnie jest naprawdę dobry. To takie zupełnie
inne spojrzenie na uniwersum – z nostalgią, surowością, prostotą. Coś się
kończy, oglądając ten film cały czas mamy takie poczucie. Wolverine, jedna z
najtragiczniejszych postaci tej serii, traci dawny wigor i siłę. To starzejący
się pan, zmęczony życiem, dorabiający sobie jako kierowca. Logan, choć
nieśmiertelny, odczuwa upływający czas: rany goją się coraz wolniej, coś truje
go od środka, jest zgorzkniały i prowadzi samotnicze życie bez nadziei. Umiera,
jak podsumuje to Laura. Mutanci przegrali walkę z ludźmi, ukrywają się,
pozostała ich garstka. Najpotężniejszy z nich, Charles, to walczący z demencją
staruszek, który nie kontroluje już swoich mocy – stanowi zagrożenie i musi się
ukrywać. Do tego smutnego, wygasającego świata wkrada się jednak promyk nadziei
w postaci małej Laury – dziewczynki, która z Loganem ma więcej wspólnego, niż można
by przypuszczać. Jej gra jest fenomenalna.
„Logan. Wolverine” to
film bardzo brutalny, gdzie bohaterowie w końcu nie muszą się patyczkować, nie
stronią od wulgarnego języka, a krew leje się tu strumieniami w widowiskowy
sposób. Gorzki, ostry, a przy tym wzruszający. Pełen przemyśleń, pytań bez
odpowiedzi, surowych obrazów. Wolę taką odsłonę – postacie z krwi i kości, do
bólu prawdziwe, pełne cierpienia. Wydają się nam przez to bliższe, realniejsze,
dojrzałe. Brak scen po napisach końcowych zostawia nas z poczuciem, że to
koniec pewnej ery, że coś się zmieniło. Bardzo ciekawe jest też nawiązanie do
komiksów Marvela, które wpadają w ręce Logana – przeglądając je twierdzi, że to
wszystko kłamstwa, że większość z tych scen nigdy nie miała miejsca, a reszta
wyglądała całkiem inaczej. Błogosławiony Eden, którego szukają bohaterowie, też
może być tylko wymyśloną mrzonką. Film pełen jest kluczowych scen, które nadają
inny wymiar temu, co dotąd sądziliśmy o X-Menach.
"Piękna i Bestia", film
W niedzielę za to zmiana
o 180 stopni – „Piękna i Bestia” z Emmą Watson w roli głównej. Uwielbiam wszystkie
bajki Disney’a o księżniczkach, nieważne ile mam lat, więc jak mogłabym się nie
wybrać? Na początku trochę się zdziwiłam, bo zwiastun w żaden sposób nie
zdradzał, że w sumie jest to trochę taki… musical. A ja za bardzo piosenek na
ekranie nie lubię… Ale mimo wszystko wczułam się w klimat, a kilka z nich było
naprawdę ładnych. Film dosyć wiernie odwzorowuje historię, która znamy z
animowanej wersji. Rozwinięto go jedynie o wątek matki Belli i wytłumaczono jak
to możliwe, że zamek Bestii przez tyle lat ukryty był w zapomnieniu.
Muzyka,
kostiumy, wnętrze zamku, i oczywiście sama postać Bestii – wszystko to oddano
bardzo wiernie, drobiazgowo, także film „zjada się” oczami, bo jest naprawdę
piękny. Ma też zabawne momenty, a Bestia bywa urocza i w sumie fakt, że Bella
mogła ją pokochać, nie wydaje się niczym dziwnym. Scena, kiedy Bella i Bestia robią
sobie małą randkę i tańczą w zamku jest po prostu przepiękna. W końcowych zaś scenach,
gdy klątwa zostaje przełamana, a książę odzyskuje swój dawny wygląd, dzieje się
coś dziwnego – właściwie tęsknimy za poprzednim wcieleniem, i chyba tak powinno
być. Sama Bella podczas balu przygląda się swojemu wybrankowi i napomyka, że
mógłby zapuścić brodę. Kilka słów uwagi należy się też postaci Gastona –
naprawdę dobrze zagrana, mi jakoś tak nieodzownie kojarzył się z brutalnym
piratem, który musi postawić na swoim. Na „Piękną i Bestię” czekało się bardzo
długo, czy jestem zadowolona? Ogólnie jestem na tak, choć nie wiem dlaczego wciąż
mam takie poczucie, że liczyłam na coś więcej. Mimo wszystko – bardzo lubię
filmowe wersje bajek, a Wy?
1 komentarze:
Ja marzę, by iść do kina na Piękną i Bestię, ale chyba nie będzie mi to dane - nie mam z kim odkąd mieszkam za granicą. Obejrzę w domu :) za to Logan mnie intryguje, ten film podobno zamyka wątki o Wolverinie.
Prześlij komentarz