"The Walking Dead", sezon 7, serial
A właściwie połówka sezonu, bo został on podzielony na dwie,
8-odcinkowe serie, obecnie trwa przerwa, serial wróci na antenę w lutym.
Po widowiskowym, maksymalnie brutalnym finale sezonu 6-tego
przez miesiące trwała dyskusja na temat tego, kto zginął z ręki Negana. Wolałam
nie śledzić wątków na forach, gdyż chciałam by nowe odcinki mnie zaskoczyły,
ale miałam swoje domysły. Fani zastanawiali się, czy serial podąży zgodnie z
komiksową wersją, czy też losy bohaterów będą zmierzać w zupełnie inną stronę. Już
to wiemy. Pierwszy z nowych odcinków ponownie stanowił „niezłą sieczkę”. Mam wrażenie,
że serial próbuje raz za razem przekroczyć kolejne granice, gdyż wcześniej
zarzucano mu, że jest mało przerażający, a postacie zombie są kiczowate i
śmieszne. Ta brutalność zaczyna mnie przerażać, ale z drugiej strony po jednym
krwawym, ostrym odcinku następuje szereg łagodnych, momentami wręcz nudnych. Akcja
przyspiesza, by zaraz zwolnić. Mamy więc kolejne opowieści o naszych bohaterach
i ich wyborach, myślenie o zemście, dalekie od działania. Jednak lubię w tym
serialu takie momenty refleksji, przystanięcie i chwilę na zastanowienie się,
dlaczego ludzie obierają taki, a nie inny kurs.
Rick spuszcza z tonu, wielki dowódca zmienia się w
posłusznego sługę, który nie ma odwagi wychylić się, sprzeciwić Neganowi.
Oglądanie tego jest przygnębiające.
Wielu zachwyca się postacią Negana. Uosabia on w moim
mniemaniu zło absolutne, nie ma duszy. Gubernator przy nim to „ciepłe kluchy”. Twórcy
póki co nie decydują się na uczłowieczenie tej postaci, nie przedstawiają jego
ścieżki, nie mówią w jaki sposób stał się tym, kim jest. Może zrobią to później…
Dla mnie jest to kwintesencja zła, i choć są głosy, że właśnie dzięki tej
postaci serial odżył i nabrał wyrazu, nie jestem w stanie fascynować się
Neganem. Chciałabym, by zniknął.
Serial powoli do tego dąży. Poznajemy nowe obozy, co daje
szansę na to, że grupy zbiorą się razem. Alexandria nie musi walczyć sama ze
Zbawcami. Część grupy zatrzymuje się na Wzgórzu i stara się przekonać
mieszkańców, że muszą walczyć. Istnieje Królestwo, w którym rządzi król
Ezekiel. W osadzie Oceanside przetrwały kobiety i dzieci. Wszystkie z tych grup
mają zatarg z ludźmi Negana, ale boją się Zbawców, wolą czekać i składać im
daninę.
Końcówka jak zwykle melodramatyczna i przywodzi na myśl
poprzednie zakończenia. Bohaterowie znów razem, choć nie w komplecie. Każdy sezon
niesie ze sobą nowe groby. A jednak grupa nadal istnieje, co daje nadzieję…
Mimo, że serial jest nierówny, i stracił już dawną świeżość,
mam do niego sentyment. Nie będę mydlić oczu, że wciąż jest dobry, że zachwyca.
Stał się przeciętny, i chyba czas, by się zakończył. Mimo wszystko tak długo
śledziłam losy Ricka i jego grupy, że będę z zainteresowaniem czekać na dalsze
odcinki.
1 komentarze:
Ostatnie dwie serie umknęły mi, ale też mam sentyment do tego serialu :)
Prześlij komentarz