poniedziałek, 9 lipca 2012

Aubrey Flegg: "Skrzydła nad Delf"

Autor: Po drugiej stronie... dnia lipca 09, 2012


Autor: Aubrey Flegg
Tytuł: "Skrzydła nad Delf"
Wydawnictwo: Esprit
Stron: 256



Z tego co widzę wiele osób miało już okazję poznać bliżej książkę A. Flegga „Skrzydła nad Delf”. Ja też skusiłam się na tę nastrojową opowieść. Trzeba przyznać, że jej wydanie jest śliczne. Najpierw okładka – mocne żywe barwy i poruszająca twarz portretowanej dziewczyny: wyrażająca jednocześnie jakby wahanie, smutek, niepewność, ale i pewien rodzaj zaciekawienia. W środku również jest ładnie – rozdziały kończą się szkicami, a na skrzydełkach okładki również mamy obrazy. Kim jest zatem dziewczyna z okładki?

To szesnastoletnia Louise Eeden, dziedziczka fortuny, córka uznanego projektanta porcelany. Akcja toczy się w holenderskim mieście Delf, w połowie XVII wieku. Ojciec dziewczyny zleca cenionemu malarzowi wykonanie portretu córki. Codzienne wizyty dziewczyny u Mistrza, któremu w pracy towarzyszy czeladnik, Pieter, sprawiają, że między młodymi zaczyna snuć się nić porozumienia i sympatii. Plotki jednak głoszą, że ręka Louise przeznaczona jest już innemu, a małżeństwo zapewni połączenia dwóch wpływowych firm, umożliwiając ojcu dziewczyny spełnienie życiowego marzenia. Rozpoczyna się odwieczna walka między sercem a obowiązkiem…

To zadziwiające, że autorem tej historii jest mężczyzna. Narracja przypomina malowanie obrazu: autor delikatnymi pociągnięciami pędzla starannie nakłada farbę na płótno, odmierza składniki, miesza farby. Obserwujemy proces powstawania portretu, ale nie jest to ten obraz, który widzimy na okładce – różnią je znaczące szczegóły. Opowieść przepełniona jest romantyzmem i uczuciowością. A główną bohaterką jest delikatna, dorastająca dziewczyna – autor dokonał nie lada sztuki, wcielając się w tę postać i sprawiając, że jest bardzo wiarygodna.

Książka skierowana jest głównie do młodzieży, choć dla współczesnych nastolatków może wydawać się czasem archaiczna. Przebrzmiały świat konwenansów, gdzie odprowadzający dziewczynę młodzieniec musi podążać kilka kroków za nią, gdzie młodej damie zawsze musi towarzyszyć przyzwoitka, a ogłoszenie zaręczyn wiąże się z zakazem kontaktów z płcią przeciwną, wydaje się nam zupełnie odległy. Dlatego trudniej utożsamić się z bohaterką, dla której w miłości barierą jest inne wyznanie wiary albo status społeczny. Bohaterowie są raczej schematyczni i przewidywalni, czarno-biali. Autor nie uniknął stereotypowego spojrzenia na relacje między zakochanymi. Pojedynek toczy się między miłym, pociesznym ale fajtłapowatym i biednym chłopakiem, a pewnym siebie, przystojnym, ale egocentrycznym bogaczem. To szablonowy, oklepany trójkąt. Oliwy do ognia dokładają rodzinne interesy, które mieszają szyki Louise. Głowna bohaterka pozostaje raczej mdła: choć operuje dużą wiedzą i w krytycznym momencie wykazuje się determinacją godną pozazdroszczenia, (choć scena, w której dziewczyna staje w obronie uciskanego chłopaka sprawia, że traci on trochę w naszych oczach - bo przecież powinno być odwrotnie) najczęściej jednak pozostaje bierna, słaba i uległa.

Podobało mi się natomiast ukazanie konfliktu pomiędzy protestantami a katolikami, nowinki w dziedzinach astronomii czy filozofii, przywołanie sylwetki Spinozy oraz zgłębianie tajemnic fachu malarskiego. A przede wszystkim subtelność, która bije z każdej karty tej powieści.

Książka nie spełniła moich oczekiwań, ale to może dlatego, że spodziewałam się bardziej czegoś w klimatach „Dziewczyny z perłą” (z którą jest zestawiana) – dostałam jednak powieść typowo młodzieżową, prostą i przewidywalną. Ogromnym minusem było dla mnie zakończenie – jeśli autor chciał widowiskowego finału to cóż, trochę przekombinował. Zastanawia mnie o czym będą traktować kolejne części – bo „Skrzydła…” są pomyślane jako trylogia – zwłaszcza, że mamy tu rozwiązanie akcji i epilog. Być może skuszę się na kontynuację, ale książkę oceniam raczej jako przeciętną.

Ocena: 4/6



Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Esprit.


9 komentarze:

Cyrysia on 9 lipca 2012 19:52 pisze...

Ja jeszcze nie miałam okazji poznać tej książki, ale bardzo bym chciała. Martwi mnie jednak to zakończenie, które niezbyt przypadło ci do gustu, lecz mam nadzieję, że nie jest aż tak źle.

Stayrude on 9 lipca 2012 20:38 pisze...

Okładka mnie urzekła. Piękna. Niestety nie miałam jeszcze okazji przeczytać tej książki, ale mimo, że jest to raczej lektura dla młodzieży i tak mam na nią ochotę.
Pozdrawiam

Miłośniczka Książek on 9 lipca 2012 20:53 pisze...

poluję i mam nadzieję, że upoluję tę książkę :)
naczytałam się już tylu recenzji, że muszę ją przeczytać :)

Larysa on 9 lipca 2012 21:07 pisze...

Mam w planach :D

Blueberry on 9 lipca 2012 22:05 pisze...

Jejku jak ja chcę to przeczytać!

natula on 9 lipca 2012 22:10 pisze...

Książka króluje na blogach :). Sceptycznie do niej podchodzę, ale jak widzę tak trzeba. Ostudziłaś lekko mój zapał, jednak nie zmienia to faktu, ze kiedyś i tak przeczytam tę malowniczą powieść :)

marichetti on 10 lipca 2012 00:55 pisze...

Muszę, muszę, muszę przeczytać!!

Nika on 10 lipca 2012 08:18 pisze...

Na miłosny trójkąt nie zwracałam większej uwagi, ale cała reszta zdobyła moje serce :))

Anonimowy pisze...

Podzielam Twoją recenzję :)

Prześlij komentarz

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon