Nie macie pojęcia jak bardzo żałuję, że nie mam już czasu na
bloga i swoje pasje tyle, co kiedyś. Pochłaniająca, wypełniona stresem praca
skutecznie odbiera zapał. O ile czas na ulubiony serial czy nową książkę zawsze
się gdzieś znajdzie – po pracy, na przerwie w pracy, w dzień wolny (jak dziś),
to z pisaniem jest trudniej. Gdy mam wybrać –blog czy czytanie książki,
wybieram to drugie. Z tego powodu w ciągu ostatnich miesięcy przewinęło się
przez moje ręce wiele książek, o których nie pisnęłam tu ani słowem. Czas to
zmienić, w skróconej oczywiście formie. Ale chciałam by pojawiły się chociaż
ich tytuły- znak, że nie rzuciłam czytania, że zawsze będzie mi bliskie.
„Sekretne życie pszczół” Sue Monk Kidd czytałam chyba pół
roku temu, jeśli nie dawnej. To był ten czas, gdy wszyscy czytali książki z
jakąś pszczołą w tle – zauważyliście, jak bardzo popularny był to temat? Książka
opowiada o kilkunastoletniej Lily, wychowywanej przez surowego ojca. Dziewczyna
żyje w przeświadczeniu, że przyczyniła się do śmierci matki. Nie pamięta
dokładnie wydarzeń ze swojego dzieciństwa, ale urywki wspomnień z dzieciństwa i
fakty, jakie jej wpajano, utwierdzają ją w tym. Czuje się niekochana i winna –
dlatego w pewnym momencie ucieka z domu, obierając za towarzyszkę czarnoskórą
opiekunkę. Razem trafiają do małego miasteczka, gdzie trzy czarnoskóre siostry
zajmują się produkcją miodu. Z tym miejscem łączy Lily więcej, niż mogłaby
przypuszczać.
Książka w piękny sposób inicjuje temat trudnego dorastania,
akceptacji, kobiecej przyjaźni i odmienności. Ukazuje Amerykę lat 60. XX wieku i silnie rysuje
problem rasizmu i braku swobód osób, uważanych za gorsze z powodu swojego
koloru skóry. Może w mojej ocenie książka nie była tak wybitna, jak sugerowały
to wszystkie pochwały z okładki, ale zapadła mi w pamięć. Dodatkowym plusem
jest to, jak opisuje miłość do miodu, do pszczół, do pracy. Przypomniała mi
dzieciństwo, kiedy mogłam obserwować jak dziadek dogląda swoich uli i wytwarza
miód. Czasem żuliśmy soczyste plastry, wypełnione miodem, jeszcze gorące. Miło
było wrócić do tych chwil :)
Kolejnym tytułem, o którym jeszcze tu nie wspominałam, jest książka
„Czy miałaś kiedyś rodzinę?, autorstwa Billa Clegga. Tytuł po prostu mnie
spiorunował, jak i okładka przedstawiająca spalone zapałki. Bo właśnie
tragiczny pożar jest punktem centralnym tej opowieści – w przeddzień ślubu
Lolly w jej domu wybucha pożar. Giną niedoszli małżonkowie oraz partner matki
panny młodej. Tylko June udaje się przeżyć – nie było jej wtedy w mieszkaniu,
wyszła po kłótni z Luke. Wydarzenie to wpływa na całe miasteczko – przeraża,
zasmuca, wywołuje pytania, spekulacje. Kto jest winny tragedii?
Książka rysuje historie kilku osób, poszczególne osoby
dotyczą kolejno różnych osób. Dzięki temu mamy okazję bliżej poznać bohaterów,
odczuć jak bardzo pożar zmienił ich życie. Każdy cierpi na inny sposób, każdy
coś stracił. Książka pokazuje jak żyje się dalej, co czują ci, co pozostali,
jak silne może być poczucie winy i do jakich działań popycha. Gdy po nią
sięgałam, spodziewałam się szczerze mówiąc czegoś innego, większego nacisku na
tajemnicę pożaru, tymczasem książka przeplata po prostu historie różnych osób,
które w miarę rozdziałów stają się coraz bardziej powiązane. W końcu jednak
wracamy do owej tragicznej nocy, by znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania…
Wydawnictwo Znak
702 str.
No i wreszcie trzeci tytuł, najbardziej obszerny. „Stulecie
detektywów” Jurgena Thorwalda to 700 stron historii kryminalistyki. Ja bardzo
lubię pozycje tego autora, są dla mnie wybitne – dbałość o szczegóły, historię,
bibliografię, totalne zagłębienie się w temat i przybliżenie obranych zagadnień
w przystępny, ale pouczający sposób. Wcześniej czytałam jego książkę o
ginekologii, mam w domu jeszcze opowieść o chirurgii, także trochę przede mną
:) Właściwie przybrałam dziś skrótowa formę opowiadania o tym, co czytałam,
więc trudno mi się odnieść tu do tak monumentalnego dzieła. To po prostu
kryminalistyka w pigułce, od samych początków. Nie wiem czy znajdziemy bardziej
rzetelne dzieło, które zawiera w sobie aż tyle treści.
Thorwald zaczyna od
samych początków – od identyfikacji. Zanim odkryto genialną metodę daktyloskopii, czyli porównywanie linii papilarnych dłoni, radzono sobie w inny sposób. Pomysłów było
wiele, szczególnym uznaniem cieszyło się mierzenie wybranych części ciała i
porównywanie uzyskanych wyników. Odciski były przełomem, ale w czasach gdy o
komputerach można było jeszcze pomarzyć, wynalezienie sposobu na ich opis i
katalogowanie, nie należało do najłatwiejszych. A to dopiero początek. Dalej mamy
samą medycynę sądową – jak się rozwijała, jak trudno było udowodnić, że
medycyna na sali sądowej może odgrywać kluczową rolę, ale też z jakim ryzykiem
wiąże się popełnienie błędu w badaniach. Dawniej wiele morderstw nie wykrywano, uważano że ofiary po prostu umierały w tragicznych okolicznościach, popełniały samobójstwa, ulegały wypadkom. Trudno było wykryć zbrodnię, ale rozwój nauki i medycyny znacznie to ułatwił. Toksykologia czy balistyka – kolejne wielkie
rozdziały, opisujące coraz to nowsze sposoby na docieranie do prawdy. Książka
pokazuje historie ofiar i zbrodniarzy, coraz to nowsze na pozbawienie życia,
które przyczyniały się też do rozwoju kryminalistyki. Bez zbrodni nie byłoby
obecnej wiedzy, choć ich ogrom, okrucieństwo i bezduszność przyprawia o
dreszcze.
Warto wiedzieć jak rodziła się obecna wiedza, ile trudności
naukowcy spotykali po drodze, jak w ogóle powstał zawód detektywa, w jaki
sposób funkcjonowały dawne sądy czy policyjne oddziały. Polecam, bo to naprawdę
ciekawa książka, którą z jednej strony czyta się jak dobry kryminał, z drugiej
to kopalnia wiedzy na naprawdę intrygujący tema, kompendium wiedzy i encyklopedia, którą chce się czytać.
4 komentarze:
Z tych trzech czytałam tylko "Sekretne życie pszczół" - jak dla mnie była to lektura wyjątkowo wartościowa, napisana świetnym językiem i w dodatku poruszała temat wciąż aktualny, mimo, że wydarzenia z książki to lata 60. XX w. I doskonale wiem, o co ci chodzi - ja również nie mam czasu kompletnie na blogowanie i wolę posiedzieć z książką niż przed komputerem.
Buziaki, kochana!
BOOKBLOG
Sekretne życie pszczół miałam przeczytać już tak dawno... wciąż mi nie po drodze z tym tytułem :/
Każda książka ciekawa i warta przeczytania. Z pracą mam podobnie, ostatnio zapanowała krucha równowaga, więc ciut więcej czasu mam dla bloga :)
,,Sekretne życie pszczół" mam w planach!
Prześlij komentarz