„Fargo", sezon 2, serial
O ile pierwszy sezon serialu „Fargo” przykuł moją uwagę i
naprawdę zaskoczył mnie w pozytywnym sensie, o tyle o drugim sezonie chciałabym
jak najszybciej zapomnieć. Moja opinia może być odosobniona, bo wiem że jest
dobrze oceniany, ale… No właśnie, kilka takich „ale” by się znalazło.
Co ciekawe, akcja sezonu drugiego rozgrywa się przed
wydarzeniami z serii pierwszej. Pojawiają się jednak oczywiste nawiązania, jak
choćby osoba detektywa Lou Solverson’a, który w pierwszym sezonie dał się
poznać jako ojciec policjantki Molly, emeryturę spędzający za ladą lokalnego
baru. Był taki moment w S01, że Lou wspominał nietuzinkowe śledztwo pełne
trupów, które prowadził lata temu. To właśnie ta historia stała się podwaliną
do poprowadzenia kontynuacji serialu.
Może chodzi o to, że nie przepadam za stylistyką lat 70.?
Spodnie dzwony, lokówka do włosów i telefony na korbkę? Nie, zdecydowanie wolę
seriale, gdzie akcja dzieje się współcześnie, albo sci-fi, gdzie wybiega
dziesiątki lat wprzód. Choć fabuła jest ciekawa i rozwija się stopniowo –
pozornie niegroźna stłuczka lokalnej fryzjerki wciąga jej rodzinę w porachunki
z mafią, a w to wszystko wplątane jest jeszcze UFO… - nie, to zdecydowanie nie
mój klimat, nie moja bajka. Jak już zaczęłam, to postanowiłam obejrzeć do
końca, ale niektóre odcinki dłużyły mi się niesamowicie, miałam poczucie
straconego czasu. Serial w ogóle mnie nie porwał, nie zaangażował, nie
zaczarował.
Mimo tego, że obsada jest wyśmienita, koloryt tamtych lat
oddany z wielką klasą, fani czarnego humoru, komedii pomyłek i pokręconych twistów
będą piać z zachwytu, ja jednak odpadam.
Nie trzeba znać jedynki, by obejrzeć sezon drugi, aczkolwiek
obserwowanie odniesień i odnajdowanie poszczególnych smaczków stanowi fajną
rozrywkę. Dla mnie jednak to za mało.
„Pozostawieni”, sezon 1, serial
Gdzieś rok-dwa lata temu czytałam książkę Toma Perrotta „Pozostawieni”.
Książka stanowi punkt wyjścia dla serialu o tym samym tytule. Serialu, nad
którym pracował zarówno autor wspomnianej książki, jak i twórca innego znanego
tytułu – serialu „Lost. Zagubieni”. To chyba brzmi obiecująco?
Serial dla osób, które przedkładają analizę ludzkich uczuć, stadium
ludzkiej psychiki nad tempo akcji. Opowiada o świecie po 14 października – tego
dnia w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło ok 2 proc. populacji ludzi. Minęły
trzy lata i nic nie jest takie, jak dawniej. Większość kogoś straciła – czasem jedną
ukochaną osobę, zdarza się, że i całą rodzinę – jak jedna z bohaterek, Nora. Jak
żyć obok tego, jak zapomnieć, albo jak stale pamiętać? Każdy próbuje
przepracować stratę w inny sposób. Jedni starają się żyć dalej, jak gdyby nigdy
nic. Inni dołączają do tajemniczych kultów – wyznawców Weyna, który wyciąga z
ludzi ból, albo sekty Winni Pozostali, której członkowie nie mówią, ubierają
się na biało i palą, by nie marnować żadnego oddechu. Jak dziwne, nielogiczne,
czy wręcz chore mogą wydawać się wybory niektórych członków małego miasteczka
Mapelton, to ich sposób na zrozumienie, na upamiętnienie zaginionych, na
pójście do przodu.
Na mnie serial działał bardzo sugestywnie. Wbrew pozorom nie
ma on na celu rozwikłania zagadki zniknięć, snucia teorii na temat tego co się
mogło wydarzyć, szukania ewentualnych rozwiązań. Nie, on skupia się na
przysłowiowym „tu i teraz”. Mówi o smutku, bólu i żalu. O utracie, której w różnym
stopniu doświadczył każdy. Serial jest bardzo oniryczny, nostalgiczny, choć nie
brak w nim mocnych scen.
Już zaczęłam oglądać 2 sezon, a w planach jest też trzeci,
finałowy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz