Największe
wydarzenie literackie tej dekady.
Wydawnictwo Znak
844 str.
Szczerze
mówiąc, zawsze trochę się obawiam, gdy o książce krążą aż
tak entuzjastyczne opinie. Ale mimo wszystko, potęgują one we mnie
chęć na przeczytanie powieści, jeszcze lepiej – na posiadanie
jej. „Szczygieł” Donny Tartt już na pierwszy rzut oka
prezentuje się zjawiskowo – ponad 800 stron dobrej literatury, w
solidnej, twardej oprawie i obwolucie. Książka wydana naprawdę z
pieczołowitością, bardzo starannie. Przywodziła mi na myśl
dzieła klasycystyczne, bardzo tradycyjne, tymczasem to, co
znajdziemy w środku trochę nawet kłóci się z tym poważnym
„wyglądem”. Choć wydawać by się mogło że to książka
składająca hołd sztuce i pięknu, wiele w niej także brudnej
rzeczywistości: bowiem jej bohaterowie nie tylko posługują się
nowoczesnym, nawet wulgarnym językiem, ale także upajają się
narkotykami i alkoholem, dopuszczają występków takich jak
oszustwa, kradzieże, pobicia czy nawet morderstwa. Książka jest
wielowymiarowa i pokazuje świat takim, jaki jest. Choć z jednej
strony hołduje sztuce i przeszłości, bo autorka niespotykanie
pięknym stylem opisuje wrażenia i przeżycia estetyczne, treść
książki bywa też dosadna i prosta. Ale co tu dużo nie mówić,
spędziłam z nią wiele naprawdę miłych popołudni. Dobrze się
czyta, i trudno się oderwać.
Theo
wraz z matką zwiedzają muzeum, gdy dochodzi do zamachu. Chłopak
jest jednym z ocalałych, ale ucieka z miejsca zdarzenia. Ucieka,
zabierając z sobą coś cennego – malutki obraz przedstawiający
zniewolonego szczygła. Obraz bezcenny. Od tej chwili nic już nie
będzie takie, jak przedtem. Chłopak traci matkę i dom, w dodatku
jest przerażony perspektywą zamknięcia w więzieniu – dopuścił
się przecież czegoś straszliwego. Nie potrafi jednak zwrócić
obrazu, jest nim zachwycony. Jego życie i mały obraz splatają się
nierozerwalnie. To jedno wydarzenie na zawsze wpłynie na chłopca.
Trauma, która zniszczy jego życie, a jednocześnie wyzwoli w nim
nowe pasje i pragnienia... Kolejna książka o wchodzeniu w
dorosłość, której bohater jest tak naprawdę samotny i skazany wyłącznie na siebie.
Trudno
pisać mi o tej książce, bo po prostu brakuje słów. Chociaż z
jednej strony spodziewałam się czegoś zupełnie innego i uważam
też, że opinie o arcydziele są trochę przesadzone, uważam
jednak, że dawno nie miałam okazji czytać czegoś podobnego a
autorka naprawdę stworzyła fantastyczną opowieść. Wymieszała gatunki, tak by każdy czytelnik znalazl coś dla siebie. Podziwiam jej
wrażliwość, styl i sposób tworzenia świata, a także pokłon w
stronę sztuki, który widać tu na każdym kroku.
6 komentarze:
"Szczygieł" stoi od jakiegoś czasu na mojej półce, ale ochota na sięgnięcie po tytuł ciągle dojrzewa ;)
A ja się cały czas waham. Z jednej strony lubię takie cegły, z drugiej zdaję sobie sprawę, że może się to okazać wielka wtopa.
Recenzja kusi by sięgnąć po książkę :)
Czytałam i bardzo mi się podobała. :) Choć głównego bohatera momentami trudno polubić (a to często wpływa u mnie na przyjemność płynącą z lektury), łatwiej się nad nim litować. Zachwyciły mnie opisy warsztatu Hobiego, jego pracy, historia tytułowego obrazu i ta przypadkowość obecna w losach bohaterów (+ przedmiotów, bo przedmioty miewają równie niebanalne historie). No i okładka cudowna. ;)
Już sama liczba stron mnie przekonuje, lubię takie tomiszcza :D
Cóż, skoro książka jest tak fantastyczna to na pewno przeczytam. Trochę mnie ilość stron przeraża, ale jesiennymi/zimowymi wieczorami dlaczego nie :)
Prześlij komentarz