
Autor: Carol Rifka Brunt
Tytuł: "Powiedz wilkom, że jestem w domu"
Wydawnictwo: YA!
Stron: 400
Lubię
książki, w których głównymi bohaterami są nastoletni chłopcy.
W odróżnieniu od powieści, gdzie pierwsze skrzypce grają
dziewczyny, a narracja prowadzona jest wokół ich żali na to jaka
jestem brzydka/ nikt mnie nie lubi / nie mam chłopaka / ja go kocham
a on tego nie widzi (najczęściej), chłopcy patrzą na świat
zupełnie inaczej. Są wyraziści, szukają swojego miejsca w
świecie, mają pasje i ciekawe przemyślenia. Patrzą bardziej
perspektywicznie. W tym okresie związki nie są dla nich tak ważne
(choć też oczywiście bywają). Bardziej skupiają się na
odnajdywaniu sensu życia, stawianiu trudnych pytań, snuciu
planów...
Zaczęłam
czytać książkę C. R. Brunt o hipnotyzującym tytule „Powiedz
wilkom, że jestem w domu” i przepadłam. Narratorką jest
czternastoletnia June i tu niespodzianka – bohaterka jest tak
podobna do wszystkich tych męskich postaci, że od razu skradła
moje serce. Jeśli mówi o swojej odmienności, to z poziomu
indywidualistki, która zna swoją wartość. Jeśli mowa jest o
uczuciach – pojawiają się, ale są przedstawione niestandardowo.
June całym sercem kocha swojego wujka, umierającego na AIDS.
Następnie uczucia przenosi na jego chłopaka – a znajomość z
Tyby'm jest potajemna i zakazana. Cała rodzina uważa go przecież
za mordercę. W „Powiedz wilkom...” ważna jest komórka
rodzinna. Często w powieściach młodzieżowych rodzice się nie
pojawiają, nie odgrywają żadnej roli – bohaterowie opuszczają
dom rodzinny lokując się w internacie, wyjeżdżają do dalszej
rodziny, albo tracą bliskich. Mówienie o rodzicach w literaturze
tego typu bywa kłopotliwe. Rodzice to reguły, ograniczenia, nakazy.
Łatwiej przemilczeć ten temat. U Brunt jest inaczej – chociaż
mama i tata June ciężko pracują i rzadko bywają w domu w trakcie
sezonu podatkowego, ich postacie są jednak mocno zaakcentowane.
Relacje rodzinne – pomiędzy June a jej starszą siostrą, pomiędzy
dziewczynkami a rodzicami, pomiędzy matką June a jej bratem – to
istotne elementy fabuły. Nakreślono wszystko tak delikatnie, a przy
tym dostrzegamy ile jeszcze można by powiedzieć, ile uczuć, obaw i
niedopowiedzeń kryje się za niektórymi czynami...
Książka
niesamowicie mi się podobała, jest całkowicie w moim guście.
Większą uwagę przywiązuje się tu do przeżyć wewnętrznych
głównej bohaterki niż do akcji. Ważniejsze jest to co bohaterowie
myślą i czują, niż to co robią. Brunt dodatkowo nie unika
trudnych tematów. Homoseksualizm, AIDS, zakazana miłość, śmierć
w rodzinie... Pisze o tym tak lekko, akcentując normalność tych
zjawisk. Nie trzeba się bać. Jesteśmy ludźmi. Różnice i
odmienności nie są niczym złym. Otwórzmy się na innych.
Podoba
mi się tu wszystko – od cudownej oprawy graficznej, świetnego
tytułu, aż po każde słowo. Na koniec cytat:
„-
Nie wiedziałaś? Na tym właśnie polega sekret. Gdy człowiek
akceptuje samego siebie i zadaje się tylko z najlepszymi z możliwych
osób, śmierć nie jest straszna”.
Polecam!