czwartek, 15 sierpnia 2013
Wojciech Tochman: "Dzisiaj narysujemy śmierć"
Autor: Wojciech Tochman
Tytuł: "Dzisiaj narysujemy śmierć"
Wydawnictwo: Czarne
Stron: 152
"Tyle lat już mija, a samobójstwa ocalonych trwają i trwają. To klęska terapeuty, jeśli jakiś terapeuta był. Moja klęska jako lekarza psychiatry. Jeśli ktoś do mnie dotarł. I klęska rodziny, jeśli jakaś rodzina była. Klęska humanizmu, klęska świata. A świat był, świat istnieje. Ofiara, w przeciwieństwie do kata, zwykle znajduje się tuż przed punktem, zza którego nie ma powrotu. Pozwoliliśmy jej ten punkt przekroczyć. (...) Ofiara myśli: skoro nie mogę z mojego otoczenia usunąć kata, usunę się sama. Kat, po latach, zwycięża."
Rok 1994, Rwanda, Afryka. Pasterze Tutsi, chłopi Hutu i plemię Twa. Ci pierwsi ginący z rąk tych drugich. Sto dni krwawej masakry, podczas której ginie nawet do miliona Tutsi. Trzaski rozłupywanych maczetą głów. Śmierć i gwałt, na każdym kroku. Ludobójstwo będące porażką dla całej ludzkości – bo kiedy tam dochodziło do najbrutalniejszych mordów, nie zareagował nikt. Nawet kościół, mający w Rwandzie swoje ośrodki. Bo przecież działa tam misja, ponad połowa populacji jest wyznania katolickiego, prosperują kościoły. Nie mówi się o tym, że Hutu mieli milczące przyzwolenie kościoła. Ukrywa się to, że księża nabierali wody w usta, uciekali, opuszczali potrzebujących, albo wręcz brali udział w masakrze. Jak teraz wygląda Rwanda, jak żyją ocalali, czy po takim koszmarze można się podnieść? O tym wszystkim jest reportaż Wojciecha Tochmana „Dzisiaj narysujemy śmierć”.
"- Ścięli nas wszystkich - usłyszeli wreszcie. - Sąsiedzi. Mamę, tatę, braci też, i siostry. Było nas dziesięcioro. Jeszcze babcię, ciotkę i jej dzieci, wszystkich ośmioro. Leżałem pod nimi chyba tydzień. Bez ruchu, powietrza, wody. Piłem sok, który z nich wypływał."
Polski reporter oddaje głos ofiarom. To o nich jest ta książka, to im dedykuje każde zdanie, chcąc oddać sprawiedliwość, zrobić to, na co najbardziej zasługują – mówić głośno, otwarcie i bez przekłamań o tym, co na zawsze zmieniło ich biografie. Tochman jest blisko Tutsi – poznaje tych ludzi, słucha, zadaje pytania, wreszcie: oddaje im głos. Bo choć to często paraliżujące i niełatwe, oni chcą mówić, chcą wykrzyczeć cały swój żal. Ci, którzy przeżyli, ci, którzy stracili bliskich, ci, którzy oglądali okropności nie mieszczące się nam w głowach. Reportaż składa się właśnie z takich historii – do bólu prawdziwych, odważnych, drastycznych, przejmujących. Ale Tochman idzie o krok dalej – stawia pytania, ocenia, szuka współwinnych. Nie boi się konfrontacji, nie boi się pisać o tym, co świat próbuje zataić. I jeszcze: jego relacja nie jest ani tekstem suchym, ani bazującym na tanim sentymentalizmie. Jest esencją prawdy, to słowa, cisnące się na usta niejednokrotnie podczas lektury. Tochman do każdego ze swoich bohaterów podchodzi indywidualnie, poświęca mu odpowiednią ilość uwagi, okazuje współczucie, troskę i życzliwość, potrafi być obok – jako człowiek, nie tylko dziennikarz. Widać wyraźnie trud i pasję, jakie włożył w swoją pracę, by oddać w nasze ręce reportaż ważny, potrzebny, wstrząsający. Nie wspomnę już nawet o stylu autora, dzięki któremu po prostu płyniemy przez kolejne strony, mimo że ich zawartość często ogłusza, blokuje, szokuje. O tym po prostu nie można milczeć...
Categories
Czarne,
książka,
reportaż,
W. Tochman
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarze:
Pamiętam jak wstrząsnęła mną ta książka. Doskonała.
Od dawna mam tę książkę w planach. :)
Bardzo cenię reprtarze Tochmana. Ten mam na półce, ale jeszcze nie czytałam. Mimo wszytsko wiem, że jego teksty będą mnie boleć i poruszać. Pozdrawiam:)
Brzmi przerażająco, choć z drugiej strony jestem bardzo ciekawa tej książki!
Czytałam już trochę na temat konfliktu plemion Tutsi i Hutu, ale tego reportażu jeszcze nie znam. Wojciecha Tochmana niezwykle cenię, więc chętnie przeczytam i tę książkę.
Mam ją w planach, ale muszę mieć odpowiedni czas na literaturę tego typu. Ale z pewnością kiedyś po nią sięgnę.
czytałam, jak zawsze u T. mistrzowstwo reportażu.
Inne nie do przegapienia na temat to: to Strategia antylop, Sezon maczet i Krzykacz z Rwandy
Książka z pewnością ciężka, nawet jeśli nie językowo, ale takie tytuły po prostu trzeba znać. Bardzo zazdroszczę, że lekturę masz już za sobą :))
Prześlij komentarz