Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: "Love, Rosie"
Wydawnictwo: Akurat
Stron: 512
Rosie
i Alex znają się od dziecka. To para najlepszych przyjaciół,
którzy zawsze mogą na sobie polegać. Nawet gdy rodzice Alexa
postanawiają się przenieść z Irlandii do Ameryki, przyjaciele nie
tracą kontaktu. Dorastają, wymieniając się listami i mailami. Są
ze sobą blisko, ale wciąż nie do końca. Choć ich najbliżsi
sądzili, że kiedyś się zejdą, losy Rosie i Alexa nie chcą się
przeciąć. Czy los da im szansę?
Jestem
z tego pokolenia, które wychowywało się na brazylijskich
telenowelach :P Zastanawiam się czy autorka również, bowiem
powieść „Love, Rosie” ma wszelkie predyspozycje, by na jej
podstawie nakręcić tasiemiec. Do tej pory powstał jednak tylko
film :P
Po
pierwsze, trzeba zaznaczyć, że to powieść epistolarna.
Naprzemiennie pojawiają się tu listy Rosie, Alexa i ich
najbliższych, notatki, maile, zapisy z czatów. Nic ponadto. Myślę,
że to ważna informacja, ponieważ nie każdemu przypadnie do gustu
taki sposób opowiadania historii. Po drugie, główny wątek to
perypetie miłosne obojga bohaterów, mniej czy bardziej udane.
Oczywiście, choć czytelnik widzi chemię między bohaterami, oni
nie potrafią jej dostrzec. Mijają lata, które zamiast ich
przybliżyć do siebie, wciąż tylko ślą kłody pod nogi. No ale
jakoś trzeba było zapełnić te ponad 500 stron. Szkoda, że
wypadki, jakie dotykają młodych, są tak absurdalne i naiwne... No
bo, jak najprościej rozdzielić najlepszych przyjaciół? Ciążą
wpadką? Powrotem pierwszej miłości z lat szkolnych? Powrotem ojca
marnotrawnego, który przypomniał sobie że ma dziecko? Zgubienie
listu z wyznaniem? Niezgraniem terminów rozwodów?Wszystko rozumiem,
w życiu zdarzają się różne wypadki, ale nie wszystkie naraz.
Naprawdę ciężko wkręcić się w fabułę, gdy postawy głównych
bohaterów po prostu nas irytują a wątki fabularne budowane są po
najmniejszej linii oporu...
Bohaterowie stworzeni są w myśl zasady: nadaj każdemu jedną cechę charakterystyczna i wałkuj ją przez kilkaset stron... Skoro Rosie od dziecka lubi hotele, to całe jej życie musi kręcić się wokół tego i głównie o tym może rozmawiać. Skoro Alex zawsze chciał zostać lekarzem, to wystarczy nam wiedzieć o nim tylko tyle, że został uznanym kardiochirurgiem. Życie prywatne, pasje, hobby? No po co, skoro opieramy się na jednym podstawowym założeniu? Na dłuższą metę to jednak nudne i męczące.
„Love,
Rosie” to prosta, lekka lektura, którą szybko się czyta. Pisarka
operuje swobodnym, dowcipnym stylem, który można polubić. Całość
jednak jest dosyć infantylna. Czytamy w końcu o dorosłych,
poważnych ludziach, zachowujących się przez całe życie jak para
nastolatków. Jest przeciętnie, nie rozumiem tego całego szumu
wokół książki i filmu. Dla miłośników lekkich czytadeł jednak
coś w sam raz na zimowy wieczór.
7 komentarze:
Jeszcze nie czytałam, chociaż mam na swoim stosiku od dawna...
Czytałam, zapraszam do przeczytania mojej recenzji: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2015/01/cecelia-ahern-love-rosie.html
Książka dzięki swej formie czyta się szybko, jestem bardzo zadowolona z pierwszego spotkania z autorką :)
Uwielbiam film, naprawdę jestem nim zauroczona, ale co do książki... nie za bardzo mnie ona przekouje
Książka zajmuje jedne z pierwszych miejsc na mojej liście książek do przeczytania :)
Kurcze, do tej pory byłam przekonana, że Ahern pisze lekkie, ale jednak głębsze książki, że jest w nich jakiś morał. Love Rosie przeczy tej idei. Szkoda.
Książka Ceceli Ahern podobała, mimo że "trochę" się dłużyła. Męcząca, ale i tak ją lubię :)
Nie czytałam do tej pory nic Ahern i miałam w planach zacząć od Love Rosie. skoro jednak nie porywa to nie będę tracić na nią czasu ;)
Prześlij komentarz