wtorek, 12 marca 2013

Styczeń-luty zaległości!

Autor: Po drugiej stronie... dnia marca 12, 2013

Długo nie pisałam z różnych powodów, więc teraz trudno mi zebrać wszystkie przeczytane w tym czasie książki. Nie będę więc silić się na recenzje, tylko podzielę się z Wami najważniejszymi przemyśleniami o danych tytułach. Braki uzupełnię, bo zgubiłam gdzieś karteczki z notatkami.

Mam też pytanie - jak sobie radzicie z edycją w nowym blogspocie, bo mnie to przeraża. Edytuję te notkę chyba od 30 min i ciągle nie jest tak, jak powinno. Macie jakiś łatwiejszy sposób na przechodzenie do nowych akapitów, wytłuszczanie czcionki itp., bez używania kodów?






Autor: Jacques Pradel, Luc Vanrell
Tytuł: „Saint-Exupery. Ostatnia tajemnica”
Wydawnictwo: Znak
Stron: 246

Autor poczytnego „Małego Księcia” naprawdę był pilotem wojskowym. Zginął młodo, w tajemniczych okolicznościach w 1944 r. Wrak samolotu Exuperego zostaje odnaleziony dopiero po blisko 50 latach, a tajemnica jego śmierci znajduje rozwiązanie na kartach tej książki.

Szkoda, że biografia pisarza zostaje przedstawiona w tej książce w sposób bardzo uproszczony. Dowiemy się niewiele więcej niż np. z Wikipedii. Autorzy ogniskują akcję głównie wokół tajemniczego zniknięcia pilota i poszukiwania rozwiązania zagadki. Dla kogoś, jak ja nieobytego z terminologią lotniczą, wiele spraw pozostaje niejasnych. Myślę, że książka wymaga uzupełnień, ale autorzy zawarli w niej to, do czego dążyli. Na końcu uchylają rąbka tajemnicy i relacjonują jak przebiegał ostatni lot Exuperego. To niesamowite i tragiczne zarazem. W książce znajduje się wkładka ze zdjęciami, która potęguje emocje.

Od dawna chciałam dowiedzieć się więcej człowieku, który stworzył Małego Księcia, postać tak bliską mojemu sercu. W kolejce już czekają na mnie opowiadania pisarza. Na pewno przeczytam. Polecam „Ostatnią tajemnicę”, ale zaznaczam, że książka ma wiele niedociągnięć.

"Saint-Ex sprawia na mnie wrażenie umysłu, który n i e m o ż e przestać myśleć" - Rougemont o Antoine de Saint-Exupery'm.





Autor: Paula McLain
Tytuł: „Madame Hemingway”
Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 400


Idąc dalej tropem wielkich nazwisk, sięgnęłam po powieść na motywach biografii Ernesta Hemingwaya i jego żony. Z kart książki wyłania nam się postać kobiety raczej naiwnej, prostej, która właściwie nie wiadomo czym zauroczyła mistrza. Ale Hadley jest przy nim, gdy nazwisko Hemingway jeszcze nikomu nic nie mówi. Obserwuje, jak rodzi się gwiazda. Wspiera w walce o sławę. A droga na szczyt była bardzo wyboista. Szkoda tylko, że im dalej, tym Hemingway wydaje się coraz mniej sympatyczną osobą. Jednak zaciekawiona życiorysem twórcy również mam ochotę przeczytać coś więcej niż opowiadanie „Stary człowiek i morze”, do którego też, rzecz jasna, chciałabym wrócić.





Autor: Edmund White
Tytuł: „Zuch”
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Stron:


Ta kontrowersyjna książka podobno zapoczątkowała nurt gejowski w literaturze. Wcześniej mówiono o tym nieśmiało, teraz tematyka homoseksualna przeżywa rozkwit. Co znaczące, nastoletni bohater powieści nie tylko nie radzi sobie ze swoją seksualnością, ale i jest przekonany o własnej chorobie. Nie akceptuje odmienności, szuka metody, która raz na zawsze mogłaby wykorzenić z niego zło. Jednak kolejne próby nie przynoszą efektów.

Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, jednak bardzo dojrzałe przemyślenia świadczą o perspektywie czasowej, z której przemawia do nas mówiący. Styl, który może wielu zniechęcić czy znużyć – tutaj nie dzieje się zbyt wiele, a większość opisów koncentruje się na przemyśleniach głównego bohatera.

Przyznam, że książkę czyta się raczej wolno i potrzeba oddechu, krótkich przerw od jej treści. Niemniej warto przyjrzeć się jej bliżej.







Autor: Haruki Murakami
Tytuł: „Sputnik Sweetheart”
Wydawnictwo:Muza
Stron:


„I wtedy przyszło mi coś do głowy. Co prawda jesteśmy dla siebie nawzajem doskonałymi towarzyszami podróży, lecz ostatecznie przypominamy samotne bryły metalu krążące po osobnych orbitach. Z oddali wyglądamy jak piękne spadające gwiazdy, które jednak w rzeczywistości są więzieniami, gdzie każda z nas tkwi zamknięta samotnie, zmierzając donikąd. Kiedy przecinają się orbity tych satelitów, możemy się spotkać. Może nawet otworzyć przed sobą serca. Ale tylko na krótką chwilę. Już w następnej pogrążamy się w absolutnej samotności. Dopóki nie spłoniemy i nie obrócimy w nicość.”

Murakami po prostu. Niech cytat wystarczy za recenzję.

Dla ludzi, których nie irytują niejasne czy otwarte zakończenia. Lubiących mgiełkę tajemnicy, która już zawsze nas osnuwa, gdy wracamy pamięcią do tego tytułu.

I pojęcie Doppelganera. Nie znałam go wcześniej. To jak zobaczyć nagle samego siebie. Żyć jednocześnie dwoma życiami, w dwóch światach. Interesująca koncepcja, warto poszperać w Internecie.







Autor: Justyna Bargielska
Tytuł: „Obsoletki”
Stron:
Wydawnictwo: Czarne


Autorką jest poetką. To już wiele mówi o tej prozie. Delikatnej, wrażliwej, wyrazistej. Słowo jest tu kluczem. A temat? Tak kobiecy, tak bolesny, a przy tym autorka dokonała czegoś, wydawać by się mogło, niemożliwego. Potrafi pisać o nim bez patosu, wtłaczać go w formę anegdoty. Pojawia się nawet humor. A jednak wciąż krążymy wokół straty. O poronieniach, w tak dotkliwej liczbie mnogiej. Trzeba jednak odpowiednio nastawić się przed tą lekturą. Z początku spodziewałam się czegoś innego. Szukałam smutku i bólu, nie znalazłam go na pierwszych stronach. To, co bolesne, przychodzi z czasem. Może zaskoczyć, wyrosnąć nagle, niespodziewanie, miażdżyć. To książka, która jeszcze długo potem siedzi w głowie. I w sercu.

„Przeczytałam wtedy siedmiutsetstronicowy kryminał w miękkiej okładce w jedną noc, czekając na wypis, zamiast się zastanawiać, czy jeśli ewentualnie moje dziecko składało się z większej liczby elementów, dołożyli po zabiegu te brakujące elementy do słoika. Kiedy po jakimś czasie odebrałam wyniki badań jego zawartości, nie dowiedziałam się z nich niczego ponadto, że przez jakiś czas byłam grobem. Według mnie to się nie nadawało na terapię.”







Autor: Suzanne Collins
Tytuł: „Igrzyska śmierci”, „W pierścieniu ognia”, „Kosogłos”
Wydawnictwo: Media Rodzina
Stron:


I ja się w końcu doczekałam i pochłonęłam trylogię. Może jestem jednak już trochę za „stara”, bo nie uległam ogólnym zachwytom. Jedynkę czytało mi się dość ciężko, gdyż wciąż miałam w głowie obrazy z filmu, które przeganiały wydarzenia. Nikt nie lubi czytać książki po obejrzeniu ekranizacji, to zdecydowanie zła kolejność. Jednak niezrażona brnęłam dalej.

Dwójka nudziła mnie raczej... Do momentu, gdy ogłoszono zasady kolejnych Igrzysk i sposób wybierania trybutów. Tu Collins rzeczywiście się popisała, fantastyczny zwrot akcji. Bardzo spodobało mi się to rozwiązanie, wniosło emocje, których zaczynało już brakować.

Trójka.... Jakoś inaczej wyobrażałam sobie walkę o wyzwolenie. Tę część czytało mi się chyba najtrudniej. Pomijając już niedoróbki językowe, wciąż brakowało mi jednego: dlaczego mimo że spędzamy z bohaterami już tyle czasu, nadal tak mało o nich wiemy? Katniss wydaje się osoba zimną, nieczułą, wręcz egoistyczną. Owszem, tyle robi dla ludzi wokół, dla swoich bliskich, ale brakuje tu gdzieś wiarygodności, przekonania. Bohaterka bardziej przypomina zmiecha niż człowieka. Collins stworzyła dobre sytuacje, tragiczny trójkąt miłosny, a jednak nie wyciągnęła z owych powiązań tyle, ile się dało. Skupiła się raczej na przemocy, na walce, na ciągłym głodzie. Nie satysfakcjonuje mnie to. No i zakończenie również nie wywołało we mnie głośnego „ach!”.

Postaram się teraz pisać na bieżąco, gdyż trudno przygotowuje się takie zbiorcze notki.

12 komentarze:

ejotek on 12 marca 2013 20:52 pisze...

ja też mam problemy z blogspotem, ciężko mi się tworzy posty, zwłaszcza tekst koło zdjęć... czcionka też robi co chce...

Taki jest świat on 12 marca 2013 22:33 pisze...

Ciekawe zaległości ;)

Scarlett on 12 marca 2013 22:35 pisze...

Pierwszej książki raczej nie przeczytam. Saint-Exupery mnie jakoś nie rusza, nawet "Mały książę".

"Madame Hemingway” bardzo chciałabym przeczytać! Od dawna się interesuję tą książką. Do "Starego człowieka i morze" również chciałabym wrócić. Czytałam w podstawówce, albo gimnazjum (nie pamiętam, kiedy się go omawia), ale wówczas stwierdziłam, że nuda i gniot. Jestem ciekawa, czy teraz odbiorę ją tak samo.
Nie czytałam nigdy nic o tematyce homoseksualizmu, ale bardzo chętnie to zmienię.

Murakamiego muszę przeczytać koniecznie! Wielbię go bezgranicznie, uwielbiam jego specyficzną magię, prostotę poetyckiego języka. Uwielbiam go.

Mnie także podobały się "Igrzyska śmierci".
Kreacja Katniss na egoistkę wydawała mi się celowa. Pamiętam jak przez mgłę, że jej dwaj konkurenci rozmawiali na jej temat, mówiąc mniej więcej, że ona wybierze nie tego, którego kocha, a tego, którego potrzebuje najbardziej. Nawet oni byli świadomi jej skupienia na sobie.

magdalenardo on 13 marca 2013 00:13 pisze...

Hmmm... ja dzisiaj edytowałam swój post kilka razy (bo od poniedziałku piszę jedną recenzję) i nic złego mi się nie dzieje, a też wrzucałam zdjęcie książki, zmieniałam i powiększałam czcionkę.
O jakich kodach piszesz?!

Sylwia (nieperfekcyjnie.pl) on 13 marca 2013 12:21 pisze...

Przeczytałaś ciekawe książki - ja mam za sobą jedynie Igrzyska. :)

☞ Agata 📚 Bookstagram on 13 marca 2013 13:07 pisze...

Murakamiego czytałam. Jedna z tych książek, które zapamiętam, choćby i ze sceny z diabelskiego młyna...

karkam on 13 marca 2013 14:13 pisze...

Obsoletki to książka dla mnie - lubię, gdy poeci biorą się za prozę (tutaj warto byłoby wspomnieć o fenomenalnych książkach Anny Janko). :)

Blueberry on 13 marca 2013 15:44 pisze...

A ja tam "Igrzyskami śmierci" jestem zachwycona :)

Ex libris Marty on 16 marca 2013 20:29 pisze...

oj sama cierpię na chroniczny brak czasu... Murakami zainteresował mnie najbardziej :)

patrycja on 21 marca 2013 11:59 pisze...

"Ostatni lot" posiadam i bardzo mi się podobał. Mi odpowiadało, że nie ma w niej całej, szczegółowej biografii Exupery'ego, a skupili się tylko na tym jednym wątku, przez to książka mi się nie dłużyła i emocje były wielkie.

Na "Madame Hemingway" zapisałam się w bibliotece i czekam cierpliwie, bo mam wielką ochotę przeczytać tę książkę.

Obok reszty pozycji przechodzę obojętnie, nie czytałam i jakoś mnie nie ciągnie. No może Murakamiemu bym nie odpuściła, jakby mi się trafił. ;-)

Anonimowy pisze...

Z tych pozycji czytałam tylko książkę Murakamiego i bardzo mi się podobała... zresztą jak wszystkie jego :)
Na pewno nie przeczytałabym pierwszej książki, którą opisywałaś. Nie lubię "Małego księcia".

Fuzja on 29 marca 2013 09:07 pisze...

Pozycja pierwsza i druga - przemawiają do mnie i ciesze się, że o nich wspomniałaś bo choć pierwsza pełna niedociągnięć a druga przedstawia dosyć niejaki obraz małżeństwa Hemingwaya to jednak myślę, ze są to lektury godne zauważenia. Natomiast "Obsoletki" zwróciła moją uwagę! Jestem ciekawa stylu autorki i tego jak udało jej się w delikatny sposób opowiedzieć o takiej traumie.
Pozdrawiam!

Prześlij komentarz

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon