sobota, 12 stycznia 2019

"Modyfikowany węgiel" Richard Morgan

Autor: Po drugiej stronie... dnia stycznia 12, 2019

Na początku zeszłego roku na Netflixie pojawił się bardzo promowany, nowy serial „Modyfikowany węgiel”, wiązano z nim spore nadzieje. Kampania promocyjna była prowadzona z wielkim rozmachem, do tego stopnia że w Warszawie stworzono specjalną ekspozycję Pawilon Altered Carbon, przypominający siedzibę firmy Psychasec, oferującej technologię nieśmiertelności. Pamiętam, że akurat rozchorowałam się w tamten weekend i przeżywałam, że nie mogę tego zobaczyć, co śmieszniejsze, przebywając teraz na zwolnieniu sięgnęłam po książkę „Modyfikowany węgiel”, na której podstawie powstał ten serial. Tak, po roku, ale bardzo dobrze – zdążyłam zapomnieć szczegóły fabuły i była to ciekawa wycieczka pełna wspomnień.

Wracając jeszcze do serialu, okazał się dla wielu rozczarowaniem. Fani twórczości Richarda Morgana mieli żal o to, że pozmieniano nieco fakty, w tym uproszczono samo zakończenie. Na mnie, nie znającej wtedy książki, serial zrobił duże wrażenie swoim wizjonerstwem, niesamowitym światem przyszłości i fabułą, która mnie wciągnęła. Wspominam go miło, więc powrót do świata bohaterów był miłym doznaniem. A że drugi tom tej powieści czeka w domu, niedługo znów tam zajrzę 😉

Nieco o fabule. W dwudziestym szóstym wieku ludzie opuścili Ziemię, zasiedlili inne planety. Znaleźli też sposób na nieśmiertelność – świadomość człowieka można zapisać w stosie, który po jego śmierci przenosi się do nowego ciała, nowej powłoki. Nie wszystkich jednak na to stać. Najpotężniejsi, bogata elita zwana Matami, może sobie zapewnić kilkusetletnie życie. Mają wszystko – powłoki idealne, trzymane w kilku zapasowych kopiach, świat należy do nich. Jest też cała reszta ludzkości, która o wszystko musi walczyć. To na porządku dziennym, że ludzie po śmierci dostają najtańsze ciała, czasem innej płci. W serialu uderzyła mnie taka scena, gdy dziecko otrzymało ciało staruszki. Wiecie, w takich momentach nie trzeba więcej słów. Świadomość tego, co to oznacza, spada na nas z wielką siłą.

Były Emisariusz NZ, Takeshi Kovacs zostaje sprowadzony na Ziemię i wynajęty, by rozwikłać sprawę morderstwa. Otrzymuje ciało byłego policjanta, i dopiero po pewnym czasie zdaje sobie sprawę, dlaczego wciąż kręci się wokół niego policjantka Ortega. To powłoka jej ukochanego, którą kobieta opłacała z nadzieją, że po odsiedzeniu wyroku w przechowalni, jej partner znów otrzyma. Między tą dwójką zrodzi się niesamowite uczucie – ciało, które dostał Kovacs reaguje instynktownie, gdy tylko Ortega pojawi się w pobliżu. Ona sama zaczyna czuć sympatię do Emisariusza, a może tylko tak jej się wydaje, może wyobraża sobie, że to jej ukochany? Ten przedziwny trójkąt jest jednym z moich ulubionych wątków w tej powieści. Porusza ciekawie moralne kwestie i pokazuje jak zabawa w nieśmiertelność może skomplikować, zamiast ułatwić, ludzkie życie.


Na pewno największą zaletą książki są bohaterowie. Na początku jest ich tylu, że bywają momenty, w których trudno się połapać. Zwłaszcza, gdy dołożyć do tego możliwość zmiany powłok i przenoszenia stosów, ale im dalej w lekturę, tym przyzwyczajamy się do reguł tej rzeczywistości. Świetna jest też wciągająca akcja i rozwój wypadków, wszystko to po prostu płynie, nie można się nudzić. Dowiadujemy się coraz więcej o świecie przyszłości i jego brudach, bo im więcej człowiek może, tym bardziej z nudów zaczyna przesuwać granicę i dopuszcza się coraz gorszych i ohydniejszych czynów. W serialu rozwinięto jeszcze wątek przeszłości Kovacs’a w Świecie Harlana, tutaj dowiadujemy się na ten temat dosyć mało. Być może coś więcej pojawi się w kolejnych tomach, a może cała ta historia była wymysłem na potrzeby serialu, nie wiem, ale szkoda, bo podobała mi się ta partia w serialu i wniosła takie drugie dno do opowieści. Zresztą, co tu dużo mówić, ja uwielbiam głównego bohatera. To taki typ człowieka ze spluwą, przed którym można drżeć ze strachu. Nawet gdy wpada w pułapkę wiemy, że jest na tyle przebiegły i bystry, że jakoś wykaraska się z tej sytuacji. Czytając, wciąż miałam przed oczami serialowego aktora Joel'a Kinnamana i choć początkowo różne były opinie, on naprawdę pasuje do tej roli. Zimny i pewny siebie, a pod tą maską chowający wulkan emocji. Generalnie to chyba wrócę do tego serialu jeszcze na świeżo i porównam, jak bardzo różni się on od książki. 

Trudno oddać mi wszystkie emocje, jakie niesie ze sobą ta książka. Historia jest bardzo rozbudowana, myślę, że każdy czytelnik wyniesie z niej coś innego, zwróci uwagę na inne aspekty. Ale jedno jest pewne, książka jest niesamowita. To gorzki obraz tego, dokąd prowadzi rozwój technologii i nasza pogoń za pięknem i wiecznym życiem. Obraz brudu, rozkładu i świata, w którym wciąż ludzie dzielą się na tych, którzy mają i mogą wszystko i tych, którzy o każdy kęs muszą walczyć. Świat momentami chory i bezwzględny, trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek chciałby w nim żyć. To, co osiągnęła ludzkość, nie przynosi szczęścia. Problemy pozostają te same, choć ich skala rośnie.

Dla fanów sci-fi, cyber punktu i czarnego kryminału. Dla tych, którzy mają akurat chęć przeczytania czegoś cięższego, przy czym trzeba skupić uwagę podczas lektury. Mimo pesymistycznej wizji świata przyszłości, jaka się tu rysuje, lektura jest świetną rozrywką. Nie nudzi się ani przez chwilę, autor wciąga nas do swojego wykreowanego świata. A potem oddychamy z ulgą, gdy możemy go opuścić. Choć chcemy jeszcze.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon