Erin Kelly
„Broadchurch”
Wydawnictwo Literackie
432 str.
Na
wstępie przyznam, że nie przepadam za czytaniem kryminałów.
Rzadko po nie sięgam, na blogu pojawiają się sporadyczne, w mojej
biblioteczce domowej – prawie w ogóle. Ale, jakby tak z przekory,
uwielbiam seriale detektywistyczne. Dają trochę inny rodzaj
wyczekiwania i budowania napięcia, który w tym wydaniu mi
odpowiada. Gdy więc usłyszałam o książce Erin Kelly
„Broadchurch” miałam mały dylemat. Książka na podstawie
serialu Chrisa Chibnalla, pod tym samym tytułem. Serialu, którego
dotąd nie oglądałam, więc mogłam śmiało poddać się lekturze,
nie znając odpowiedzi na fundamentalne pytanie „kto zabił?”.
Książki na podstawie – czy to filmu, czy serialu – mają to do
siebie, że nie zawsze są dobre. Raczej kojarzą się z czymś
napisanym tylko, by się sprzedać, na fali popularności
pierwowzoru. Jednak tutaj autorka mile mnie zaskoczyła, a książka
okazała się dobra. Mit powieści kryminalnych w moim odczuciu
obalony, wsiąkłam do głębi i w sumie mam ochotę na więcej
takich tytułów.
O
czym jest książka? Małe miasteczko. Śmiała zbrodnia i niewinna
ofiara – dziecko. Dwoje śledczych – nie do końca
profesjonalistów, raczej detektywów błądzących we mgle. Wiele
tajemnic, które wychodzą jakby mimochodem,w trakcie śledztwa.
Dziennikarskie hieny, wietrzące sensację. I ludzkie dramaty, bo
zabójstwo okazuje się tylko punktem zapalnym.
Szczerze
polecam. I jak minie trochę czasu, na pewno będę chciała obejrzeć
serial. Na ten moment lektura jet zbyt świeża, co pewnie
zmniejszyłoby frajdę z oglądania, ale jak tylko zapomnę o
szczegółach, będę mogła porównać na ile książka oddaje ducha
serialu i co właściwie jest lepsze.
Na
koniec dodam, że książka ma przyjemną szatę graficzną i coś
takiego w układzie tekstu, że dosłownie się go pochłania. :)
Znacie? Czytaliście? Oglądaliście?