"Sześć stóp pod ziemią"
serial,
sezon 1 (niedokończony)
„Sześć stóp pod ziemią” zaczęłam oglądać
z powodu koleżanki, która
stwierdziła, że nie istnieje lepsze
zakończenie całego serialu
(ostatniego sezonu) niż tutaj. Faktycznie ten tytuł pojawia się w
zestawieniach
najwybitniejszych finałowych odcinków wszech czasów. Z ciekawości cóż to
za
fenomen, zabrałam się za pierwsze odcinki. Serial
zaczęto produkować w 2001 roku, więc jest stosunkowo stary. To powinno
być dla mnie pierwsze ostrzeżenie, bo mi kompletnie nie podchodzą takie
rzeczy, wolę dynamiczne kino współczesne. Opowiada historię
braci, którzy po śmierci ojca muszą przejąć rodzinny biznes – dom
pogrzebowy. Sześć
stóp to głębokość, na jaką chowa się zwłoki podczas pochówku. W każdym
odcinku
stykamy się z innym przypadkiem, którym musi się zająć zakład Fisherów.
Przy
okazji dowiadujemy się co nieco o tej ciężkiej, ale
i twórczej, pełnej wyzwań profesji. W tle
oczywiście bogate życie uczuciowe każdej z postaci i ich perypetie.
Niestety porzuciłam pierwszy sezon w połowie.
Serial nie jest zły i może gdybym oglądała go kilka
lat temu, spodobałby mi się, ale na dzień dzisiejszy nie jest to
spełnienie moich
marzeń. Mnie irytuje wszystko – od "stylowego"
ubioru hehe, po fryzury, mentalność
i drętwe dialogi. Męczy mnie, odcinki się dłużą i w ogóle nie czuję
napięcia. Plusem jest to, że autorzy nie bali się kontrowersji – a
zważywszy na to, kiedy serial zaczął być emitowany, tym większe ukłony.
Traktowanie
ciała po śmierci, problem homoseksualizmu i zdrady wśród małżonków, to
tylko niektóre z nich. No i Michael C. Hall z „Dextera”, taka wisienka na torcie. Może
jeszcze kiedyś się przełamię, ale na
tę chwilę porzuciłam „Sześć stóp…” i
nie zamierzam kontynuować.