Autor: J.S. Foer
Tytuł: "Zjadanie zwierząt"
Wydawnictwo: Krytyka Polityczna
Stron: 320
Już od paru tygodni
zabieram się do napisania choć kilku słów o książce J.S. Foer'a
„Zjadanie zwierząt”. Być może słyszeliście o niedawnej akcji
w Tesco – ktoś porozklejał naklejki z kodami QR na tamtejszych
produktach mięsnych i nabiałowych, odsyłające do drastycznego
filmiku. Materiał pokazywał jak nieludzko traktowane są zwierzęta
hodowlane na fermach. Książka o której dziś wspominam uwrażliwia
na tę samą kwestię – zjadając zwierzęta na co dzień może nie
do końca zdajemy sobie sprawę z drogi, jaką przebyło mięso
znajdujące się na naszym talerzu oraz z tego, jak nafaszerowane i
niebezpieczne może być dla naszego zdrowia.
"- Najgorzej było
pod sam koniec. Najwięcej ludzi zginęło właśnie wtedy. Każdy dzień mógł
być ostatnim. Raz jakiś rosyjski chłop przyniósł mi z domu kawałek
mięsa, gdy zobaczył, w jakim jestem stanie.
- Uratował ci życie.
- Nie zjadłam tego mięsa.
- Jak to?
- To była wieprzowina. Nie zjadłabym wieprzowiny.
- Czemu?
- Jak możesz pytać czemu?
- Bo jest nieczysta?
- Oczywiście.
- Ale przecież chodziło o twoje życie.
- Jeśli nic się nie liczy, nie ma sensu ratować czegokolwiek."
Choć Foer mieszka w
Ameryce i opisuje głównie tamtejszą gospodarkę, metody chowu oraz
rynek spożywczy, tematykę tej książki możemy odnieść i do
naszego środowiska. Oczywiście, normy unijne mają rzekomo
rozprawiać się z podobnym niehumanitarnym, bestialskim traktowaniem
zwierząt, jednak w praktyce wygląda to różnie i warto zdawać
sobie z tego sprawę. Foer zgłębił temat bliżej w momencie, gdy
na świat miał przyjść jego syn. Zaczął wtedy zastanawiać się
nad swoim jadłospisem, nad zdrowym żywieniem, myśleć o tym co
byłoby dobre dla jego dziecka. Zaczął czytać, badać, podróżować,
oglądać na własne oczy... Jego skrupulatna, wnikliwa praca, można
by rzec, śledcza, dała wstrząsający owoc. Trzeba mieć mocne
nerwy, by przedzierać się przez kolejne strony. I, co zrozumiałe,
przez jakiś czas człowiek nie może nawet patrzeć na mięso. I co
najważniejsze – Foer daje nam wolny wybór, nie nawołuje do
przejścia na wegetarianizm, nie potępia, nie osądza, ale dzięki
jego przemyśleniom sami chcemy zmierzyć się z tą możliwością.
Sądzę, że jego praca nie poszła na marne, że wielu ludzi zacznie
jeść z głową, że otworzą oczy.
Każdy z nas wie mniej
więcej jak to wszystko wygląda, ale rzeczy, jakie „powyciągał”
Foer i tak zaskakują. Negatywnie, oczywiście. Sprawa ma dwa dna. Z
jednej strony chodzi o okrutne traktowanie zwierząt, o wyrządzanie
im ogromnej krzywdy, o znęcanie się, katowanie i wreszcie
korzystanie z okrutnych praktyk podczas uboju. Ale jest jeszcze druga
strona – my nie tylko wyrządzamy krzywdę zwierzętom, ale też
sobie. Produkty mięsne, jakie trafiają na nasze talerze są
nafaszerowane taką ilością chemii, sterydów, wypełniaczy,
zarazków i innego paskudztwa, że głowa mała. Najlepszym wyjściem
byłoby – jeśli nie całkowicie zrezygnować z produktów
pochodzenia zwierzęcego – to zdecydowanie je ograniczyć, albo
korzystać z mięsa z pewnych źródeł.
Kiedy następnym razem
zamówicie coś w KFC albo przyjdzie Wam ochota na kilka krewetek –
dwa razy pomyślicie, czy naprawdę warto.
Czytałam, że książka
jest bardzo źle przełożona. Trudno mi to ocenić – biologia,
chemia, genetyka, to nie są moje mocne działki i nie zauważam
niuansów, ale myślę, że choć to niedopuszczalne, ogólny
wydźwięk treści został zachowany, książka naprawdę otwiera
oczy i nie pozostawia nas obojętnymi. Ja, szczerze mówiąc,
chyba jeszcze długo nie będę mogła otrząsnąć się po tym
tekście. Jak najbardziej namawiam do przeczytania. To pozycja nie
tylko dla wegetarian :)