Autor: Antonia Michaelis
Tytuł: "Baśniarz"
Wydawnictwo: Dreams
Stron: 400
"Czasami mam problem z odróżnieniem szczęścia od smutku (…) Czasami po prostu nie wiem czy jestem szczęśliwa czy smutna. Tak jest jak myślę o tobie."
Ta książka bardzo
długo za mną chodziła, czytałam wiele optymistycznych opinii na
jej temat i nastawiałam się na naprawdę udaną opowieść. W końcu
dostałam ją w prezencie i parę dni temu skończyłam czytać
„Baśniarza”. Właściwie nie wiem skąd we mnie tyle zapału dla
tego tytułu – opis wydawcy niewiele zdradzał, i może ta aura
tajemniczości tak mnie przyciągnęła?
Tytułowy bohater to
nastoletni Abel Tannatek, nazywany polskim handlarzem pasmanterii.
Chłopak jest outsiderem, wagarowiczem, a towar, który rozprowadza, to
w rzeczywistości narkotyki. Jednak Anna, koleżanka ze szkoły,
będzie miała okazję poznać jego drugie oblicze – troskliwego
brata, zagubionego chłopca, snującego tajemniczą opowieść o
Małej Królewnie i jej diamentowym sercu, na które czyhają łowcy
drogocennych kamieni. W miarę rozwoju akcji dostrzegamy, że
fikcyjne wydarzenia z baśni Abla splatają się z autentycznymi,
jakich doświadczają nasi młodzi bohaterowie. Niewinna historia
przeradza się w koszmar, tym straszniejszy, że ludzie z otoczenia
Abla faktycznie zaczynają ginąć... Anna zostaje wplątana w wir
wydarzeń, których nie rozumie, jednak rodzące się w niej
przypuszczenia mogą okazać się tak straszne, że wolałaby nigdy
nie poznać prawdy.
Książka okazała się
całkowicie odbiegać od moich wyobrażeń. Po pierwsze miałam
wrażenie, jakby niestarannie, źle ją przetłumaczono. Co rusz
napotykałam na nieporadne zdania, powtórzenia, błędy językowe i
błędy w zapisach dialogów. Nie wiem jak wygląda oryginał, ale
mam nadzieję, że odstraszająca mnie forma jest spowodowana właśnie
kulejącą korektą. Albo autorka faktycznie tak właśnie pisze... Trzeba nad tym trochę popracować. To wszystko
sprawiło, że miałam problem wciągnąć się w opowieść,
czytałam ją trochę ze zniechęceniem. Jednak w drugiej połowie
książki akcja przyspieszyła i udało mi się wkręcić. Tylko
tutaj znowu moja konsternacja – niewinna opowieść o baśniarzu
przerodziła się w coś, czego w życiu bym się nie spodziewała.
Nie będę nic zdradzać, ale takiego obrotu spraw w lekkiej książce
młodzieżowej bym się nie spodziewała i trzeba uważać na
przedział wiekowy osób, które po nią sięgną. Nie jest różowo
i słodko w każdym razie.
Podobało mi się
natomiast, że autorka wprowadziła w opowieść kilku tzw.
bohaterów-podejrzanych. Buduje to napięcie, skupia naszą uwagę,
wprowadza element grozy i zainteresowania. W miarę rozwoju akcji
pojawia się kilka dwuznacznych postaci, które równie dobrze mogą
być zamieszane w morderstwa, jak i nie mieć z nimi zupełnie nic
wspólnego. To sprawia, że czekamy na finał i ja ostatnie 100 stron
pochłonęłam w okamgnieniu. Historia w historii, czyli baśń snuta
przez Abla również zasługuje na przychylną ocenę. Z czasem okazuje się, że
wiele jej treści ma drugie dno. To jeden z mocniejszych punktów tej
książki.
Podsumowując, mam
mieszane uczucia co do „Baśniarza”. Nie jest to książka
całkowicie zła, jednak sądzę, że przekład (bądź też styl
autorki) trochę ją „zabił”. Końcówka trochę zbyt
przesadzona i melodramatyczna. Książka ma wady i zalety i trudno mi
jednoznacznie ocenić których jest więcej. Pomysł ciekawy, wymaga
jednak doszlifowania. A co Wy sądzicie o tym tytule?
3 komentarze:
Też czytałam o niej mnóstwo pozytywnych opinii, dlatego mimo wszystko dam jej szansę, ale nie będę po niej dużo oczekiwać.
Rzeczywiście wydanie - tłumaczenie, korekta - jest po prostu straszne. WIdać, że wydawnictwo posło na łatiznę. Ale książka jest cudowna, niesamowita i zaskakująca.
Na razie nic nie myślę na temat tej książki, bo jeszcze nie miałam okazji przeczytać :) ale już stoi na półce, więc prędzej czy później wyrobię sobie własną opinię na jej temat :)
Prześlij komentarz