niedziela, 15 grudnia 2013
David Mitchell: "Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta"
Autor: David Mitchell
Tytuł: "Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta"
Wydawnictwo: Mag
Stron: 624
Autor „Atlasu chmur” powrócił – z dziełem równie wyrafinowanym, zarówno objętościowo (624 str.), jak i tematycznie. Akcja książki rozgrywa się na przełomie XVIII/XIX wieku. Przedstawia zarówno losy wyspy Dejima, odciętej od świata, jak i zróżnicowane warstwy społeczne jej mieszkańców: rdzennych Japończyków i przybyłych tam kupców, handlowców, urzędników, tłumaczy. Prezentuje rozwój medycyny, nauki, polityki. Zgłębia działanie sieci handlowych, kontaktów między Holandia i Japonią, dzięki którym wyspa żyje, konfrontuje Wschód i Zachód. Dotyka tez problematyki sakralnej w dość kontrowersyjny sposób – dostajemy się razem z porwaną akuszerką Aibagawą za mury tajemniczego klasztoru, gdzie dokonuje się okrutnych praktyk. Kolejne z ważnych tematów to niewolnictwo, władza, nieśmiertelność, rola kobiet. Wszystkie te historie spaja osoba tytułowego bohatera – Jacoba, przybywającego do Japonii by zapracować na rękę ukochanej kobiety. Holenderski urzędnik zostaje wplątany w świat pełen intryg, zawiści, zbrodni i obłudy. Ale doświadczenia ukształtują Jacoba i doprowadzą go na wyżyny, by zaraz potem znów cisnąć go w dół. Jacob to postać kryształowa: człowiek dobroduszny i uczciwy – wciągnięty w wir układów, podstępów i oszustw próbuje zachować swoje wartości, co nie zawsze przysparza mu przyjaciół. Czy uda mu się pozostać sobą, czy też Dejima zepsuje jego serce? Jednak oceniając całą powieść, Jacoba nie można tak do końca uznać za bohatera głównego. Mamy tu wiele innych, wyraźnych, charyzmatycznych postaci. Czasem na kilka długich rozdziałów akcja przenosi się w nowe miejsca, a uczestnikami wydarzeń zostają zupełnie inne osoby.
Książka porusza tyle zagadnień, wątków i tematów, przez jej karty przewija się tylu bohaterów, że trudno w paru słowach zarysować jej fabułę, opowiedzieć o walorach. Trzeba jednak przyznać, że ta panoramiczna powieść zadziwia, zaskakuje, porusza, wywołuje przygnębienie, radość, wprawia w zadumę. Jestem pod wrażeniem ogromu pracy, jaki włożył autor, by przedstawić właśnie to miejsce i ten czas historyczny w tak autentyczny, drobiazgowy sposób. Jestem olśniona jego wyobraźnią i kreatywnością. Doceniam jego wrażliwość, wiedzę i kunszt literacki. W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie – jedni będą z zapartym tchem śledzić perypetie sercowe głównego bohatera, innych zafascynuje motyw handlowy, jeszcze inni ze skupieniem wczytają się w strony poświęcone zwyczajom, mentalności i hierarchii japońskiej. Jest tu także coś dla fanów opowieści z dreszczykiem, wielbicieli spisków i czarnych charakterów. Mamy także wątki nadprzyrodzone, magiczne. Jest i wielka polityka, i religia i nauka. Wszystkiego po trochu, co nie znaczy, że ta powieść to chaotyczny miszmasz. Wbrew pozorom konstrukcja jest bardzo logiczna, przemyślana i wyważona. Autor umiejętnie steruje emocjami czytelnika, buduje napięcie, podsuwa nam nowe tematy w ciekawy sposób, podtrzymuje nasze zainteresowanie, nie przynudza. Nie dziwię się, że książka zbiera tak dobre recenzje.
Polecam, zachęcam :)
Categories
D. Mitchell,
książka,
Mag,
magia,
obyczajowa,
powieść historyczna,
romans
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarze:
Dostałam tę książkę w prezencie urodzinowym, więc na pewno przeczytam, jestem bardzo optymistycznie nastawiona :)
Atlas chmur niezbyt mnie wciągnął, ale może z tą będzie inaczej :)
Pierwsze słyszę o książce. Jednakowoż nie wiem czy się skuszę ponieważ "Atlas chmur" zanudził mnie nie miłosiernie. Może jednak trzeba dać autorowi jeszcze jedną szansę :D?
Muszę przyznać, że "Altlasu" nie czytałam i w najbliższym czasie nie mam zamiaru. Jednak "Tysiąc jesieni" po Twojej recenzji (a także ładnej okładce) mnie zaciekawiła i przyjrzę jej się bliżej.
Druga część recenzji bardzo mi się podoba; ciekawie i z sensem.
"Atlasu chmur" nie czytałam, ale ta powieść intryguje mnie bardzo, więc na pewno kiedyś po nią sięgnę.
A ja się niedługo biorę za "Atlas...". Jak mi się spodoba, to na pewno sięgnę i po ten tytuł ;)
"Atlas..." i "Tysiąc jesieni..." to zupełnie odmienne książki, choć przyznam, że jeżeli ktoś pokocha sposób budowania opowieści Mitchella to obie pozycje zdecydowanie mu się spodobają :)
Chyba dam się skusić, bo brzmi wspaniale :)
Prześlij komentarz