niedziela, 8 września 2013
Haruki Murakami: "1Q84", t. 1
Autor: Haruki Murakam
Tytuł: "1Q84", t.1
Wydawnictwo: Muza
Stron: 480
Za lubimyczytac.pl, bo nie ma sensu się powtarzać, a ujęto tu istotę:
„...tytuł nawiązuje do "1984" George'a Orwella; po japońsku wyraz "dziewięć" wymawia się jak angielskie Q, a q nawiązuje do słowa "question" - pytanie".
I ostrzegam, że mogłam się dać w tej recenzji ponieść na tyle, że zdradziłam trochę za dużo ze swoich domysłów, więc nieznający jeszcze tej trylogii proszę niech czytają baardzo pobieżnie :)
Aomame to niespełniona życiowo instruktorka sztuk walki, darząca uczuciem wspomnienie chłopca poznanego w dzieciństwie. Po pracy morderczyni na zlecenie, w której krzywdy innych kobiet wyzwalają chęć zemsty. Tengo wykłada matematykę, a w wolnym czasie pracuje jako redaktor, stara się też napisać własną powieść. Jak szybko się domyślimy – tych dwóch bohaterów, których losy poznajemy naprzemiennie, już kiedyś się spotkało. Choć ich ścieżki dawno się rozłączyły (i to w osobliwy sposób), można odnieść wrażenie, że wszystko zmierza ku temu, by połączyć je znowu. Tylko, że gdy w grę wchodzi realizm magiczny, rzeczy najprostsze okazują się najbardziej skomplikowane.
Choć to dopiero pierwsza część trylogii, Murakami zasygnalizował parę możliwości interpretacyjnych tej powieści, a wszystkie czynią ją tak unikalną, że znów siedzę i myślę jak bardzo lubię tego autora i sposób w jaki nagina rzeczywistość. Punktem wyjścia dla „1Q84” jest „Rok 1984” G. Orwella. O książce tej wspominają bohaterowie, przywołując obraz Wielkiego Brata i możliwość napisania świata na nowo, gdy zastana rzeczywistość wydaje się zbyt brutalna. To stanowi punkt zwrotny w książce – od tej chwili, dwie naprzemienne biografie Aomame i Tengo splatają się w jedną historię, dając nam naprawdę niezłego umysłowego kopa. Bo odczytywany przez nas obraz nagle zyskuje drugie dno, i to na kilka sposobów. Mowa tu zarówno o rzeczywistości alternatywnej, o „książce w książce”, o tworzeniu „na żywo”, o bohaterach zarówno rzeczywistych jak i całkowicie wymyślonych. Tengo wymyśla świat, w którym na nocnym niebie pojawiają się dwa księżyce. Jest pisarzem, tworzy. Aomame zdaje sobie sprawę z tego, że świat, jaki dotąd znała przepadł, że znalazła się w innym wymiarze. Czy jest osobą, czy tylko postacią fikcyjną, bohaterką książki, która pisze się gdzieś bez jej wiedzy? Czy każdy z nas nie jest takim pionkiem, odbiciem myśli większej siły? Czy Aomame kocha chłopca ze wspomnień, czy to uczucie podsyła jej sercu sam autor, mężczyzna, będący w istocie tym właśnie chłopcem? Czy Tengo wymyśla sobie postać, w której się zakochuje? Czy kiedykolwiek spotkali się w którymkolwiek z tych światów, czy są dla siebie nawzajem tylko wymysłami, czymś co chcieliby, by istniało...? A może wszystko to jest ułudą, i oni naprawdę tam są, trwają, gdzieś obok siebie, nie mogąc się znaleźć? W którym momencie w ten świat wkrada się coś niepojętego, przekraczającego granice poznania? Czy dziwna dziewczynka, Fukaeri, widząca Little People (kimkolwiek są) jest łącznikiem pomiędzy światami równoległymi, współistnieje w obu, a może nie ma pojęcia o zjawiskach, jakie stają się jej udziałem? Zdaje się, że pytania powstające w trakcie lektury nigdy się nie wyczerpują, będzie ich tylko przybywać. To czyni tę pozycję tak wyjątkową, wielowątkową, wielowymiarową. Można się w niej zaczytywać na różne sposoby, można każde słowo odbierać w dwójnasób.
Uwielbiacie to uczucie, kiedy nic nie jest takie, jak się z początku wydaje? Kiedy strona po stronie odkrywamy coś, czego jeszcze nie jesteśmy w stanie sobie do końca poskładać, ale już przeczuwamy, że wprawi nas w konsternację? Tak właśnie można się poczuć podczas czytania „1Q84” i dla takich przeżyć warto czytać książki!
U japońskiego pisarza zawsze znajduję sobie bohatera, najczęściej płci żeńskiej, który magnetyzuje mnie w szczególny sposób. Tutaj o to miano zawalczyła niesamowita Fukaeri, postać wprost niebywała. Nastolatka posługująca się specyficznym, ubogim językiem – mówi bez znaków przestankowych, krótkimi zdaniami, bez modulacji głosu. W tym stylu stworzyła książkę – a raczej podyktowała, gdyż cierpiąc na dysleksję ma problemy z czytaniem i pisaniem. Na pierwszy rzut oka mogłaby się wydawać niedorozwiniętą, tępą dziewczyną, jednak Fukaeri skrywa w sobie złożoność, której nawet najbliżsi nie są w stanie pojąć. Rozwijała się zdrowo do pewnego momentu, ale uwikłana w kleszczach sekty, poddana koszmarom, jakie chciałoby się przemilczeć, zmieniła się nie do poznania. „Powietrzna poczwarka”, jej dzieło, jest próbą powiedzenia o tym, co zaszło w jej życiu. Ale to książka na tyle metaforyczna i z gatunku fantasy, że odbiorcy nie do końca są w stanie określić, z czym mają do czynienia. A my wprost marzymy o tym, by poznać jej treść. Być może to „1Q84” stanowi właściwy odpowiednik „Powietrznej poczwarki”, być może składają się na nią dzieje instruktorki, Aomame, być może to po prostu wspomnienia Fukaeri, których nie dano nam jeszcze w całości poznać. Wszystko tu stanowi zagadkę i to w tej książce najbardziej urzeka. Czym prędzej trzeba sięgnąć po tom nr 2!
Categories
H. Murakami,
japońska,
książka,
magia,
Muza,
obyczajowa,
romans
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarze:
Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością tego autora, ale jest na mojej liście rzeczy do zrobienia ;)
Jedna z moich ulubionych książek Murakamiego! Jednak jak dla mnie, kolejne tomy trylogii nie są już tak świetne jak część pierwsza. Ale nie chcę Cię zniechęcać. Czytaj tom drugi i dawaj znać jak Ci się podoba :-)
Ach ten Murakami! Od samego początku obiecuję sobie, że w końcu sięgnę po jaką jego książkę i jak na złość nie jest mi to dane. Ale postanowienie podtrzymuję i na pewno kiedyś zapoznam się bliżej z jego twórczością :)
Przyznam, że ta recenzja mnie przekonała. Od dawna czaję się na Murakamiego i mój apetyt ciągle rośnie. :)
Przeczytałam całą trylogię i naprawdę uwielbiam Murakamiego! Mam już dwa kolejne jego tytuły na półce, ale nigdy nie ma czasu, żeby po nie sięgnąć, zawsze znajduję coś innego do czytania. W najbliższym czasie mam zamiar to zmienić, bo stęskniłam się za twórczością autora, która jest bardzo niebanalna i jak to zawsze mówię: Murakamiego albo się kocha albo nienawidzi ;)
Czytałam i cenie talent Murakamiego, ale...jakoś ten styl do mnie nie przemawia...
Po tej trylogii po prostu uwielbiam Murakamiego! Masz całkowitą rację. Świat przedstawiony pozostała multum możliwości interpretacyjnych! Jestem pod wrażeniem. I ten zachwycający język tekstu. Taka minimalistyczna poetyka!
Prześlij komentarz