wtorek, 10 września 2013
Dodie Smith: "Zdobywam zamek"
Autor: Dodie Smith
Tytuł: "Zdobywam zamek"
Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 352
„Dla wszystkich, którzy pokochali powieść L.M. Montgomety Błękitny zamek” - ten wstęp krzyczy do nas z okładki książki D. Smith „Zdobywam zamek”. A ja się na Montgomery wychowałam, połykając wszystkie „Anie” i ubóstwiając wspomnianą wcześniej powieść – tak na marginesie, leży u mnie na półce,w kolejce do „odświeżenia”, bo minęło tyle lat i ciekawa jestem, jak odbiorę ją teraz, powoli dobiegając trzydziestki (heh :P).
Powieść Dodie Smith z Montgomery ma z cech wspólnych chyba tylko zamek w tytule i czas, w którym rozgrywa się akcja. Jak żartobliwie określono książkę, można ją nazwać „blogiem nastolatki z epoki przedkomputerowej”. Książka miała premierę w Anglii w 1948 roku, polskie wydanie ukazało się na rynku po raz pierwszy. Czy warto „odkurzać” takie starocie, ups, klasyki, co myślicie? Czy to zbyt ryzykowne?
Główną bohaterką i zarazem narratorką opowieści jest siedemnastoletnia Cassandra. Dziewczyna skrupulatnie zapisuje w swoim pamiętniku (stenografując, dla bezpieczeństwa rzecz jasna) okruchy dnia codziennego, odmalowując przed nami obraz życia biednej rodziny, dzierżawiącej okazały zamek. Ojciec Cassandry, niegdyś pławiący się w blasku sławy po wydaniu swojej debiutanckiej powieści, teraz to autor przebrzmiały, zapomniany, nie mogący pisać od lat. Cassandra mieszka z siostrą, śliczną Rose, młodszym bratem oraz macochą – utalentowaną młodziutką modelką. Członkiem rodziny jest również Stephen, syn zmarłej pokojówki. Rodzina mieszka w podupadającym, średniowiecznym zamku, klepiąc biedę, praktycznie pozbawiona dochodów. A jednak mimo to ich życie jest pełne blasków, bo potrafią cieszyć się z najdrobniejszych spraw. Czytając zapiski Cassandry nieraz myślałam o tym, jakim cudownym uczuciem musiał być spokój tamtych czasów – siedzenie do późna przy palącej się świecy, czytanie tomików poezji, śpiew, farbowanie sukien, spędzanie wieczorów w rodzinnym gronie, długie spacery po lesie i ekscytujące wyprawy do miasta. Dziś często nie dostrzegamy znaczenia podobnych detali.
Cassandra jest nastolatką tak różną od dzisiejszych, że zastanawiam się, czy ta książka w ogóle trafi do młodzieży. Nawet dla mnie zachowanie sióstr bywa często naiwne, staromodne, nudne, groteskowe. Bohaterowie są kryształowi, niewinni i delikatni. Pierwszy pocałunek, wyznanie miłosne, ba!, sama tęsknota za ukochaną osobą... Tak się kiedyś żyło, tak się zachowywało, a jednak czytanie o tym dzisiaj budzi konsternację, niedowierzenie, czasem wszystko wydaje się przesadzone. Sama wizja związków – gdy do akcji wkraczają już dwaj panowie, Simon i Neil – przyprawiała mnie czasem o salwy śmiechu. Jak łatwo się zakochać, jak łatwo poprosić o czyjąś rękę, jak status społeczny może decydować w wyborze małżonka... Właściwie fabuła książki jest nieskomplikowana i łatwo możemy odgadnąć jak potoczą się miłosne perypetie sióstr. A jednak czytamy, śledząc wzruszenia i rozterki, tak obce dzisiejszemu światu. Może dobrze czasem zanurzyć się w kolorycie zamierzchłych epok, by oderwać się od rzeczywistości, przypomnieć sobie czym jest słodka dziewczęcość, jednak zdecydowanie wolę nasze czasy i literaturę współczesną. To książka dla fanów powieści w klimacie Jane Austen, dla tych, którzy chcą wrócić do lektur własnego dzieciństwa. Wielbicielom paranormal romance i młodzieżowek, które teraz zalewają rynek, raczej jej nie polecę, bo po prostu się wynudzą. Ta opowieść sunie wolno, jest łagodna, przewidywalna, ale broni się humorem, klimatem i szczerością bohaterów z iście angielskim wdziękiem. A, i kocham tę okładkę! :)
*egzemplarz recenzyjny
Categories
D. Smith,
książka,
młodzieżowa,
obyczajowa,
romans,
Świat Książki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarze:
Zanotowałam ten tytuł, gdy po raz pierwszy natknęłam się na jego recenzję w sieci. Poczułam się zaintrygowana, a teraz śledzę kolejce opinie i wtedy zdecyduję o ewentualnym zakupie. Nie wiedziałam, że tak dawno była premiera teo tytułu.
Uwielbiam koloryt dawnych epok, dlatego książka jest dla mnie absolutną koniecznością!
Och, wszyscy robią mi ochotę na "Zdobywam zamek". Marzy mi się ta powieść... Mam nadzieję, że uda mi się ją zdobyć.
Mnie też okładka zachwyca :D a książkę muszę przeczytać :D moja przyjaciółka zakupiła własny egzemplarz, więc liczę na to, że mi pożyczy :D
Tak, zgadzam się z Tobą, że okładka jest super, ale sama powieść też bardzo fajnie się zapowiada.
Myślę, że właśnie taki jest cel - żeby pokazać rodzinę rodem z powieści Jane Austen, żyjącą już w innych czasach, a jednak wciąż czującą ducha tamtej epoki:)
Ale rzeczywiście - młodzieży może nie podejść, zwłaszcza tej, która lubuje się w fantastyce na miarę Zmierzchu, bo to zupełnie inna poetyka. Dla mnie jednak - to był taki magiczny wehikuł czasu, trochę odrealniający, ale jakże przyjemny:) I ta okładka - no, marzenie!
Do nastoletnich miłośników "Dumy i Uprzedzenia" pewnie trafi i jeszcze się niesamowicie spodoba ;). Co do reszty to nie byłabym taka pewna...
To bardzo specyficzna książka, ale nie można jej za to odmówić uroku. Mnie się całkiem spodobała, chociaż to zupełnie nie moje klimaty.
Dobrze, że w końcu i u nas się pojawiła (ale teraz żałuję, że nie wiedziałam o niej wcześniej i nie przeczytałam w oryginale).
http://zakamarek2013.blogspot.com/2013/12/zdobywam-zamek-i-corka-tatarskiego-chana.html
Prześlij komentarz