sobota, 3 sierpnia 2013
Wojciech Kuczok: "Poza światłem"
Autor: Wojciech Kuczok
Tytuł: "Poza światłem"
Wydawnictwo: W.A.B.
Stron: 152
Książka Wojciecha Kuczoka „Poza światłem” jest dziennikiem z podróży różnorakich – po Polsce, po świecie, po górach, a wreszcie wędrówką także w głąb ziemi, do jaskiń. Pisarz, globtroter, alpinista, taternik, grotołaz i turysta w jednym opowiada nam swoim specyficznym stylem o tym, jak – można by rzec – przemierzył świat wzdłuż, wszerz, od góry aż po sam dół. Kuczok znajduje się poza tytułowym światłem, w jaskiniowych ciemnościach, i poza światem, z daleka od ludzi, samotny, ale spokojny, zachwycający się tym, co znajduje się u jego stóp.
„U ortopedy: „O, pan Kuczok, takie pan ma znane nazwisko...” (rosnę). „Ten himalaista też się tak nazywał” (maleję). „Nie, przepraszam, to był Kukuczka, Kuczok to ten znany chorzowski malarz” (znikam).”
Pierwsza część książki to relacja z podróży po miastach różnych krajów: z odwiedzanych muzeów, zabytków, ośrodków, ulic, zakątków wszelkiego typu. Kuczok robi to w znany sobie sposób – zwięźle, anegdotycznie, refleksyjnie, bawiąc się słowem. Jeśli ktoś liczy na szczegółowe opisy, na możliwość podążenia śladem autora, bogatszy o jego doświadczenia, to raczej się zawiedzie – Kuczok przystaje tam, gdzie chce, opowiada o tym, co akurat dla niego ważne, ignorując potrzeby czytelnika-turysty. To nie przewodnik dla podróżnych, żaden atlas, drogowskaz, mapa. Czyta się raczej dla literackiej wyobraźni Kuczoka, dla jego niebagatelnych obserwacji, dowcipu, wnikliwości, a nie po to, by przenieść się tam razem z nim.
„Dziś zrozumiałem, że kucharzem nie będę choćby z powodu daltonizmu – już w pierwszym zdaniu przepisu na lasagne czytam bowiem: usmażyć mięso aż zbrązowieje”.
Książka podzielona jest na dwie części. Autor w pewnym momencie ucieka (rozdział „uciecby”) – od zatłoczonych, brudnych miast, hałasu, zgiełku, ludzi. W miejsca spokojne, gdzie można zetknąć się z naturą, odetchnąć czystym powietrzem, odnaleźć harmonię, wyciszyć się. To jeden z najpiękniejszych fragmentów dziennika, pokazujący jak bardzo Kuczok kocha miejsca wyludnione, pierwotne, naturalne, jak zachłystuje się ich pięknem.
„Uciecby. Z miast, bo wszystkie ohydne w taki sam sposób, więcej w nich ludzi niż drzew.”
W dalszej części opowieści ujawnia nam się Kuczok – taternik i grotołaz. Opowiada o zdobywanych przez siebie szczytach, o wędrówkach, niebezpieczeństwach, chwilach grozy, ale i takich, w obliczu których dopada nas zachwyt na myśl o majestacie przyrody. Pisarz opisuje to niezwykłe doświadczenie, gdy odkrywa nową jaskinię czy komorę i jest pierwszym (a czasem jedynym) człowiekiem, który postawił w niej stopę. Jego odkrycia na tym polu są imponujące. Jednak mimo całego umiłowania do gór i jaskiń Kuczok szczerze przyznaje, że niejednokrotnie ledwo uszedł z życiem, że jego pasja jest niebezpieczna, że równie fascynująca, jak i przerażająca. Głośno mówi o swoich lękach, nie chowa ich przed nami.
„To jaskinie dają mi jedyny w swoim rodzaju komfort znikania z powierzchni ziemi. Nic tak nie leczy z depresji. Wystarczy ósma godzina akcji pół kilometra poniżej otworu i już chce się człowiekowi łasic do życia. Po kilkunastu godzinach pogrążania się, by osiągnąć dno, nagle ów akt samobójczy należy odczynić, cofając czas w kierunku wyjścia. Każdy pokonany metr pionu kosztuje wtedy wystarczająco dużo czasu i energii, żeby człowiek zdążył odzyskać szacunek do powszedniości. Dyndając na linie trzydzieści metrów nad dnem studni, w pół drogi do stałego gruntu pod nogami, marzę o ciepłych kapciach i kominku – i właśnie, żeby za tymi rekwizytami codzienności zatęsknić, żeby przywrócić właściwe proporcje stanu posiadania, schodzę pod ziemię.”
„Poza światłem” może spodobać się wielbicielom Kuczoka, do których sama się zaliczam. Jednak pozostawia z uczuciem niedosytu, nie jest do końca tym, czego moglibyśmy się spodziewać. Kuczok jest oszczędny, i choć pisze o swoich prywatnych doświadczeniach, nadal robi to pozostawiając jakiś margines niedopowiedzeń tylko dla siebie. Znaleźć tu można wiele celnych spostrzeżeń, uroczych zdań, inteligentnych porachunków z językiem, prywatnych zdjęć, odważnych wyznań, to prawda. Ale czegoś zabrakło. Jeśli ktoś Kuczoka jeszcze nie czytał, może być zawiedziony tą książką, może w ogóle jej nie zrozumieć. O wszystkim i o niczym?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
Mam w planach "Gnój" i "Senność" (oglądałam film) i mam nadzieję, że te dwie książki będzie cechować podobna refleksyjność. Gdy już stanę się miłośnikiem tego pisarza, a raczej jeśli się stanę, to z pewnością sięgnę i po dalszą jego twórczość.
Prześlij komentarz