wtorek, 6 sierpnia 2013
Annabel Pitcher: "Moja siostra mieszka na kominku"
Autor: Annabel Pitcher
Tytuł: "Moja siostra mieszka na kominku"
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Stron: 288
„Moja siostra mieszka na kominku” A. Pitcher to książka do „połknięcia” w jeden, dwa wieczory. Z perspektywy dziesięcioletniego Jamiego obserwujemy rozpad rodziny, wywołany najgorszą z możliwych tragedii – śmiercią. W wyniku ataku terrorystycznego pięć lat wcześniej zginęła Rose. Od tego czasu członkowie rodziny coraz bardziej odsuwają się od siebie. Mama chłopca porzuciła dzieci i zamieszkała z nowym wybrankiem, poznanym na zajęciach grupy wsparcia. Ojciec się rozpił i nie zajmuje się domem. Jasmine, bliźniaczka zmarłej, buntuje się, farbując włosy na różowo i podkreślając, że nie jest klonem swojej zmarłej siostry. Urna z prochami Rose jest nieodłącznym elementem wystroju, umieszczonym na honorowym miejscu – kominku. Jakby wciąż była obecna, jakby lęk przed ostatecznym pożegnaniem obezwładniał. W domu dochodzi do wielu absurdalnych sytuacji z tego powodu. Każdy przeżywa żałobę indywidualnie, zamykając się w swoim świecie. I tylko Jamie, który był zbyt mały by pamiętać siostrę i ma tylko parę niewyraźnych wspomnień, nie cierpi z powodu jej utraty. Zagłębiamy się więc w świat skrzywdzonego dziesięciolatka, nie pojmującego dlaczego codzienność, jaką znał, zmienia się w zawrotnym tempie. Jamie tęskni za domem, za matką, za normalnością. Chce rodziny spojonej, wspierającej się, pełnej miłości. Rose nie żyje, to prawda, ale czas biegnie dalej, a rodzice jakby zapomnieli, że mają jeszcze dwójkę dzieci…
Stylizacja na opowieść tworzoną przez małego chłopca wypadła przekonująco – świat przedstawiony zawiera wszelkie elementy, istotne z punktu widzenia dziesięciolatka. Mamy więc ulubionego bohatera komiksowego Spiker-Mana, z którym malec się utożsamia. Mamy szkołę, gdzie Jamie bywa gnębiony, ale też zalicza pierwsze sukcesy, poświęca się lekcji plastyki, zawiera pierwszą przyjaźń… z dziewczyną, z muzułmanką. Ta znajomość nie może przypaść do gustu jego ojcu – wszak to „oni” są wszystkiemu winni, to „oni” zabili jego córkę… Jamie ma ukochane zwierzątko – kotka, i przelewa na niego wszystkie troski. Ma też marzenie – by mama wróciła, by znów była przy nim… Aby je zrealizować wpadnie nawet na szalony pomysł.
Książkę czyta się szybko, i choć wydawać by się mogło, że jej tematyka jest przygnębiająca, do końca nie jest to prawda. Jamie to dziecko, i w związku z tym inaczej traktuje okalające go tragedie. Narracja z jego punktu widzenia bywa więc też pełna humoru, koncentruje się na sprawach przyziemnych, pytaniom takim jak „dlaczego?” nie pozostawiając zbyt wiele miejsca. Wydaje mi się jednak, że byłaby dużo lepsza z perspektywy wszechwiedzącego narratora – dojrzalsza, a przy tym bardziej przemyślana, głębsza.
Categories
A. Pitcher,
dramat,
książka,
młodzieżowa,
Papierowy Księżyc
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarze:
Wciąż przede mną
Wydawnictwo Papierowy Księżyc ma same świetne książki. Tą również mam w planach.;)
A mi właśnie ta narracja z punktu widzenia dziesięcioletniego chłopca nie przeszkadzała, a wręcz podobała. Generalnie książką jestem zachwycona, już nie pamiętam, kiedy tyle łez wypłakałam.
Pozdrawiam :)
Tytuł bardzo intrygujący. Książka wydaje się być dobra.
To już druga recenzja tej książki, którą czytam i przyznam, że jestem jej ciekawa :)
Bardzo chciałabym ją przeczytać...
Świetna książka
Myślę, że to książka,która może wzruszać i smucić odbiorce - temat śmierci nie jest prosty, a dodatkowo pokazane przeżycia dziesięciolatka z tym związane mogą być jeszcze trudniejsze do przełknięcia. Mam w planach ten tytuł.
Prześlij komentarz